Śmierć
Okres emerytalny () pomoże nam zrozumieć, że już jest koniec tego zapędu życiowego, już jest jakieś powolne obumieranie nerwów i uczuć. I teraz łatwej zrozumiemy, że my do niczego nie jesteśmy zdolni, takie wszystko w nas się robi niemrawe. Teraz możemy zrozumieć, że tylko gdy Pan Bóg nam pomaga, jesteśmy do czegoś zdolni.
A więc dlatego TRZEBA SIĘ PRZYMUSZAĆ, BY SIĘ MODLIĆ, NIE CZEKAĆ NA NASTRÓJ. Święci też tak mówili. Święty nowoczesny Jan XXIII , co prawda po śmierci dopiero, uzdrawiając jakąś zakonnicę powiedział tak do niej: uzdrawiam cię dlatego, że twoje siostry modlą się bardzo za ciebie i o to proszą , więc cię uzdrowię, ale powiedz im, że mają lepiej mówić różaniec, bo ja nieraz dopiero po północy, a jeszcze mówiłem różaniec. To znaczy, na pewno nie mówił tego (różańca) z wielką łatwością, tylko z wielkim przymuszeniem siebie - na pewno było mu już łatwiej położyć się spać. Ale jeszcze jednak ten różaniec mówił, gdyż cały dzień był tak zajęty, że w ciągu dnia nie pozwolono mu go zmówić. Czyli że taka modlitwa przymuszona jest dobra, choć nam się wydaje mało warta, bo nie czuję się podniesiony na duchu.
Po drugie TRZEBA SIĘ PRZYMUSZAĆ DO DOBRYCH SŁÓW mianowicie wtedy, gdy mamy dobrą intencję i to wtedy nie jest obłuda, chociaż ten ktoś, do kogo mam to powiedzieć, nie wydaje mi się sympatyczny, chociaż gra mi na nerwach, to jednak ja mogę jemu właśnie powiedzieć dobre słowa. I one są nawet skuteczne, bo innych podniosą na duchu. Trzeba pamiętać, że każdemu człowiekowi, mnie i tobie (również), wszystkim nam się wydaje, że mamy prawo do dobrych słów. I wcale się nie dziwimy, gdy ktoś do nas powie dobre słowo. Nie będziemy nikogo posądzać, że to jest obłudne.
Po trzecie: TRZEBA SIĘ PRZYMUSZAĆ DO DOBRYCH CZYNÓW, wbrew jakiejś niedyspozycji. Ja zawsze podziwiam takich ludzi, którzy ledwo mogą kuśtykać jeszcze i może z pół godziny idą codziennie rano na Mszę św. To chyba jest jakiś wielki wysiłek. Myślę, że ta Msza św. jest więcej warta niż wtedy, jak ona tak sobie jako młoda panienka albo jakiś młodzieniec który przychodził na nabożeństwo majowe i tak mu się zdawało, że jest bardzo pobożny. Teraz to może być jakby coś o wiele lepszego, chociaż jest właśnie tak, jakby pod przymusem. Oczywiście nie chodzi o to, żeby sobie odbierać zdrowie. Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że cechą okresu emerytalnego powinna być większa niż wcześniej cierpliwość. Cierpliwość to cnota trudna, bo jest to cnota bierna. O wiele łatwiej jest być czynnym, bo wtedy można nawet wielkie trudy ponosić. Ale kiedy tylko trzeba wytrzymać coś, to jest bardzo trudno. W gruncie rzeczy cierpliwymi umieją być dopiero ludzie starzy. To znaczy nie koniecznie najstarsi, tylko w późniejszym wieku dopiero człowiek uczy się tego, że jednak musi być po prostu cierpliwy. To jest w gruncie rzeczy cnota wysokiej klasy, wyższa niż Virituti Militari, które ()było w gruncie rzeczy łatwiejsze, aniżeli cicho siedzieć , nic nie odpowiedzieć, nie powiedzieć zamknij już ten telewizor, albo zamknij już to radio, albo w inny sposób: przestań mi przeszkadzać , czy tam w inny sposób ale jest do tego potrzebna o wiele większa siła, by to zrobić, aniżeli przy większych czynach, które się wydają wielkie na zewnątrz.
To jest więc okres najmilsi, w którym mamy szansę, by zdobywać sobie zasługi, żeby powiększać miłość, by nasze życie było pełnowartościowe, a chociaż ciało staje się mdłe, duch jednak nie potrzebuje taki być, duch nie musi się poddać. Duch może jeszcze bardzo wiele postąpić, zdobyć wiele dóbr niezniszczalnych.