Droga doskonałości Św.
Teresa od Jezusa (Teresa de Cepeda y Ahumada)
Rozdział 30
Wskazuje, jak wiele na tym zależy,
byśmy rozumieli, o co prosimy na modlitwie.
Objaśnia te słowa Modlitwy Pańskiej: "Święć
się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje".
Dostosowuje je do modlitwy odpocznienia, o
której zaczyna mówić.
1. Nie ma chyba człowieka tak
nierozważnego, który by mając wnieść prośbę do
jakiej osoby poważnej, nie zastanowił się naprzód,
w jaki sposób ma ją przedstawić, aby tego, kogo
prosi, dobrze dla siebie usposobić, nie obrazić
go, przedstawić mu, o co ma prosić i na co mu
potrzeba tego, o co prosi. Z o ileż większą uwagą
i zastanowieniem należy nam przystępować do
Najświętszego Majestatu Ojca naszego w niebie, gdy
mamy Go prosić o rzeczy tak ważne i wielkie,
jakimi są te, o które najsłodszy nasz Pan Jezus
prosić nas nauczył? Niemało, jak sądzę, na tym
zależy, byśmy o tej prawdzie, tak prostej, nigdy
nie zapominali. Czyż więc nie mogłeś, Panie mój,
zamknąć modlitwy Twojej w jednym słowie, mówiąc:
"Daj nam, Ojcze, czego nam potrzeba?" Mówiąc do
Tego, który wie wszystko, dość byłoby tego jednego
słowa.
2. O Mądrości Przedwieczna! Dla
Ciebie i dla Ojca Twego dość było tego; tak też
modliłeś się w Ogrojcu, przedstawiłeś Ojcu
życzenie Twoje i trwogę, a potem zdałeś wszystko
na wolę Jego. Ale co do nas, wiesz, Panie, iż nie
tak jesteśmy poddani woli Ojca Twego, jak Ty
byłeś, że zatem w modlitwie, której nas chciałeś
nauczyć, trzeba było poszczególne prośby wymienić,
abyśmy i my, gdy się modlimy, pierwej zastanowili
się choć chwilę, czy to, o co prosić chcemy, jest
rzeczą pożyteczną ku zbawieniu, a jeśli nie,
raczej prośby zaniechali. Bo taka jest natura
nasza, że wolną wolą naszą zawsze skłaniając się
ku temu, co nam się podoba, nawet tego, co Bóg nam
daje, choć to niezawodnie rzecz najlepsza,
gotowiśmy nie przyjąć, dlatego jedynie, że nie
widzimy na razie, jaki z niej dla nas pożytek.
Podobni w tym jesteśmy do nędzarza, który nie
wierzy, że ktoś chce go wzbogacić, dlatego że mu
nie daje natychmiast pieniędzy do ręki.
3. O Boże wielki! Czemu to się
dzieje, że taką na obie strony mamy wiarę
drzemiącą, niezdolną przeniknąć nas do głębi duszy
pamięcią na tę prawdę, że niezawodnie czeka nas:
albo wieczna nagroda, albo wieczna kara! Potrzeba
więc, córki, byście dobrze rozumiały, o co
prosicie w Modlitwie Pańskiej, abyście, gdy Pan
raczy wam dać to, co w prośbach jej się zawiera,
nie odrzucały niebacznie daru Jego. Potrzeba
również, byście, gdy same o co Boga prosić
chcecie, pierwej dobrze się zastanowiły, czy
będzie to z pożytkiem duszy waszej, a jeśli się
przekonacie że nie, wtedy o taką rzecz nie
proście. Przede wszystkim zaś prośmy Pana, by w
boskiej łaskawości swojej raczył nas oświecić, bo
jesteśmy ślepi i tak "bez apetytu", że nie znosimy
pokarmów dających nam życie, a pożądamy strawy
sprowadzającej śmierć, i to jaką śmierć straszną,
śmierć wieczną!
4. Uczy nas zatem dobry Jezus,
abyśmy mówili te słowa, w których jest zawarta
prośba o przyjście do nas tego Bożego królestwa:
Święć się imię Twoje, przyjdź królestwo
Twoje.
Podziwiajcie tu, córki, mądrość
nieskończoną naszego Oblubieńca i rozważcie ze mną
te słowa Jego, abyśmy zrozumiały, jakie to
królestwo, o które tu prosimy. Wiedział Boski Pan
nasz, że nie zdołamy, tak jak należy, święcić,
chwalić, wielbić, sławić, wywyższać to święte Imię
Ojca Przedwiecznego, gdyby On sam nie wspomógł
słabości naszej, dając nam tu na ziemi królestwo
swoje. I dlatego Pan Jezus te dwie prośby połączył
i jedną przy drugiej postawił. Pragnąc tedy,
byście rozumiały, córki, o co w tych dwu prośbach
prosimy i jakie to wielkie rzeczy, o które prosimy
i jak bardzo potrzeba nam starać się o łaskę Tego,
który sam użyczyć ich nam może, chcę wam tu podać
moje tych słów rozumienie. Jeśli wam ono się nie
spodoba, możecie własnym rozważaniem innego
poszukać sobie wykładu; Boski Mistrz nasz wszelką
w tym względzie pozostawia nam swobodę, bylebyśmy
sąd nasz we wszystkim poddawali powadze Kościoła
jak i ja zawsze to czynię.
5. Wśród tych dóbr, którymi się
cieszy dusza w królestwie niebieskim, nie
najmniejszym jest to, że już nic nie ma wspólnego
z rzeczami tej ziemi.
Pokój i chwała przenikają aż do
głębi całe jej jestestwo; raduje się tym, że
wszyscy są uweseleni; nosi w sobie głębokie
uciszenie wewnętrzne; wszystka istność jej wzbiera
niewypowiedzianym weselem, iż wszyscy czczą,
chwalą i błogosławią Imię Pańskie, a nikt już Go
nie obraża; wszyscy Go miłują i ona także i
żadnego już innego zajęcia nie zna prócz miłości
Jego i nie może nie miłować, bo Go zna. Podobnież
i my, gdybyśmy Go znali, miłowalibyśmy Go, choć
nie tak doskonałą, jak wybrani w niebie, ale bez
porównania gorętszą miłością.
6. Zdawać by się mogło ze słów
moich, że, aby dobrze modlić się ustnie, potrzeba
nam być aniołami. Pewno, że pragnąłby tego Boski
nasz Mistrz, skoro nam każe modlić się tak
wzniosłą modlitwą; pewno też nie każe nam prosić o
rzeczy niemożliwe. A więc, przy pomocy łaski
Bożej, możliwą jest rzeczą, aby dusza jeszcze na
tym wygnaniu miłowała Boga podobną tej, jaka jest
w niebie, miłością, choć bez wątpienia nie tak
doskonałą jak ta, którą miłują Święci; oni już,
wyzwoleni z więzienia tego ciała, przybili
szczęśliwie do brzegu; my jeszcze jesteśmy w
drodze, jeszcze łódź nasza żegluje na pełnym
morzu. Ale bywają chwile wytchnienia dla dusz,
drogą modlitwy do ojczyzny niebieskiej dążących;
widząc je strudzone drogą, Pan niekiedy przenosi
je w pewien stan uspokojenia władz i odpocznienia
duszy, w którym jakoby pod osłoną znaków daje im
jasne widzenie i smak niejaki tych rzeczy, które
zgotował wybranym swoim, gdy kiedyś weźmie ich do
swego królestwa. Przedsmaku ich użycza i tym, co
tu na ziemi oddadzą się Jemu i o przyjście
królestwa Jego się modlą, aby z niego mieli
bezpieczną nadzieję, iż kiedyś pójdą napawać się
wiecznie pełnym zdrojem tych rozkoszy, których
teraz przez krótką chwilę i jakby kroplami dano im
jest kosztować.
7. Gdybym się nie obawiała
zarzutu, że odchodzę od rzeczy i znowu zaczynam
mówić o kontemplacji, ta prośba Modlitwy Pańskiej,
nad którą tu się zastanawiamy, dobrą by mi dała
sposobność do powiedzenia kilku słów o pewnym
stanie wewnętrznym, poprzedzającym czy
rozpoczynającym stan czystej kontemplacji, zwanym
przez tych, którzy go doznają, modlitwą
odpocznienia. Ale ponieważ zapowiedziałam, że będę
tu mówiła tylko o modlitwie ustnej, ktoś nie
mający w tych rzeczach doświadczenia może sądzić,
że te dwa rodzaje modlitwy nie mogą z sobą iść w
parze. Sama jednak nie podzielam tego zdania, bo
wiem z pewnością, że jeden bardzo dobrze godzi się
z drugim. Wybaczcie więc, że nieco bliżej tę rzecz
objaśnię. Wiem o niejednej duszy, którą Bóg z
prostej modlitwy ustnej - takiej jak ją opisałam -
w sposób dla nich samych niepojęty, nagle podnosi
do wysokiej kontemplacji. Znam jedną osobę, która
nigdy nie umiała się modlić inaczej, tylko ustnie;
ile razy spróbowała innego sposobu, w takie zawsze
wpadała roztargnienie, że sama sobie stawała się
nieznośna. Ale dałby Bóg, byśmy wszystkie tak się
modliły, jak ona! "Odmawiając Ojcze nasz,
zapatrywała się oczyma duszy na Zbawiciela krwią
własną zbroczonego i tak kilka godzin zostawała w
najgłębszym z Panem zjednoczeniu. Kiedyś przyszła
do mnie, mocno strapiona, żaląc mi się, że nie
potrafi rozmyślać i zawsze musi poprzestawać tylko
na modlitwie ustnej. Poczęłam ją tedy wypytywać,
jakie modlitwy odmawia i w jaki sposób; otóż
pokazało się, że odmawiając po prostu Ojcze nasz,
prawdziwą przy tym odbywała kontemplację, w której
Pan ją podnosił do najbliższego z sobą
zjednoczenia. I słusznie zasłużyła sobie na takie
łaski, bo życie jej całe obfitowało w cnoty.
Oddałam zatem chwałę Bogu, a jej mocno
zazdrościłam takiej modlitwy ustnej.
Więc, którzy jesteście przeciwni
kontemplacji, nie sądźcie, by ona i na was przyjść
nie mogła, jeśli ustne modlitwy wasze odmawiacie
tak, jak należy, i jeśli czyste macie
sumienie. |