Droga doskonałości Św.
Teresa od Jezusa (Teresa de Cepeda y Ahumada)
Rozdział 31
Mówi dalej o tym samym
przedmiocie. Objaśnia, co to jest modlitwa
odpocznienia. Podaje niektóre przestrogi dla
tych, co jej dostąpili. Rozdział to bardzo
ważny.
1. O tej więc modlitwie
odpocznienia chcę wam tu nieco powiedzieć, córki,
w której, o ile rzecz rozumiem, Pan daje nam
pierwszy jakoby znak, że słucha prośby naszej, i
że już tu na ziemi chce nam "dać niejaki początek
królestwa swego", abyśmy naprawdę święcili i
chwalili imię Jego, i innych do chwalenia Go
starali się przywodzić.
2. Jest to dar nadprzyrodzony,
którego o własnych siłach, chociażbyśmy się
usilnie starali, osiągnąć nie zdołamy. Dusza
wchodzi tu, czyli raczej Pan sam obecnością swoją
wprowadza ją w stan głębokiego pokoju, podobnie
jak to uczynił Symeonowi sprawiedliwemu, i
wszystkie jej władze uciszają się. Poznaje wtedy w
sposób inny i nierównie wyższy, niż się poznaje
zmysłami, że jest blisko przy Bogu swoim, że gdyby
nieco więcej jeszcze się zbliżyła, stałaby się
jedno z Nim przez zjednoczenie. Nie dzieje się to
tak, żeby Go widziała oczyma ciała ani oczyma
duszy. Tak i Symeon, trzymając Boga na rękach
swoich, oczyma widział tylko ubożuchne Dzieciątko;
i sądząc po spowiciu Jego członków i po małej
gromadce stanowiącej orszak Jego, mógł Je raczej
poczytywać za nędzne jakieś niebożątko, za dziecko
ubogich rodziców niż za Syna Ojca Niebieskiego;
ale Dzieciątko samo mu objawiło siebie. W podobny
sposób i tu dusza Go poznaje, choć nie z taką
jasnością, bo jeszcze nie wie, jak to poznaje.
Widzi tylko, że jest w królestwie albo
przynajmniej przy boku Króla, który ma jej dać to
królestwo, i taka ją wobec Niego głęboka cześć
przenika że ani śmie o cokolwiek Go prosić.
Doznaje tu pewnego jakby omdlenia wszystkich władz
swoich, wewnętrznych i zewnętrznych, tak iż
człowiek zewnętrzny (to jest "ciało", byście mnie
lepiej zrozumiały) chciałby się powstrzymać od
najlżejszego poruszenia. I podobnie jak podróżny,
gdy już dojdzie blisko kresu swojej drogi, siada
na chwilę i odpoczywa, by móc tym szybciej drogę
przebyć, tak i ciało doznaje tu słodkiego
uspokojenia, w którym się podwajają jego siły.
3. Odczuwa tu ciało największą
rozkosz, a dusza wielkie zadowolenie. Jest tak
rozradowana samym widokiem źródła, że i bez picia
jest w swym pragnieniu nasycona. Nic już, zdaje
się jej, nie pozostaje, czego by jeszcze pragnąć
miała. Władze jej są uciszone, jakby bezwładne,
wszystko je skłania do miłości, nie są jednak
całkiem zagubione, ponieważ mogą czuć i czują, co
się dzieje i pozostają wolne. Wola jest tu
ujarzmiona i jeśli coś może jej sprawić
cierpienie, to myśl, że musi wrócić do wolności.
Umysł nie pragnie nic pojmować, pamięć niczym się
zajmować. Ciało chciałoby uniknąć wszelkiego
poruszenia, aby mu ciszy jego nic nie przerywało.
Mówić tu człowiekowi przychodzi z trudnością; nim
zmówi jedno Ojcze nasz, upłynie nieraz cała
godzina. Tak mu blisko do Pana, że czuje, iż
zrozumie Go i będzie zrozumiany za najmniejszym
znakiem. Słowem, jest tu już dusza w pałacu,
blisko Króla swego, jest w :królestwie Jego", w
którego posiadanie Pan już tu zaczyna ją
wprowadzać. Zdaje się jej, że już nie jest na tym
świecie; pragnęłaby nigdy już go nie widzieć ani o
nim słyszeć, a widzieć i słuchać tylko Boga swego.
Nic jej już nie dolega; i czuje, że nie ma nic, co
by ją dręczyć mogło. Słowem, dopóki trwa ten stan,
dusza upojona potokiem rozkoszy i uszczęśliwienia,
który ją zalewa, niczego już nie pragnie, tylko
powtarza za św. Piotrem: "Panie, postawię tu trzy
namioty".
4. Niekiedy, owszem nawet
często, wraz z tą modlitwą odpocznienia Bóg użycza
duszy jeszcze drugiej łaski, bardzo trudnej do
zrozumienia dla tego, kto jej sam nie doznał;
która z was jej dostąpiła, ta od razu zrozumie i
będzie to wielką dla niej pociechą dowiedzieć się,
na czym ta łaska się zasadza. Gdy modlitwa
odpocznienia dosięga wysokiego stopnia i trwa czas
dłuższy, sądzę, że wola nie mogłaby tak długo
zostawać w zupełnym spokoju, gdyby nie była czymś
jakby uwięziona. Nieraz bowiem dzień cały albo dwa
dni dusza, sama nie rozumiejąc jak, pozostaje w
tym stanie wewnętrznego uszczęśliwienia. W rzeczy
samej, oddając się w tym stanie jakiemu zajęciu,
czuje się, że człowiek nie jest tu samym sobą, że
nieobecna jest główna władza duszy, to jest wola,
która, jak sądzę, złączona jest wówczas z Bogiem,
pozostawiając innym władzom swobodę zajmowania się
sprawami służby Bożej. Władze te w tym stanie
nierównie większą okazują zdolność, ale tylko do
służby Bożej, bo do spraw świeckich przeciwnie,
bywają odrętwiałe i nieraz jakby zupełnie
nieprzytomne.
5. Wielka to łaska Pana, której
jeśli kto dostąpi, wysoko ją sobie cenić powinien;
życie bowiem czynne idzie tu w parze z
kontemplacyjnym. Wola bowiem spełnia swą pracę nie
wiedząc nawet jak, i pogrążona jest w
kontemplacji; rozum zaś i pamięć spełniają posługi
Marty, tak iż obie siostry, Marta i Maria, idą tu
z sobą ręka w rękę.
Znam jedną osobę, którą Pan często w
ten stan przenosił; nie pojmując, jak to być może,
zapytała o radę pewnego męża wysoko bogomyślnego,
i ten dopiero uspokoił ją, zapewniając, że to
rzecz bardzo możliwa i że jemu to nieraz się
zdarza. Z wielkiego więc zadowolenia, jakiego
dusza doznaje w tym stanie modlitwy odpocznienia,
wnoszę, że przez cały czas jego trwania władza
główna, to jest wola, musi w prawie ciągłym
zostawać zjednoczeniu z Panem, który sam mocen
jest tak ją uszczęśliwić.
6. Ponieważ mi wiadomo, że Pan
z dobroci swojej raczył niektórym z was, siostry,
tej wysokiej łaski użyczyć, sądzę, że będzie
dobrze podać wam tu kilka rad i przestróg w tym
przedmiocie.
Najpierw więc zdarza się nieraz, że
któraś widząc siebie opływającą w takie
uszczęśliwienie, a nie rozumiejąc, jakim sposobem
ono jej przyszło, albo przynajmniej wiedząc, że
nie mogła go własnymi siłami osiągnąć, ulegnie
pokusie i wyobrazi sobie, że zdoła własną
usilnością tę łaskę w sobie zatrzymać i w tej
myśli nawet odetchnąć nie śmie, aby jej nie
uciekła. Wielkie to dzieciństwo; jak nie jest w
mocy naszej sprawić, by słońce wzeszło, tak,
również nie zdołamy zatrzymać go, aby o swoim
czasie nie zaszło. Modlitwa odpocznienia jest to
łaska nadprzyrodzona, całkiem niezależna od woli i
usilności naszej. Jeden chyba tylko może być
sposób zatrzymania czy przedłużenia jej: jasne
uznanie, że i przyjście jej, i odejście nie jest w
naszej możności, a przyjęcie jej z dziękczynieniem
i z wyznaniem, żeśmy najzupełniej niegodni na nią
zasłużyć, niech nie będzie w wielu słowach, jeno
na sposób celnika, spuszczając oczy z pokorą.
7. Dobrze jest w tym stanie
postarać się o większą samotność, aby dać miejsce
Panu i pozostawić Mu swobodę działania i
rozporządzania nami jak rzeczą swoją. Co najwyżej,
od czasu do czasu, wymówić z cicha jakie słowo
miłością tchnące, jakby lekkie dmuchnięcie na
płomień gasnący, aby go znowu rozniecić; ale póki
płomień się pali, dmuchanie niepotrzebne. Lekkie,
mówię, ma być dmuchnięcie i słowo ciche a krótkie,
aby rozum wielością słów nie zaprzątnął woli.
8. Drugą moją przestrogę dobrze
zachowajcie w pamięci, bo jest bardzo ważna. Nie
dziwcie się i nie trwóżcie, jeśli kiedy w tym
stanie będąc, znajdziecie trudność albo niemożność
w opanowaniu pozostałych dwu władz, rozumu i
pamięci. Zdarza się często, że gdy dusza w
najgłębszym zostaje odpocznieniu, rozum jakby
nieprzytomny pomiarkować się nie może, jak gdyby
nie u niego się działo to, co się dzieje; zdaje mu
się, jak gdyby był tylko gościem w domu własnym i,
niezadowolony z tej gościny, szuka sobie innych,
bo nie wie, jak to dobrze trwać niezmiennie we
własnym jestestwie swoim. Być może jednak, że to
mój umysł tylko taki i że u innych dzieje się
inaczej. Co do mnie, wyznaję, że nieraz, wobec tej
zmienności myśli moich, której zaradzić nie
zdołam, wolałabym umrzeć. Czasem jednak bywa i
tak, że rozum spokojnie siedzi w domu i dotrzymuje
towarzystwa woli. Wtedy, gdy wszystkie trzy władze
zgodnie z sobą idą ręka w rękę, dusza doznaje
jakby już przeczucia chwały i szczęśliwości
niebieskiej, jako gdy dwoje małżonków żyje z sobą
w miłości i zgodzie i czego jedno chce, tego chce
i drugie; ale gdy jedna strona wszczyna rozterki i
swary, obie stąd mają niepokój i przykrość.
Niechże więc wola, gdy jest w tym stanie
odpocznienia, nie zważa na rozum i tyle się
troszczy o niego, co o brednie wariata; bo gdyby
go chciała pociągnąć do siebie przemocą, tym samym
wyszłaby nieco ze spokoju swego. I tak modlitwa
jej doznałaby utrudnienia, bez żadnego dla niej
pożytku, a z utratą tego, co Pan jej daje bez
żadnego trudu.
9. Przychodzi mi tu na myśl
pewne porównanie przypadające doskonale do rzeczy,
dobrze je więc weźcie pod uwagę! Dusza w tym
stanie modlitwy odpocznienia podobna jest do
dziecięcia jeszcze ssącego piersi, które matka
trzyma na łonie i sama mu pokarm zapuszcza w usta,
a dziecko tylko go połyka i słodkością jego się
lubuje, nie poruszając nawet wargami. W podobny
sposób tutaj wola pała miłością bez pomocy rozumu
i bez natężenia myśli poznaje, że jest z Panem, bo
taka jest wola Jego i bez żadnego trudu ni pracy
wciąga w siebie to mleko, które Pan do ust jej
podaje i napawa się słodkością jego, czując to i
widząc, że Pan sam własną ręką swoją tę rozkosz na
nią wylewa i nią się cieszy. Nie rozbiera w myśli
ani się troszczy o zrozumienie, jakim sposobem tej
rozkoszy doznaje i co to jest ta rozkosz, którą
się zachwyca; pozostaje w zupełnym zapomnieniu o
sobie, pewna tego, że Ten, który jest przy niej,
myśli o niej i daje jej czego potrzeba. Gdyby zaś
chciała borykać się z rozumem i zmuszać go, aby
poszedł za nią i brał udział w jej
uszczęśliwieniu, nie mogąc temu podołać, uroni
jeszcze z ust ono mleko Boże i pokarm ten
niebieski utraci.
10. Modlitwa odpocznienia tym
się różni od zupełnego zjednoczenia się duszy z
Bogiem, że w tej ostatniej dusza już nie usty, jak
dziecko u piersi matki, wchłania w siebie boski
ten pokarm, ale go znajduje już gotowy we wnętrzu
swoim, choć pojąć nie zdoła, jakim sposobem Pan go
tam wprowadził. Tu zaś dusza musi przyłożyć nieco
pracy własnej, chociaż w tym słodkim, jakim się
cieszy odpocznieniu, pracy tej prawie nie czuje.
Dręczy ją także rozum, od czego w zupełnym
zjednoczeniu jest wolna, bo wtedy wszystkie trzy
władze utrzymane są w zawieszeniu mocą Tego, który
je stworzył, a który taką je rozkoszą upaja, iż
całe są w niej pogrążone, nie pojmując i nie
pytając, jakim sposobem jej, dostąpiły. W
modlitwie odpocznienia dusza, jak mówiłam, czuje w
sobie wielkie, dziwnie spokojne uszczęśliwienie
woli; na czym ono się zasadza, tego dokładnie
sobie określić nie zdoła. To tylko wie i czuje z
niewątpliwą pewnością, że uszczęśliwienie to
niewypowiedzianie się różni od wszelkich pociech
tej ziemi, że wszystek świat i wszystkie
przyjemności jego, choćby je posiadała, nie
zdołałyby dać jej takiego zadowolenia; bo
zadowolenie to jest w samym wnętrzu woli i na
wskroś ją przenika - gdy przeciwnie, wszelkie
pociechy ziemskie dotykają jej, rzec by można,
tylko zewnętrznie, jakby samej tylko zwierzchniej
łupiny. - Gdy więc z łaski Boga dano ci będzie
dojść do tego tak wysokiego stopnia modlitwy
(która jest, jak mówiłam, nadprzyrodzona),
jakkolwiek by rozum - czyli, jaśniej mówiąc, myśli
twoje - rozpierzchł się na wszelkiego rodzaju
błahostki, śmiej się z niego i nie zwracaj nań
uwagi, jak na wariata i nie wychodź z odpocznienia
swego, niech on sobie błąka się i dokazuje jak
chce, raz w raz odlatując, to znowu przylatując.
Panią i władczynią w domu twoim jest wola, ona mu
w końcu da radę nie tracąc pokoju swego, nie
potrzebujesz się więc o to troszczyć. Gdyby zaś
chciała ciągnąć go gwałtem, sama by siebie
pozbawiła tej władzy i przewagi, którą ma nad nim
o tyle, o ile pożywa ten boski pokarm, którym Pan
ją posila, a któremu ujęłaby skuteczności i siły,
gdyby goniąc za rozproszonymi myślami, wyszła ze
skupienia i spokoju swego; i tak ani ona nic by na
tym nie wygrała, ani rozum, ale ponieśliby szkodę
oboje. Kto obejmuje szeroko, skąpo uchwyci, mówi
przysłowie; sprawdza się ono i tutaj.
Doświadczenie da zrozumienie tych rzeczy; kto ich
nie doświadczył, temu wydadzą się ciemne i na nic
niepotrzebne i nie dziwię się temu. Ale ktokolwiek
ma choć nieco doświadczenia tych przejść
wewnętrznych, ten, jak mówiłam, łatwo zrozumie i
korzyść odniesie z tego, co tu napisałam i dzięki
będzie czynił Panu, że z łaski Jego zdołałam to
nieco objaśnić.
11. Ostateczny więc z tego
wszystkiego wniosek taki, że dusza, gdy dojdzie do
tego stanu modlitwy, pewny w nim ma znak i dowód,
że Ojciec Przedwieczny wysłuchał jej prośby, że
przyszło do niej królestwo Jego. O, jakaż to
szczęśliwa prośba, którą upraszamy sobie takie
dobro, wyższe nad pojęcie nasze! O, jaki to
szczęśliwy sposób modlitwy! Stąd też gorąco tego
pragnę, siostry, byśmy pilnie zważały, jakim
sercem i w jakim duchu odmawiamy tę modlitwę
Ojcze nasz i inne ustne modlitwy. Rzecz
bowiem jasna, że gdy Pan użyczy nam tej łaski,
żadna już troska o rzeczy światowe w sercach
naszych pozostać nie powinna; gdzie wnijdzie Pan
wszystkiego świata, tam potrzeba, by przed
obecnością Jego wszystek świat ustąpił. Nie mówię,
by wszyscy, którzy dostąpili tej łaski, koniecznie
już mieli być całkiem oderwani od świata, ale
potrzeba, by widzieli, czego im nie dostawa,
upokorzyli się i starali się odrywać od
wszystkiego, gdyż bez tego nie może być postępu.
Gdy Bóg udziela jakiejś duszy takich zadatków
miłości swojej, jest to znak, że do wielkich ją
rzeczy przeznacza i jeśliby tylko sama nie
przeszkadzała działaniu Jego łaski, wysoko postąpi
w doskonałości Ale gdy widzi, że dusza, w której
dom wprowadził królestwo niebieskie, zwraca się
znowu do ziemi, takiej Pan nie tylko nie objawi
tajemnic w tym królestwie Jego ukrytych, ale i
samejże tej łaski rzadko tylko i na krótko jej
będzie użyczał.
12. Być może, że się mylę;
sądzę jednak i wiem, że nieraz tak się dzieje; z
tego też powodu tak mało jest dusz między tymi,
które zostały podniesione do tego stopnia
modlitwy, które by wyżej postąpiły w świętości. Bo
iż nie odpowiadają wiernie tak wielkiej łasce i
nie starają się o należne przysposobienie siebie
do otrzymania jej na nowo, i do tego jeszcze z rąk
odbierają Panu wolę swoją, którą On miał już za
oddaną i poniżają ją do rzeczy poziomych, Pan
zwraca się do innych dusz prawdziwie Go
miłujących, aby im użyczyć większej hojności
skarbów swoich, chociaż i tamtym nie odbiera tego,
co raz dał, jeśli jeno czyste chowają sumienie. Są
także dusze tak niewolniczo przywiązane do
odmawiania, choćby z pośpiechem, jakby za
pańszczyznę, mnóstwa różnych modlitw, które sobie
na każdy dzień postanowiły, że nawet gdy Pan
niejako im w ręce kładzie królestwo swoje, i daje
im tę modlitwę odpocznienia, ten pokój wewnętrzny,
one tej łaski do siebie nie dopuszczają i dalej
odmawiając swoje pacierze, co w ich przekonaniu
jest rzeczą ważniejszą i doskonalszą, nie zwracają
nawet uwagi na drogi dar, którym Pan chciał je
ubogacić.
13. Tego nie róbcie, siostry;
ale gdy Pan tę łaskę wam uczyni, pilne na nią
miejcie baczenie, aby tak drogiego skarbu nie
utracić i bądźcie pewne, że o wiele więcej znaczy
jedno słowo Modlitwy Pańskiej od czasu do czasu z
głębi serca wymówione niż wielokrotne, z
pośpiechem i bez zastanowienia tejże modlitwy
powtarzanie. Ten, do którego się modlicie, jest
tuż blisko was, nie może was nie usłyszeć.
Wierzajcie, że ten jest prawdziwy sposób chwalenia
Pana i święcenia Imienia Jego. Tym sposobem
bowiem, jako dzieci w domu ojca swego, wielbicie
Pana i wysławiacie Go gorętszym sercem i z
żarliwym pożądaniem, i z takim zadowoleniem
wewnętrznym, że będzie wam się zdawało rzeczą
wprost niepodobną, byście kiedy mogły zaprzestać
jeszcze służyć Jemu i miłować
Go. |