Droga doskonałości Św.
Teresa od Jezusa (Teresa de Cepeda y Ahumada)
Rozdział 35
Mówi w dalszym ciągu o potrzebie
skupienia wewnętrznego po Komunii św. i kończy
gorącą prośbą do Ojca Przedwiecznego.
1. Szeroko się nad tym
przedmiotem rozwiodłam pomimo że już przedtem,
mówiąc o modlitwie skupienia, obszernie nad nim
się zastanawiałam; uczyniłam to dlatego, abyście
dobrze zrozumiały niezmierną ważność tego wejścia
w siebie i zostawania sam na sam z Bogiem po
przyjęciu Komunii świętej. Ale i w te dni, w które
nie jest wam dane przystąpić do Stołu Pańskiego,
nikt wam nie broni w czasie Mszy świętej
komunikować duchowo; tak samo jak przed Komunią
rzeczywistą, możecie tu wzbudzać w sobie gorące
pożądanie przyjęcia Pana, zapraszać Go do siebie i
zamknąć się z Nim w przybytku serca waszego Tak
czyniąc, odniesiecie dla duszy wielki pożytek.
Dziwnie głęboko bowiem przez taką Komunię duchową
miłość Pana Jezusa do serca się wraża i ile razy
przysposabiamy się do przyjęcia Go, nigdy On nie
zaniecha, różnymi sposobami, dla nas
niezrozumiałymi, udzielić nam łask i darów
swoich.
Podobnie jak ogień, chociażby był
wielki i silny, nie zagrzeje cię, jeśli się
trzymasz z daleka od niego i będzie ci zimno, choć
może mniej, niż gdybyś go wcale nie widziała - ale
gdy się przybliżysz i ręce do niego wyciągniesz,
zimno ustąpi i błogie ciepło owieje cię i
przeniknie, tak i Pan Jezus jest wielkim
ogniskiem, wszędy szerzącym dokoła ciepło miłości
swojej; ale dobrze się przy tym ogniu ten tylko
zagrzeje, kto blisko do niego przystąpi. Gdy dusza
jest przysposobiona - pragnieniem przyjęcia Go i
złączenia się z Nim - jedna iskierka z tego
ogniska na nią padająca, zapali ją całą i jedna
chwila przebyta przy Nim pozostawia ją rozgrzaną
na długie godziny.
2. Zważcie, córki, że
choćbyście z początku nie doznawały pożądanej
pociechy (owszem, bądźcie przygotowane na to, że
diabeł, wiedząc jaka mu tu szkoda grozi, będzie
wam przeszkadzał i nękał was uciskiem serca,
wmawiając w was, że na innej drodze łatwiej by wam
było znaleźć pożywienie dla pobożności waszej,
którego tu z tak wielkim utrudzeniem, a tak małym
skutkiem szukacie), nie powinnyście jednak
opuszczać tego sposobu modlitwy; po tym pozna Pan,
czy Go prawdziwie miłujecie. Pomnijcie, jak mało
jest dusz, które Mu towarzyszą w cierpieniu i
strapieniu; za to niewiele, co ucierpicie dla
Niego, boska hojność Jego sowicie wam odpłaci.
Pomnijcie jeszcze, ilu jest takich, którzy nie
tylko nie chcą zostawać z Nim, ale jeszcze z
wielką zelżywością wypędzają Go od siebie.
Powinnyśmy zatem przecierpieć coś dla okazania Mu,
iż pragniemy szczęścia oglądania Go kiedyś. I
kiedy On wszystko to znosi i będzie znosił aż do
końca świata dla miłości choćby jednej duszy,
która Go pragnie przyjąć z miłością i zatrzymać u
siebie, starajcie się, by każda z was była tą
wybraną. Bo gdyby nie znalazła się żadna taka,
snadź nie pozwoliłby na to Ojciec Przedwieczny, by
Syn Jego dłużej jeszcze mieszkał między nami. Jest
On jednak takim Przyjacielem tych, co Go kochają i
tak łaskawym dla prawdziwych sług swoich Panem, iż
widząc gorące pragnienie Boskiego Syna swego, nie
chce kłaść tamy temu wielkiemu dziełu Jego, w
którym tak wspaniale jaśnieje miłość Jego dla
Ojca.
3. Ojcze Święty, który jesteś w
niebie, kiedy taka była wola Twoja, iż zgodziłeś
się na takie dla nas poniżenie się Syna Twego, że
zaiste nie mogłeś odrzucić ofiary Jego, tak
wielkie dobro i szczęście nasze na celu mającej,
niechże - jak mówiłam już wyżej - choć ktoś się
znajdzie, kto by za tym tak sponiewieranym Synem
Twoim przemówił, skoro On sam nigdy w obronie
swojej nie stawał. Bądźmy my takimi, córki, i choć
niegodne, błagajmy w Imię Jego Ojca naszego, aby w
boskiej wielmożności swojej raczył zaradzić temu,
by najsłodszy Jezus nasz, za to wyniszczenie
siebie i za ten niepojęty dar - nie był tak
niegodnie przez nas traktowany. I kiedy tenże
Boski Syn Jego taki ustanowił skuteczny środek
przebłagania gniewu w tej Przenajświętszej
Ofierze, w której na każdy dzień Jego samego
ofiarujemy, niechże ta Ofiara Najdroższa okaże
skuteczność swoją, by mocą jej powstrzymane, nie
szerzyły się dalej te straszne zniewagi i
świętokradztwa, jakie w tylu miejscach wyrządzają
się Boskiemu Sakramentowi przez bezbożnych
heretyków, gdzie tyle jest spustoszonych świątyń,
tylu kapłanów pomordowanych i tylu ludzi
pozbawionych sakramentów.
4. Jak to może być, Panie Boże
mój? Albo już połóż koniec światu, albo ukróć te
straszliwe niegodziwości, których widoku żadne
serce nie zniesie, choćby tak grzeszne jak nasze.
I Ty, Ojcze Przedwieczny, błagam, dłużej nie znoś
tego! Powstrzymaj boską mocą Twoją ten pożar, aby
nie szerzył dalej spustoszeń. Pomnij, że Syn Twój
jeszcze mieszka na tym świecie. W imię należnego
Mu uszanowania niech już będzie koniec tym
wstrętnym i sprośnym brzydkościom; boskiej
piękności i czystości Jego nie przystoi mieszkać w
domu, w którym takie rzeczy się dzieją. Uczyń to,
Panie, nie dla nas niegodnych zmiłowania Twego,
ale dla Syna Twego! Nie śmiemy Go prosić, byś Go
zabrał od nas, bo co byłoby z nami? Wszak to jest
jedyny zastaw, który Twój gniew może
ułagodzić!
5. O, Panie! Gdybym to miała
prawo domagać się od Ciebie natarczywie tej łaski!
Obym mogła, w czymkolwiek usłużywszy Tobie, prosić
Cię o nią w zamian za te usługi moje, bo Ty żadnej
nie zostawiasz bez nagrody! Ale niestety, żadnej
przed Tobą nie mam zasługi; może nawet ja sama
zagniewałam Ciebie i tak grzechami moimi stałam
się przyczyną tych nieszczęść! Cóż więc mogę
uczynić innego, Panie, jenot o, że ofiaruję Tobie
ten Chleb Najświętszy i wziąwszy go od Ciebie,
Tobie go oddam? Przez zasługi Jego błagam Ciebie,
byś mi udzielił tej łaski, której On tak ze wszech
miar jest godzien. Więc spraw już, Panie, spraw,
by ucichło to morze! Niech ustaną te nawałności, z
którymi wciąż walczyć musi łódź Kościoła Twego.
Ratuj nas, Panie, bo
giniemy. |