Ksiądz Władysław Koska
(+ 28 stycznia 2003 r.)
Dnia 28 stycznia 2003 roku Ksiądz Władysław Koska przeszedł przez bramę pokornych i został włączony w odwieczną teraźniejszość Boga. Dnia 31 stycznia 2003 r. w dostojnej Kolegiacie Poznańskiej przez którą w ciągu XX wieku przemaszerowali wspaniali kapłani przypominający jasne pochodnie", odbywały się ceremonie pogrzebowe.
W Kolegiacie zgromadzili się krewni i przyjaciele Zmarłego, a zwłaszcza imponująca liczba kapłanów, którzy manifestowali swoją koinonia z szeroko znanym i powszechnie cenionym kanonikiem gremialnym Czcigodnej Fary, którą chwałą okryli giganci ducha, m.in. prałaci: ks. Ignacy Prądzyński, ks. Antoni Stychel, ks. Paweł Steinmetz, ks. Stanisław Adamski i hetman Poznania ks. Józef Jany. Celebracji Eucharystii przewodniczył Pasterz Winnicy Poznańskiej, Ksiądz Arcybiskup Stanisław Gądecki, Metropolita Poznański, otoczony dużym wieńcem kapłanów-koncelebransów. Pasterz Archidiecezji po liturgicznym powitaniu nakreślił znamienne cechy osobowości Zmarłego i Jego wielorakie prace na płaszczyźnie kapłańskiej i katechetycznej dla Kościoła. Wszystko to, co dokonał Zmarły Kapłan brało początek i wypełnienie od Tego, którego Pasterz-Celebrans wielbił słowami Prefacji: On jest Zbawicielem świata. On jest Życiem ludzi. On jest zmartwychwstaniem umarłych". Mowę pogrzebową głosił ks. profesor Jan Kanty Pytel. Kaznodzieja rzucił światło na drogę ks. Koski do kapłaństwa. Poszedł On do Arcybiskupiego Seminarium Duchownego w Gnieźnie po dwóch latach studiów polonistyki na Uniwersytecie Poznańskim. Kiedy udawał się do Gniezna, na peronie żegnały go dwie koleżanki i kolega. Tworzyli w czasie studiów uniwersyteckich przyjazną czwórkę". Z tej racji otrzymał 4 róże, aby złożył je na ołtarzu w kaplicy seminaryjnej na znak jedności w służbie Bogu. Po wielu latach w 75. rocznicę urodzin otrzymał ponownie róże w zwielokrotnionej ilości. Doszły róże małżeńskie oraz przyjazne od dwóch dziewcząt spokrewnionych z profesor Moniką Gruchmanową, żoną zasłużonego rektora-profesora Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Dom Moniki Gruchmanowej i jej Męża pozostawał przez cały czas piękną przystanią wzorowego kapłana.
Kaznodzieja nawiązał do przejścia Władysława Koski z Gniezna do Poznania, gdzie witał go napis: Oto jest brama Pana, przez nią wejdą sprawiedliwi (Ps 118, 20). I przeszedł przez bramę i został włączony w jedyne i wieczne kapłaństwo Chrystusa. Kaznodzieja wysławiał wiarę Zmarłego Kapłana. Odtwarzał On bowiem na swój sposób wiarę Mojżesza, którą podziwiało Pismo (Mojżesz przez wiarę) wytrwał, jakby (na oczy) widział Niewidzialnego (Hbr 11, 27).
Ksiądz Koska przez swoją wiarę wszedł w dziedzictwo wiary pisarza chrześcijańskiego Orygenesa, który złożył szokujące żarliwością wyznanie: W oczach innych uchodzę za Twoją prawicę i pełnię jako ksiądz misję głoszenia Twego słowa, gdybym mimo to sprzeniewierzył się w czymkolwiek nauce Kościoła lub zasadom Ewangelii i stał się przez to zgorszeniem dla Kościoła, niech cały Kościół jednomyślną decyzją odetnie mnie, swoją prawicę, i odrzuci daleko od siebie". Spośród wielu zalet Ks. Władysława Koski kaznodzieja podkreślił Jego służebną postawę koleżeńską, która była odwzorowywaniem przykładu Chrystusa-Sługi!
Władysław Koska urodził się 8 marca 1923 roku jako syn Piotra i Franciszki z domu Cichocka w Piechaninie, na terenie parafii pw. Św. Michała Archanioła w Czempiniu. Wojna pokrzywiła Jego drogi życiowe i pokrzyżowała życiowe plany. W 1942 roku zmarł Jego ojciec, stąd warunki domowe zmuszały Go do pracy, a mimo to w 1946 roku ukończył szkołę średnią. Po maturze rozpoczął studia na Wydziale Filologii Polskiej Uniwersytetu Poznańskiego. Po dwóch latach odpowiedział na łaskę powołania do kapłaństwa. Jego studia w Gnieźnie (1948-1950) i w Poznaniu (1950-1954) przebiegały chlubnie pod względem naukowym. Na rigorozum i approbaticum w 1954 roku otrzymał oceny optime (celująco), co upamiętnione zostało w kronice seminaryjnej.
We wniosku o udzielenie święceń kapłańskich młody diakon zaznaczał, że jest świadom obowiązków, które podejmuje, ale liczy na pomoc Bożą. Odwoływanie do pomocy Bożej często przewijało się we wnioskach i wypowiedziach Władysława Koski.
Święcenia kapłańskie przyjął we Farze Poznańskiej 27 maja 1954 roku. Potem pracował gorliwie w wielu parafiach. Był kolejno wikariuszem w Szamotułach (1954-1955), w Śmiglu (1955-1956), w parafii Św. Michała Archanioła w Poznaniu (1956-1962), we Farze Poznańskiej (1962-1963) oraz w parafii Świętego Krzyża w Poznaniu (1963-1965).
W latach 1965-1968 odbywał studia specjalistyczne z katechetyki, które uwieńczył laurem doktorskim z teologii w 1969 roku na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.
Po doktoracie z dniem 1 września 1968 roku został powołany na instruktora katechetycznego przy Referacie Katechetycznym Kurii Metropolitalnej w Poznaniu i w związku z tym prowadził ćwiczenia z zakresu katechetyki oraz od 1 października 1968 roku również wykłady. Od 1 stycznia 1971 r. do 1973 r. pełnił obowiązki duszpasterskie pracującej młodzieży męskiej i żeńskiej oraz rozpoczął przygotowywanie katechez dla młodzieży.
W latach 1972-1985 pełnił obowiązki wizytatora do spraw katechizacji i wychowania Archidiecezji Poznańskiej. W 1981 roku otrzymał nominację na archidiecezjalnego duszpasterza nauczycieli i wychowawców, a ponadto na cenzora ksiąg o treści religijnej. Już w 1985 roku Ksiądz Władysław Koska czuł, że nosi w sobie konanie Jezusa w swoim ciele (por. 1 Kor 4, 10), dlatego zwrócił się z prośbą do arcybiskupa poznańskiego o ograniczenie zajęć wyłącznie do pracy dydaktycznej na Papieskim Wydziale Teologicznym w Poznaniu
i tam prowadził wykłady z katechetyki, pedagogiki i seminaria naukowe. Działalność Księdza Władysława Koski na polu naukowym była owocna. Pod Jego kierunkiem powstało 97 prac magisterskich i 11 licencjackich, a bibliografia jego prac osiągnęła liczbę 124 pozycje. Na ten dorobek składały się recenzje, propozycje katechetyczne, homilie i varia.
Piękną kartę w życiorysie Księdza Władysława Koski stanowi jedenastoletni trud redaktora naczelnego dwumiesięcznika Katecheta (1986-1997). To właśnie pozwalało Mu na ukształtowanie oblicza katechetycznego w Polsce. Pracę redakcyjną wykonywał z dużym poświęceniem.
W latach 1992-1993 na mocy dekretu Metropolity Poznańskiego wchodził w skład Komisji Głównej Poznańskiego Synodu Archidiecezjalnego, a jednocześnie przewodniczył Komisji Wychowania Katechetycznego. Za długoletnią i ofiarną pracę na niwie Kościoła Poznańskiego dnia 19 grudnia 1988 roku został mianowany kanonikiem gremialnym Kapituły Kolegiackiej w Poznaniu.
W czasie mej służby jako dziekana Papieskiego Wydziału Teologicznego (1981-1987) Ksiądz Koska zamierzał przeprowadzić na podstawie całego dorobku naukowego kolokwium habilitacyjne na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Rada Wydziału Teologicznego zażądała jednak specjalnej rozprawy habilitacyjnej. Zwrócił się wtedy do mnie dziekan-profesor Wydziału Teologicznego ks. Stanisław Grzybek z korzystną dla Księdza Koski sugestią napisania pracy, ten jednak kategorycznie odmówił spełnienia tego wymogu. Osobiście uważałem, że Ksiądz Koska mógłby bez większych trudności wykorzystać oferowaną szansę i osiągnąć status samodzielnego pracownika nauki. Z czasem jednak okazało się, że dźwigał już onus cierpienia i skazany był na uciążliwe zabiegi okulistyczne, a jednak zachowywał spokój i humor. Przed zgonem poddał się operacji zaćmy na jedno oko i wtedy nie ukrywał swej radości, że widzi na nowo świat w jego pięknie. Ksiądz Władysław Koska był niezwykle koleżeński i ofiarny. Bywał na wszystkich zjazdach kursowych i uczestniczył we wszystkich pogrzebach kolegów kursowych z Gniezna i Poznania. Uosabiał typ zintegrowanej i dojrzałej osobowości. Punktualny, słowny, rozważny w wypowiedziach, daleki od uproszczonych opinii i sądów, imponował dużym poczuciem odpowiedzialności.
W otoczenie wnosił spokój i optymizm. Reprezentował model kapłana na dziś i jutro". Głęboko wierzący, w zdrowy sposób pobożny, osobowość kapłańską wznosił jakby wieżę na pięknym i mocnym fundamencie człowieczeństwa. Sprawy Boże traktował na serio. Miał żywe przeczucie tego, co się określa w teologii biblijnej fascinosum et tremendum". Dostrzegałem to, kiedy co roku w parafii Świętego Michała Archanioła celebrowaliśmy Eucharystię. Pięciu kapłanów z jednego rocznika. To piękne habitare in unum umożliwiał nam przezornie ksiądz proboszcz kanonik Zygmunt Thimm. Odwiedziłem Księdza Koskę rok przed śmiercią. W rozmowie wspominaliśmy z podziwem naszych seminaryjnych profesorów. Pamiętam, że wówczas Ksiądz Koska był wprost uwznioślony żywą wiarą księdza profesora Franciszka Dziaska. Kiedy ten zapowiadał wykład o jednej z największych tajemnic wiary, tj. o Wcieleniu, chylił się przy katedrze profesorskiej w kornej modlitwie do Ducha Świętego, aby jemu i studentom udzielił swego światła i wiary. Przy jednym ze spotkań razem z księdzem kanonikiem Zygmuntem Thimmem postanowiliśmy spotykać się co kwartał. Gnała nas tęsknota za kapłańską i kursową koinonia". Szkoda, niespodziewanie spotkaliśmy się na pogrzebie Księdza Władysława Koski we Farze, gdzie obaj byli wikariuszami i kanonikami Kapituły Kolegiackiej, a potem na Miłostowie, gdzie Ksiądz Arcybiskup Metropolita Stanisław Gądecki przewodniczył ceremoniom pogrzebowym i w imieniu Kościoła Modlącego się śpiewał słowa nadziei mocniejsze od spiżu: Niech nam da szczęśliwe życie wieczne z Chrystusem, który prawdziwie zmartwychwstał".
Ks. Jan Kanty Pytel
»powrót do poprzedniej strony« |