Świadkowie życia i czytelnicy o Romanie Brandstaetterze
Ewa Krawiecka
[...]
Nie ma chyba nic smutniejszego niż śmierć twórcy zadana niepamięcią potomnych i nic bardziej martwego od dzieł, które nie są czytane, nie wzbudzają już żadnych uczuć u czytelników. Jak pięknie pisał Jan Parandowski w Alchemii słowa:
Literackie niebo ma swoich Łazarzy, którzy na końcu palca podają kroplę wody bogaczom- okruch pamięci w fałdach swej nieśmiertelności. [...] Grób wywyższa. Nieprzeliczeni są pisarze, którzy dopiero z wysokości mogiły wyrośli w oczach społeczeństwa.
I tak właśnie stało się z zapomnianą wielkością Poznania - Romanem Brandstaetterem. Zarówno za życia, jak i po śmierci Pisarz ten otoczony był dziwną zmową milczenia - mało, stanowczo zbyt mało zajmowano się Jego twórczością.
*
Po raz kolejny czytam wszystkie teksty, które weszły do książki Nie zapomnimy. Świadkowie życia i czytelnicy o Romanie Brandstaetterze. Ileż myśli, wspomnień, wyznań serdecznych... Ileż nowych interpretacji, dociekań naukowych... Ta książka jest wielkim ogrodem - ciągle zielonym, żywym, rozkwitającym ogrodem pamięci ludzi zajmujących się naukowo twórczością Pisarza, wszystkich, którzy Go znali i tych, którzy znali tylko Jego dzieła. Ale łączy ich wszystkich jedno: pragnienie okazania szacunku i podziwu dla dzieła Brandstaettera, złożenia pośmiertnego hołdu będącego znakiem, iż zapomnieć o Nim nie można i nie wolno.
Okładka książki, "ogrodu pamięci", jest symboliczna: od barwy błękitnej - niezapominajek, herbu miasta Poznania, nieba nad Jerozolimą i Asyżem, przez wyobrażenie Bazyliki Konania na zboczu Góry Oliwnej, aż po fragment Psalmu 137 w przekładzie Brandstaettera. Wczytując się w jego słowa:
Jakże mamy śpiewać pieśń Pańską na obcej ziemi?
Niechaj uschnie moja prawica,
jeśli zapomnę ciebie,
Jerozolimo,
Niech mój język przylgnie do podniebienia,
jeśli zapomnę ciebie,
jeśli nie wyniosę ciebie,
Jerozolimo,
nad wszelką moją radość.
[...].
rozumiemy, co znaczy tytuł Nie zapomnimy. Święte miasto Jerozolima to symbol ojczyzny: ojczyzny praojców, do której zawsze tęsknił Brandstaetter, i ojczyzny przyszłej: niebiańskiej Jerozolimy, do której całym swoim życiem i pisarstwem pielgrzymował, niczym strudzony wędrowiec. "Podwójna" Jerozolima: ziemska i ponadziemska była wynoszona przez Niego nad wszelką radość. Jako wędrowiec, ale jednocześnie obcy - człowiek gościńca, wiecznej drogi i tułaczki - miłował miasto pokoju i miasto, które według słów Apokalipsy Janowej zajaśnieje kiedyś światłością wielką. Roman Brandstaetter był przecież także po trosze wygnańcem płaczącym nad rzekami Babilonu. Nie zawiesił swej harfy na polskiej nadwarciańskiej wierzbie, ale uderzał w jej struny, nie zapominając jednak ni o ziemskiej, ni o przyszłej ojczyźnie.
I tu muszę wyznać, że bardzo długo nie lubiłam twórczości Brandstaettera. Nie lubiłam, bo zbyt mało ją znałam. To księdzu profesorowi Janowi Kantemu Pytlowi zawdzięczam zainteresowanie się Brandstaetterem i Jego twórczością. Podczas swoich wykładów monograficznych o Biblii, prowadzonych na Wydziale Filologii Polskiej za moich studenckich czasów, ks. Profesor zawsze przytaczał wspaniałe cytaty z wielu mało znanych - nawet studentom polonistyki - utworów. Niejednokrotnie przywoływał też Brandstaettera. Kiedy z uczuciem deklamował Jego słowa, przypominał mi natchnionego Skargę z obrazu Matejki.
Gdy po latach ponownie spotkałam ks. Profesora - tym razem w roli promotora mojego doktoratu z biblistyki (na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu) - zaczęły się długie dyskusje na tematy brandstaetterowskie, bowiem ks. Profesor, wierny swojej literackiej fascynacji, potrafił jej cząstkę przekazać swoim doktorantom.
Pewnego dnia wspólne rozważania dojrzały na tyle, by wydać owoc w postaci ogólnopolskiej, interdyscyplinarnej sesji naukowej "Świat Biblii Romana Brandstaettera". Doktoranci (ks. Rafał Ostrowski, Małgorzata Zakrzewska i, pisząca te słowa, Ewa Krawiecka), pod kierownictwem ks. Profesora, zaprosili w dniach 20-22 października 1999 roku wybitnych specjalistów z różnych dziedzin (literaturoznawców, teologów, biblistów, znawców kultury antycznej, psychologów), aby zechcieli być przewodnikami dla wszystkich zainteresowanych niezwykłym światem twórczości i życia Romana Brandstaettera. Na czym polega fenomen pisarstwa Brandstaettera? Być może na wyjątkowości życia Autora Jezusa z Nazarethu, w którym niczym w soczewce skupiły się wielkie kultury i tradycje europejskie wpisane w Księgę Ksiąg - od korzeni antycznych, judeochrześcijańskich aż po nowożytną, humanistyczną wizję człowieka w relacji do Stwórcy.
Prowadząc dyskusję panelową ostatniego dnia sesji, mówiłam, iż tak jak nasz świat badać można wieloaspektowo, tak samo życie i twórczość każdego pisarza są wielowymiarowe, obejmują bowiem swym zasięgiem przynajmniej kilka przestrzeni: przestrzeń wpisaną w duchowość, czyli świat idei, symboli i archetypów; przestrzeń z kręgu materii, czyli świat tworzywa poetyckiego, języka i słowa, ale także niezwykłą przestrzeń kultury europejskiej od pierwocin antycznych i judeochrześcijańskich przez Księgę Ksiąg aż po kres postmodernizmu, a wreszcie - jak można było usłyszeć od referentów i dyskutantów - ogromne przestrzenie teologii, biblistyki, historii kultury, kultury antycznej, literaturoznawstwa, sztuki przekładu, filozofii, socjologii, psychologii i wielu innych.
Myślę, iż przestrzenie świata Brandstaetterowego obejmują makrokosmos, w którym konstytuującą rolę odgrywa Stwórca i Stworzenie, oraz mikrokosmos, który niczym soczewka ogniskuje wymiar makro. Mikrokosmos - mała ojczyzna - poczyna się od fajki i filiżanki na biurku Pisarza, by dojść aż do sfery zamyśleń nad wnętrzem własnej istoty, sensem bytu - zawsze w pochyleniu nad Biblią. W owym przedziwnym świecie zachodzą rozmaite wewnętrzne i zewnętrzne procesy, relacje między przestrzeniami i wymiarami. Jest to przecież świat nie do końca poznawalny empirycznie, nie poddający się np. regułom badań teoretycznoliterackich, wymykający się spod ich prawideł - z elementem tajemnicy, zagadki, wiecznego niedopowiedzenia, i oglądany z wielu punktów widzenia - od starożytnej wizji dobra i piękna, przez hermeneutykę aż do przemierzania labiryntów archiwaliów. A jednak mimo pozornych sprzeczności owe przestrzenie i wymiary dopełniają się wzajemnie, tworząc obraz złożony i zadziwiająco w oglądzie końcowym spójny i harmonijny.
Roman Brandstaetter był mistrzem przemian, niczym alchemik, który w pocie czoła trudzi się nad wynalezieniem kamienia filozoficznego, który ma moc przetworzenia w ogniu zmian wszystkiego, co bezwartościowe, niskie i plugawe w najczystszy i najszlachetniejszy kruszec.
W twórczości Brandstaettera widać ów proces metamorfozy, który dostrzec można także w Jego życiu. Przez ogień trudów, niepowodzeń, prób, błędów i rozczarowań w biograficznym wymiarze, jak i w zmaganiach z oporem materii twórczej rodziło się czyste złoto, a może i nowy Homunculus. Jednak Homunculus, który nie jest parodią Bożych kreacji, ale pokornym poddaniem się sile uzdrawiającego, odnawiającego aktu Nowego Stworzenia.
Śmiem przypuszczać, że owa końcowa wymiana myśli - dyskusja panelowa - jak i cała sesja "Świat Biblii Romana Brandstaettera", przynajmniej w pewnym stopniu przełamały pesymistyczną wymowę pełnych smutnego przeczucia i przekonania słów Pisarza wypowiedzianych na łożu śmierci, jakie głośno lub cicho wypowiada chyba każdy twórca u kresu swej drogi: "Zapomnicie o mnie, zapomnicie...".
Nie zapomnieliśmy!
*
Poznańska sesja zwróciła uwagę na zapomnianą wielkość Poznania, przyniosła też efekt w postaci książki - materiałów z sesji (referatów) uzupełnionych zapisem dyskusji, wspomnień, niezwykłym esejem - Życiorysem Pisarza autorstwa o. Jana Góry pt. Trzy życia i trzy śmierci Rabbiego Romana Brandstaettera z Tarnowa, z Galilei, dyskusją panelową, bibliografią i zdjęciami. Sesja była okazją do spotkania się nie tylko znanych specjalistów z wielu dziedzin (m.in. prof. Anna Świderkówna, prof. Aleksander W. Mikołajczak, ks. prof. Waldemar Chrostowski, ks. prof. Jerzy Chmiel, prof. Ryszard Stachowski, ks. prof. Marian Wolniewicz, ks. prof. Stanisław Włodarczyk, ks. dr Kazimierz Bednarski), ale i młodych badaczy - doktorantów piszących prace o Brandstaetterze, którzy z pasją dyskutowali nad wieloma aspektami pisarstwa Autora Jezusa z Nazarethu. Nie zabrakło też wzruszających wspomnień o Pisarzu, tym cenniejszych, iż dzieliły się nimi osoby dobrze pamiętające tę niezwykłą postać (Teresa Wróżowa, Olga Trzebiatowska - Trzeciak, Izabela Jaruzelska, ks. abp Marian Przykucki, ks. prof. Jan Kanty Pytel, prof. Janusz Ziółkowski i autor Szabasów z Brandstaetterem - Przemysław Bystrzycki).
20 grudnia - równo dwa miesiące po rozpoczęciu sesji - Wydawnictwo Ottonianum ze Szczecina wydało książkę Świat Biblii Romana Brandstaettera (jej wydanie sfinansował ks. dr Kazimierz Bednarski z Koszalina). Tego samego dnia odbyła się jej uroczysta promocja w Sali Czerwonej Pałacu Działyńskich na Starym Rynku (udostępnionej nieodpłatnie przez dyrektora Biblioteki Kórnickiej prof. Jerzego Wisłockiego). Może nieskromnie dodam - jako organizatorka promocyjnego spotkania - że było to znaczące wydarzenie kulturalne, do czego przyczyniło się nie tylko historyczne miejsce, piękna oprawa artystyczna (przejmująco zabrzmiały strofy poezji i fragmenty prozy Brandstaettera w wykonaniu znanego aktora Teatru Nowego Aleksandra Machalicy; wielu wzruszeń dostarczyła też swoim śpiewem sopranistka Alina Koserczyk oraz towarzysząca jej na fortepianie - użyczonym przez dyrektora Filharmonii Poznańskiej Roberta Szczepańskiego - Izabela Górska-Krasiel), ale przede wszystkim obecność przedstawicieli kręgów naukowych, kulturalnych, poznańskich mediów, władz miasta, delegatów Kościoła oraz wszystkich, którym droga jest postać Brandstaettera i Jego twórczość.
Spotkanie wszystkich znakomitych gości, którzy zechcieli grudniowego popołudnia pochylić się raz jeszcze nad Brandstaetterem, jest znakiem, że przywołano Go z niepamięci do nowego istnienia mocą Jego twórczości. Jak pięknie powiedział wtedy ks. prof. Jan Kanty Pytel, chociaż Roman Brandstaetter nie otrzymał doktoratu honoris causa, to miał dwa pośmiertne "ingresy": pierwszy, gdy "wkroczył" do Auli Jana Lubrańskiego w dniach sesji Jemu poświęconej, i drugi - w Sali Czerwonej...
Dzięki inicjatywie przypominania postaci i literackich dokonań Brandstaettera zacieśniły się też więzi Wydziału Teologicznego z całym Uniwersytetem, spotkały się różne środowiska, skonfrontowane zostały rozmaite stanowiska badaczy, którzy pokazali, w jak wielowymiarowy sposób można podjąć na nowo interpretację twórczości wybranego pisarza.
*
7 czerwca Roku Jubileuszowego 2000 Roman Brandstaetter "dotarł" też - symbolicznie - do Rzymu... Na rok przed śmiercią Pisarz otrzymał wprawdzie zaproszenie od Ojca Świętego do złożenia wizyty w Watykanie, ale niestety, pogłębiająca się choroba uniemożliwiła wyjazd. Toteż niejako w Jego imieniu złożyliśmy hołd Papieżowi, przekazując w darze owoc poznańskiej sesji - specjalny egzemplarz materiałów z sesji, oprawiony artystycznie w białą skórę (przez dra Janisława Osięgłowskiego z Poznania) ze złotym ekslibrisem Brandstaettera na okładce (projektu artysty grafika Marii Dolnej), który przedstawia króla Dawida grającego na harfie, bowiem Brandstaetter tak jak Dawid grał całe życie Panu na harfie swego niezwykłego pisarskiego talentu.
Czyż może być cenniejsza nagroda za trud zorganizowania sesji i wydania książki niż piękne słowa rektora UAM zawarte w liście do Ojca Świętego, który miałam zaszczyt wręczyć Jego Świątobliwości podczas środowej audiencji (tekst listu zob. s. 14).
I czy może być większe wyróżnienie niż niepowtarzalne spotkanie z Papieżem, który jak chyba żaden inny podkreśla rolę nauki i kultury?
*
Sesja, wydanie i promocja książki oraz jej uroczyste przekazanie Ojcu Świętemu (dodać trzeba, iż jeden egzemplarz znajduje się także w Bibliotece Kongresu Stanów Zjednoczonych) zaczęły wydobywać z otchłani zapomnienia wybitnego Pisarza, były pierwszymi znakami, że Jego dzieła jednak są i będą odkrywane na nowo. Bo, jak pisał Jan Parandowski:
Niezwykła chwila w Rzymie dowodnie pokazała, iż wielbione przez Brandstaettera Słowo całkowicie zapanowało nad czasem i przestrzenią.
Sekretariat Stanu Państwa Watykańskiego w liście skierowanym do rektora UAM złożył w imieniu Ojca Świętego specjalne podziękowanie za sesję i przywiezioną do Rzymu książkę (tekst listu zob. s. 16). I tak właśnie zaczął się wielki powrót Romana Brandstaettera...
*
Zafascynowani postacią Pisarza, postanowiliśmy kontynuować naszą przygodę przemierzania Jego szlaków literackich i osobistych. Powzięliśmy śmiały zamiar ekspedycji do Ziemi Świętej, której celem miało być zrealizowanie filmu dokumentalnego w miejscach bliskich Brandstaetterowi i z Nim związanych. Zaczęliśmy zatem przygotowywać wyprawę (materiał filmowy z tego etapu wyemitował Teleskop w programie telewizji regionalnej) oraz zbierać fundusze na jej realizację. Pomogło nam wiele osób prywatnych oraz dwie poznańskie firmy. Nie sposób zapomnieć o życzliwości rektora UAM prof. Stefana Jurgi, który jako pierwszy poparł naszą inicjatywę. Później dołączył Wydział Teologiczny i wszyscy, którzy nabrali przekonania, że warto wspomóc, może niezbyt już dzisiaj modną ideę badań naukowych nad zapomnianym pisarzem. Ostatecznie współodpowiedzialność za nasz niepowtarzalny wyjazd podzielili: rektor UAM prof. Stefan Jurga, Wydział Teologiczny UAM, ks. kanonik Henryk Szymczak, ks. dr Kazimierz Bednarski, ks. dr Aleksy Mercik, ks. dr Michał Maciołka, ks. kanonik Czesław Ksoń, ks. kanonik Stefan Komorowski, ks. prałat Bolesław Exler, Centrum Handlowe M l oraz Poznańskie Zakłady Przemysłu Spirytusowego Polmos S.A.
Na przełomie sierpnia i września pamiętnego Roku Jubileuszowego dane nam było przemierzać osobiście jedną z ukochanych ojczyzn Brandstaettera, której poświęcił wiele urzekających słów w licznych utworach poetyckich, a przede wszystkim w swej natchnionej tetralogii Jezus z Nazarethu. Tam dopiero - przynajmniej po części - zrozumieliśmy, na czym polega niezwykłość talentu Brandstaettera, pisarza, który przez całe życie nosił przecież w sercu surowe piękno "Chrystusowych krajobrazów". Wywodząc się z przebogatej kultury i tradycji żydowskiej, jak żaden inny intuicyjnie dobierał słowa, kreśląc jedyne w swoim rodzaju obrazy oddające kolor, smak i zapach tej ziemi, która wywarła także niezatarte piętno na jej mieszkańcach.
Na zawsze pozostaną w moich wspomnieniach obrazy Jerozolimy - złotego miasta trzech wielkich religii, a zarazem miasta, w którym Roman Brandstaetter dojrzał do przyjęcia pełni wiary.
To wielkie szczęście być w tym fascynującym mieście, gdzie każdy skrawek ziemi jest niezwykły i święty. Już w czasach średniowiecza Jerozolima wyznaczała środek świata, do niej zmierzali liczni pielgrzymi, bowiem tu w sposób wyjątkowy można było doświadczyć spotkania człowieka z Bogiem. Hieratyczny układ miasta i jego poszczególnych zabytków (także układ przestrzenny świątyń) powtarzały budowle lokalne w różnych krajach, miastach, wsiach (np. kościoły, liczne kalwarie, stacje Drogi Krzyżowej), przybliżając w ten sposób daleką, a jednocześnie tak bliską Ziemię Świętą każdemu człowiekowi, który chciał przejść z kręgu profanum w krąg sacrum.
Pełniej zrozumiałam fenomen twórczości i jednocześnie dramat życia Brandstaettera właśnie podczas pobytu w Izraelu. To przecież w Jerozolimie, gdy w czasie wojny mieszkał nieopodal Doliny Świętego Krzyża - miejsca, gdzie według tradycji wyrosło drzewo, które posłużyło za znak naszego odkupienia - podczas grudniowej nocy w Jego serce wstąpił sam Chrystus. Od tej pamiętnej nocy Brandstaetter zaczął swój "pościg" za Nazarejczykiem. Ten pościg okupiony został wielkim dramatem osobistym, bo kiedy wreszcie dogonił Jezusa i przyjął Go, samego siebie skazał na wieczne wygnanie - dla swych współbratymców Żydów na zawsze miał już pozostać obcy, ale pozostał także obcym, bo przecież z krwi żydowskiej, dla wielu nowych braci Polaków i chrześcijan. Żyd Wieczny Tułacz wędrujący po wielu krajach, ale prawdziwie mieszkający w jednej ojczyźnie: Biblii - "Biblio, ojczyzno moja...". Tak jak dwa Testamenty tworzą jedną Biblię, tak w Brandstaetterze scaliły się w jeden, niezwykły talent tradycje syna narodu wybranego dopełnione uznaniem Chrystusa za prawdziwego Mesjasza.
Wielokrotnie, chodząc po urokliwych uliczkach Jerozolimy czy podróżując po kraju, doświadczyłam też swoistego przenikania się kultur i tradycji, przejawiającego się w wyjątkowy sposób w religii, co tak dobitnie ilustruje przykład Brandstaetterowego żywota. W takiej właśnie atmosferze powstał film Roman Brandstaetter w pościgu za Jezusem - impresja o drodze człowieka ku odkrywaniu najważniejszych prawd życia. Nad jego scenariuszem pracowali wszyscy uczestnicy wyprawy, którzy podzielili się swoimi przemyśleniami utrwalonymi na taśmie filmowej. Trud reżyserii i prac operatorskich wziął na siebie ks. Rafał Ostrowski.
Dziś nie wyobrażam sobie wyjazdu do Ziemi Świętej bez znajomości dzieł Brandstaettera. Jego słowa były również inspiracją do kilkuset zdjęć, jakie tam wykonałam, a którym nadałam tytuł przejęty od Niego: Chrystusowe krajobrazy... Gdybym nie znała twórczości Brandstaettera, podróż do Ziemi Świętej nie byłaby tak ubogacająca, tak urokliwa. W pamięci pozostała mi szczególnie kilkunastokilometrowa piesza wyprawa z Ajn Karem przez miejsce, w którym mieszkała św. Elżbieta, aż do tzw. samotni św. Jana. W upale, poprzez dróżki rudawych Gór Judzkich szliśmy szlakiem, który dwa tysiące lat temu przemierzała młodziutka Miriam niosąca pod sercem Odwieczne Słowo. Upłynęła rzeka czasu, zanim jeden z synów narodu wybranego ruszył tymi samymi ścieżynami, niosąc w sercu miłość słowa - kunsztu literackiego, powoli dojrzewającą ku pełni miłości do Logosu zrodzonego z dzieweczki, którą później w swym arcydziele obdarzy imieniem Niewiasta Cienia. Wszystkie opisy krajobrazów, przyrody, metaforyczne porównania, imiona z tetralogii o Nazarejczyku, czytane właśnie tam, nakazywały oddawać hołd wybitnej sztuce słowa Romana Brandstaettera, Jego kunsztowi poetyckiemu i intuicyjnie przeczuwanej wielkiej teologii.
Pewnego dnia, po wyprawie na górę Tabor - górę Przemienienia Pańskiego, już w drodze powrotnej do Jerozolimy, gdy światło zachodzącego słońca oblewało złotym kolorem umiłowane przez Brandstaettera piaskowe koleiny przeplatające się z zielonymi palmami, zrodziła się myśl, by powołać w Poznaniu - ostatniej ziemskiej ojczyźnie Pisarza - stowarzyszenie noszące Jego imię, które poprzez swoje działania będzie przywracało Brandstaetterowi i podobnym Mu twórcom należne im miejsce w kulturze. Inicjatorem i niestrudzonym orędownikiem tej myśli jest ks. prof. Jan Kanty Pytel - prawdziwy miłośnik Brandstaetterowego pisarstwa.
Wiosną 2001 roku rozesłaliśmy zaproszenia do osób, które miały szczęście znać Brandstaettera, oraz do innych miłośników Jego twórczości, by zechcieli przystąpić do Stowarzyszenia imienia Romana Brandstaettera. Odzew był bardzo pozytywny - zgłoszenia napłynęły z całej Polski, a nawet spoza jej granic. W maju odbyły się dwa robocze zebrania, na których m.in. uchwalono statut oraz podjęto prace nad przygotowaniem dokumentacji koniecznej do rejestracji sądowej. 27 czerwca 2001 roku w Poznaniu odbyło się zebranie założycielskie naukowców, artystów, dziennikarzy, którzy podchwycili ideę stworzenia takiego stowarzyszenia. Przedyskutowano statut i dokonano wyboru komitetu założycielskiego (prof. Bożena Chrząstowska, prof. Sylwester Dworacki, prof. Ryszard Fiedorow, dr Ewa Krawiecka, ks. mgr Rafał Ostrowski, ks. prof. Jan Kanty Pytel) upoważnionego do dokonania czynności rejestracyjnych Stowarzyszenia imienia Romana Brandstaettera oraz zwołania pierwszego walnego zebrania członków.
*
Latem 2001 zdecydowaliśmy się na kolejną wyprawę - tym razem do drugiej umiłowanej ziemskiej ojczyzny Romana Brandstaettera: Asyżu i Umbrii. Przemierzaliśmy drogi Poverella z Asyżu, ale znowu widziane oczyma Pisarza. Asyż na zawsze pozostanie nam w pamięci takim, jak go opisał Brandstaetter:
Gdy przeglądam materiał filmowy do naszego nowego wspólnego dzieła (nagrany przez ks. Rafała Ostrowskiego) pod wiele mówiącym tytułem Assyż Romana Brandstaettera, gdy po raz kolejny powracam do stosów moich zdjęć, którym mogłam nadać tylko jeden tytuł: Assyż - zachwycenie (bo tak określił to miejsce Brandstaetter), od razu przypominają mi się Jego opisy wszystkich innych miejsc, opisy, dzięki którym rzeczy piękne stają się jeszcze piękniejsze...
Kasetę z naszym pierwszym filmem realizowanym w plenerach Ziemi Świętej wysłaliśmy na ręce ks. bpa dra Jana Dziwisza do Rzymu. Jak wielka była nasza radość, gdy ujrzeliśmy odpowiedz (tekst listu zob. s. 20).
Jednocześnie z niecierpliwością oczekiwaliśmy na odpowiedź Sądu dotyczącą losów Stowarzyszenia. Wreszcie nadeszła, z informacją, że dnia 20 marca 2002 roku postanowieniem Sądu Rejonowego w Poznaniu podjęto decyzję o wpisaniu do Krajowego Rejestru Sądowego Stowarzyszenia imienia Romana Brandstaettera z siedzibą w Poznaniu, współpracującego z Uniwersytetem im. Adama Mickiewicza (por. tekst listu Rektora UAM, s. 21). Podstawowe cele i formy działania Stowarzyszenia zostały określone w jego statucie:
Dnia 25 kwietnia 2002 roku odbyło się pierwsze walne zebranie członków Stowarzyszenia, na którym dokonano wyborów Zarządu w składzie: prezes - ks. prof. Jan Kanty Pytel, wiceprezes - Przemysław Bystrzycki (literat), członkowie Zarządu - prof. Sylwester Dworacki, prof. Ryszard Fiedorow, skarbnik - ks. dr hab. Mieczysław Mikołajczak, sekretarz - mgr Joanna Kiersztejn. W skład komisji rewizyjnej weszli: mecenas Jan Cywiński, dr Zdzisław Kapera, ks. mgr Rafał Ostrowski. Na stanowisko managera do spraw promocji, wydawniczych, PR oraz rzecznika prasowego Stowarzyszenia Zarząd powołał dr Ewę Krawiecką.
Krąg Stowarzyszenia jest nadal gościnnie otwarty i mamy nadzieję, że przyjmie jeszcze wiele osób, które chcą, by przewodnikiem po świecie Biblii, kultury i sztuki był dla nich Roman Brandstaetter.
*
Dziś, próbując przelać na papier moje wrażenia i przeżycia związane z twórczością Romana Brandstaettera, przypominam sobie po raz wtóry słowa Jego wiersza - testamentu, vale danego światu, przeszłości, życiu, miłości; testamentu człowieka odchodzącego, który wiele widział i wiele przeżył, człowieka ufnie spoglądającego na tarcze Bożych Zegarów, które wyznaczały wszystkie godziny i minuty Jego ziemskiego wędrowania, a wreszcie - "w godzinie ostatniej" - zaczęły odmierzać zupełnie nowy wymiar czasu:
Błogosławione bicie Bożych Zegarów słychać było w Tarnowie w dniu, w którym narodził się Roman Brandstaetter; Boże Zegary odmierzały północ - chwile świętej godziny - pamiętnej grudniowej nocy, gdy Nowy Testament spotykał się ze Starym nieopodal Doliny Świętego Krzyża w sercu młodego pracownika agencji wywiadowczej; odzywały się w Poznaniu, gdy odszedł do "słonecznego Asyżu", by słuchać z ukochaną Reną wieczystego bicia dzwonów i trzepotu gołębich skrzydeł. Te zegary odzywają się w każdej chwili, gdy ktoś - gdziekolwiek jest i kimkolwiek jest - czyta słowa Romana Brandstaettera. Boży Zegar wybił także popołudniową godzinę gdzieś na szlaku między górą Tabor a Jerozolimą, gdy narodziła się myśl powołania Stowarzyszenia noszącego imię Pisarza; bije w Poznaniu, wskazując czas przypominania wielkości autora Pieśni o moim Chrystusie. Boży Zegar będzie bił zawsze, gdy przez czytane słowo, które ma przecież władzę nad czasem i przestrzenią, przemówi jego Autor - niezapomniany Roman Brandstaetter.
Poznań, maj 2002 r.
JAN KANTY PYTEL - Wstęp
EWA KRAWIECKA - Błogosławiona godzina powrotu
BARBARA BODAJ - Bądź spokojny. Życia nie zmarnowałeś. Impresje nad Pieśnią o moim Chrystusie
EDYTA BUGAJ-BRAUZE - Teszuvah w Powrocie syna marnotrawnego
EUGENIA BRODNICKA - Refleksje i wrażenia po lekturze utworów oraz po spotkaniu z pisarzem
ROMANA BRZEZIŃSKA - Prorok wśród gawiedzi
PRZEMYSŁAW BYSTRZYCKI - Pan Roman. Studium kontaktu
JERZY CHMIEL - Kolędowe spotkanie
WŁADYSŁAW FENRYCH - Wspomnienie
JAN GRZEGORCZYK - Gorzka jest wieczność bez ptaków
STANISŁAW JASTRZĘBSKI - W kręgu teatralnym
IZABELA JEŻEWSKA - Pamiętam
BARBARA PIASECKA-JOHNSON - Język polski znaczy biblijny (rozmowę przeprowadziła Małgorzata Derwich)
PAWEŁ KOCHANIEWICZ - Świat nadprzyrodzony w Jezusie z Nazarethu
MIROSŁAWA OŁDAKOWSKA-KUFLOWA - Spotkanie z Jezusem z Nazarethu
DARIUSZ KULESZA - Antyczna trylogia chrześcijańska. Odys płaczący, Medea, Śmierć na wybrzeżu Artemidy
AGNIESZKA KWIATKOWSKA - Rzeka pytań, rzeka problemów. Pieśń o moim Chrystusie na lekcjach języka polskiego w szkole średniej
ZOFIA LEITGEBER - Brandstaetter - Winogradzianin
ABP HENRYK MUSZYŃSKI - Spotkanie
SWIETŁANA PANICH - Spotkanie we śnie
JAN KANTY PYTEL - Dziękuję za recenzję
ANASTAZJA SEUL - Żywot własny Romana Brandstaettera pisany Biblią
JOANNA SZCZEPANIAK - O twórczości odpowiedzialnej
OLGA TRZEBIATOWSKA-TRZECIAK - Pozostała pustka
ANDRZEJ TUREK - "Mała ojczyzna" Romana Brandstaettera
SERGIUSZ STERNA-WACHOWIAK - Mistrz złotej litery
JOLANTA WITEK - W kręgu korespondencji
MARIAN WOLNIEWICZ - Sługa Słowa
KATARZYNA ZAGÓRSKA - Głos innego pokolenia
RYSZARD ZAJĄCZKOWSKI - Współczesne oblicza midraszu. Romana Brandstaettera i Tadeusza Żychiewicza spojrzenie na Biblię
JANUSZ ZIÓŁKOWSKI - Dla mnie Brandstaetter ciągle żyje
ZENON ZIÓŁKOWSKI - Moja przygoda z Romanem Brandstaetterem
NOTY O AUTORACH