Ksiądz Aleksander Woźny, po wyzwoleniu z obozu koncentracyjnego w Dachau, powrócił do Poznania z przekonaniem, że jego miejscem w Kościele jest konfesjonał. Zachował w pamięci, ciągle powracające zagadkowe słowa, jakie usłyszał od kogoś jeszcze przed powrotem: ,,Ksiądz będzie przede wszystkim spowiednikiem, to jest zadanie księdza". Na pytanie zaś co robić, aby być dobrym spowiednikiem, otrzymał taką odpowiedź:,,Trzeba pilnować konfesjonału, czekać na penitentów i być dla nich cierpliwym. Reszty dokona łaska Boża i Boże Miłosierdzie".
Od początku posługiwania w powierzonej mu parafii rozpoczął realizację tego posłannictwa. Od wczesnych godzin porannych czekał na penitentów w konfesjonale. Często spowiadał do późnych godzin wieczornych. Można było również umówić się z nim telefonicznie - nigdy nie odmawiał spowiedzi. Zdawało się, że w ogóle nie opuszczał kościoła. Ksiądz Aleksander, jakby wyczuwał, kto potrzebuje jego posługi w konfesjonale, czasem nawet wobec przechodzących obok kościoła. Ściśle zjednoczony z Chrystusem nie lekceważył natchnień Bożych, był im posłuszny. Bywało, że budził się w nocy z przekonaniem, że powinien wyjść z domu, gdyż właśnie w tym czasie ktoś potrzebuje posługi kapłana. Zdarzało się również, że czekając na tramwaj, wracał nagle z przystanku do kościoła, by kogoś wyspowiadać.
Szanował penitentów. Nie przyspieszał spowiedzi, nawet gdy była długa kolejka. Był cierpliwy w konfesjonale, słuchał, nie przerywał, nieraz długo milczał. Robiło to wrażenie, jakby rozmawiał z Bogiem i pytał, co powiedzieć. Nagle wypowiadał słowa trafiające w istotę sprawy. Nigdy nie zmuszał do stosowania się do jego rad, lecz zachęcał pytając:,,Czy zrobiłbyś coś dla Pana Jezusa?" Czasem na pytanie lub wątpliwości penitenta padała odpowiedź: ,,Pytaj Pana Jezusa".
Miał odwagę stawiać wymagania, czasem bardzo trudne, a dla złagodzenia dodawał:,,Wszystko, czego od was wymagam, sam na sobie wypróbowałem." Jako spowiednik przejmował się niepowodzeniami swoich penitentów. Bywało, że gdy ktoś przez dłuższy czas nie pojawiał się, on, zatroskany, szukał z nim kontaktu. Penitenci zawsze mogli liczyć na jego pomoc, nie tylko duchową, ale w każdej życiowej sytuacji. Miał szczególny dar zrozumienia spowiadających się u niego osób psychicznie chorych.
Przez konfesjonał zdobywał wiele dusz dla Pana Boga. To miejsce było świadkiem ,,cudów" przejawiających się licznymi nawróceniami. Wyczuwało się, że sakrament pokuty, sprawowany przez niego, to spotkanie z Bogiem przebaczającym i miłosiernym. Odczuwało się działanie Ducha Świętego poprzez jego wypowiedzi, często prorocze. Uczył, że nie należy z nikim mówić o spowiedzi. Jeśli jednak zaistnieje taka potrzeba, można rozmawiać jedynie ze spowiednikiem lub biskupem.
Zadawana przez niego pokuta miała charakter formacyjny. Zalecał czytanie fragmentów Nowego Testamentu, odpowiadających sytuacji duchowej penitenta. Choć ,,pokuty" przez niego zadawane były bardzo różne, zawsze kładł nacisk na praktykę pokory, ufności, miłości Boga i bliźniego. Był wyjątkowym szafarzem Bożego miłosierdzia. Nazywano go ,,więźniem konfesjonału" ponieważ był niestrudzonym spowiednikiem. Słuchanie spowiedzi było dla niego bardzo ważne. Moc do posługi w konfesjonale czerpał z Eucharystii. Wielka gorliwość w słuchaniu spowiedzi (również w czasie urlopu) ułatwiała wiernym spotkanie z miłosiernym Chrystusem. Często komunikującym zalecał spowiedź co dwa lub trzy tygodnie. Dla umocnienia drogi wskazanej w konfesjonale wprowadził dla nich nauki głoszone w trzecie niedziele miesiąca. Przez konfesjonał dokonywało się powoływanie i formowanie ,,Dzieci Bożych". Zachęcał do codziennej komunii świętej. Modlił się i pokutował za penitentów.
Czuł się za nich odpowiedzialny. Był nie tylko stałym spowiednikiem, ale dla wielu także kierownikiem duchowym. Był dobrym psychologiem, szybko rozpoznawał potrzeby penitenta. Kładł nacisk na wielkie zaufanie Panu Bogu. Wiedział jak pomóc penitentom. Ich liczba wzrastała. Szybko rozchodziła się wieść, nie tylko w parafii, ale po całej Polsce, o niezwykłym spowiedniku w drewnianym kościele św. Jan Kantego na poznańskim Grunwaldzie. Był także ojcem duchownym w seminarium i spowiednikiem zgromadzeń zakonnych. Przychodzili do niego ludzie w różnym wieku i różnych stanów. Zachęcał penitentów do pogłębiania wiedzy tak religijnej jak i ogólnej.
Ksiądz Aleksander Woźny obdarzony przez Boga wyjątkowymi łaskami, był dobrym spowiednikiem, pilnował konfesjonału, czekał na penitentów i był dla nich bardzo cierpliwy. Kandydat na ołtarze dobrze rozpoznał i wypełnił wolę Bożą w swoim życiu. Reszty dokona łaska Boża i Boże Miłosierdzie.
Urszula Maria Bielawna