Droga doskonałości Św.
Teresa od Jezusa (Teresa de Cepeda y Ahumada)
Rozdział 18
Dalszy ciąg o tym samym
przedmiocie i o tym, że w życiu kontemplacyjnym
nierównie większe są dla duszy cierpienia niż w
życiu czynnym. - Stanowi to pociechę dla tych
ostatnich.
1. Was, córki, których Bóg nie
prowadzi drogą kontemplacji, upewniam, że te,
które idą tą drogą, nie lżejszy od was mają krzyż
do noszenia; owszem, gdybyście widziały, w jaki
sposób Bóg z nimi się obchodzi, strach by was
ogarnął. Znam obie te drogi i wiem, że cierpienia,
jakie Bóg wkłada na kontemplacyjnych, są wprost
nieznośne i gdyby nie ten pokarm rozkoszy
wewnętrznych, którym ich posila, nie zdołaliby ich
wytrzymać. I nie dziw, bo prawdą jest niezawodną,
że których Bóg szczególną miłością miłuje, tych
prowadzi drogą utrapienia i tym większego
utrapienia, im więcej ich miłuje. Myliłby się
jednak, kto by sądził, że Bóg ma w nienawiści te
dusze kontemplacyjne, kiedy tak im każe cierpieć;
owszem, przeciwnie, własnymi usty swymi oddaje im
pochwały i przyjaciółmi swymi je zowie.
2. Wierzyć temu, że do ścisłej
z sobą przyjaźni dopuszcza dusze bez żadnego
cierpienia żyjące, byłoby nierozumne. Uważam to za
prawdę niezawodną, że tym przyjaciołom swoim zsyła
krzyże nierównie cięższe niż innym, a drogi,
którymi im iść każe, tak są urwiste i strome, że
nieraz im się zdaje, iż zmyliły drogę i gotowe są
cofnąć się wstecz i zawrócić skąd przyszły.
Potrzeba, by Pan je pokrzepił, dając im, nie wody
na ochłodę, ale wina na upojenie, aby w tym
świętym upojeniu już nie czuły, co cierpią i mogły
wytrzymać. Jakoż nie znam żadnej prawie duszy
kontemplacyjnej, która by nie była pełna odwagi i
zdecydowana na cierpienie. Pierwszą bowiem rzeczą,
jaką im Pan czyni, gdy widzi je słabe, jest ta, że
dodaje im odwagi, aby się nie lękały żadnego
cierpienia.
3. Ci, co idą drogą życia
czynnego, gdy ujrzą jaki objaw łask nadzwyczajnych
u dusz kontemplacyjnych na chwilę im użyczonych,
sądzą, że życie ich składa się z samych tylko
rozkoszy duchowych. Otóż powiadam wam, że gdyby
wam przyszło jeden dzień tylko cierpieć to, co one
wciąż cierpią, nie wytrzymałybyście. Ale Pan, jako
zna każdego z nas takim, jakim jest, więc każdemu
przeznacza takie zajęcie, jakie najlepiej
odpowiada potrzebom jego duszy, chwale Bożej i
pożytkowi bliźnich. I jeśli jeno my czynimy co
możemy, nie bójmy się, by trud nasz był daremny.
Zrozumiejcie to dobrze, że wszystkie powinnyśmy
się o to starać, bo po to tu jesteśmy. Nie rok
jeden, nie dziesięć ma trwać ta usilność nasza,
ale póki starczy życia. Niech więc nie będzie
takiego dnia ani chwili, byśmy kiedy przez
małoduszność ręce opuściły, ale niech każdej
chwili Pan widzi, że, ile z nas jest, jesteśmy
gotowe. Bądźmy jak dzielni żołnierze, którzy choć
po długich trudach, zawsze są w pogotowiu na każdy
rozkaz wodza, wiedząc, że jakiekolwiek wyznaczy im
stanowisko, żołd zasłużony ich nie minie. A jakże
nieskończenie większą zapłatę daje nasz Król niż
królowie ziemscy!
4. Wódz niebieski zna nas
wszystkich i każdemu wskazuje placówkę według jego
zdolności, ale potrzeba, byśmy byli gotowi,
inaczej ominie nas zaszczytne wezwanie.
Tak więc, siostry, wiernie trzymajmy
się modlitwy myślnej, a która nie może, modlitwy
ustnej i czytania duchowego i pobożnych, jak je
później objaśnię, z Bogiem rozmów. Szczególnie zaś
bądźcie pilne na wspólną modlitwę w chórze, której
żadna nie powinna opuszczać. Nie wiesz, kiedy
Oblubieniec cię wezwie i zechce ci zadać jakie
trudniejsze cierpienie, które ci osłodzi pociechą
(oby nam się nie przytrafiło to, co spotkało
nierozsądne panny). A nie wezwie ciebie, więc
powiesz sobie, że takie rzeczy nie dla ciebie, że
twoje miejsce gdzie indziej. Tu się okaże
prawdziwa pokora, płynąca z tego przekonania, żeś
i tego, co czynisz, niewarta.
5. Spełniaj ochotnie, cokolwiek
ci polecą i z weselem służ Panu. O, błogosławiona
taka służebnica, w duchu prawdziwej pokory Panu
służąca w życiu czynnym i nigdy na nikogo, jeno na
samą siebie się skarżąca. Dusze prawdziwie
kontemplacyjne jakże ciężką muszą staczać wojnę.
Wszak wiadomo wam, że w bitwie chorąży na większe
niż inni wystawiony jest niebezpieczeństwo. Choć
bowiem sam nie walczy, ale trzyma chorągiew, i
chociażby go porąbano na sztuki, wypuszczać mu jej
z rąk nie wolno. Tak podobnie dusze kontemplacyjne
mają trzymać wzniesioną chorągiew pokory, mają
znosić wszystkie ciosy, jakie na nie spadną, a
same nie ranić nikogo, bo ich zadaniem jest
cierpieć tak, jak cierpiał Chrystus, trzymając
wysoko wzniesiony krzyż, nigdy w żadnym
niebezpieczeństwie z rąk go nie wypuszczając, w
żadnym najsroższym cierpieniu nie okazując znaku
słabości. Na to im przypadł w udziale ten urząd
zaszczytny. Niechże więc uważają, co robią, bo
jeżeli chorąży sztandar swój opuści, tym samym
bitwa przegrana. Niemałe to, jak sądzę, dla dusz
jeszcze niedoskonałych zgorszenie, gdy w tych,
których już poważają jako wodzów i najbliższych
przyjaciół Bożych, spostrzegą, że uczynki ich nie
odpowiadają wysokiemu ich stanowisku.
6. Prości żołnierze radzą sobie
jak mogą, niekiedy nawet usuwają się z miejsca,
gdzie niebezpieczeństwo większe, a czci przez to
nie stracą, bo nikt na nich uwagi nie zwraca. Ale
na chorążego wszyscy mają oko zwrócone, nie może
więc okazywać trwogi. Czy mały zatem, jak
mniemacie, bierze na siebie ciężar ten, kogo król
na tym miejscu postawi? W zamian za trochę
odznaczenia i honoru ciąży na nim obowiązek
ponoszenia o wiele większego niebezpieczeństwa i
trudu; jeśli choć na chwilę zabraknie mu odwagi,
tym samym zaraz i cześć jego, i sprawa, której
broni, stracona.
Gdy więc dopraszamy się, siostry,
daru kontemplacji, ani same siebie nie znamy, ani
nie wiemy, o co prosimy. Zostawmy to Panu, On
lepiej wie, niż my, do czegośmy zdolne i czego nam
potrzeba. Szczególniejszy to rodzaj pokory, gdy,
jak to czynią niektóre, domagamy się od Boga łask
Jego, jak gdyby nam się z prawa należały. Takim,
sądzę, Pan chyba rzadko kiedy tych darów swoich
użyczy: On zna serce każdego i jasno widzi, że nie
im pić z Jego kielicha.
7. Po tym pozna każda z was,
córki, czy postąpiła co w cnocie, jeśli ma siebie
za gorszą od drugich, i jeśli po jej uczynkach, po
jej poświęceniu się dla dobra innych widać, że
istotnie tak o sobie sądzi. Ten jest znak
prawdziwy postępu duchowego, nie zaś słodkości na
modlitwie, zachwycenia, widzenia i inne tym
podobne nadzwyczajności, o których na tamtym
świecie dopiero się dowiemy, jaka była rzeczywista
ich dla nas wartość. Wielka pokora, umartwienie i
posłuszeństwo, nie odstępujące ani na włos od
rozkazu przełożonych, którzy miejsce Boga
zastępują - oto skarby nasze; to moneta, która
nigdy nie traci kursu, to kapitał żelazny, to
czynsz wieczysty, a nie chwilowy tylko
zarobek.
Główny nacisk kładę na
posłuszeństwo, bo bez niego, zdaniem moim, nie
masz życia zakonnego. Nie będę tu jednak nad nim
się rozszerzała, bo mówię do dobrych zakonnic albo
pragnących przynajmniej być dobrymi. Jedno tylko
tu zaznaczę, ze względu na ważność tego
przedmiotu, aby wam nie wyszło z pamięci.
8. Powiadam więc, że kto ślubem
poddał się posłuszeństwu, a zaniedbuje go, nie
starając się, jak zdoła najdoskonalej ślub ten
wypełnić, nie wiem, po co jest w klasztorze. Taką
duszę upewniam, że póki rozmija się z
posłuszeństwem, póty nigdy nie dojdzie do
kontemplacji, ani nawet należycie nie spełni
obowiązków życia czynnego. Jest to w moim
przekonaniu rzecz niewątpliwa. A nawet i taka,
która nie jest związana ślubem posłuszeństwa,
jeśli pragnie kiedy dojść do stanu kontemplacji,
potrzeba, by trzymała się jedynej drogi
bezpiecznej i by bezwarunkowo zdobyła się na
oddanie woli swojej pod kierownictwo
doświadczonego w życiu duchowym spowiednika. Jest
bowiem rzeczą pewną, że pod takim kierownictwem
postąpią więcej w jednym roku, niż same przez
długie lata. Uwaga ta jednak was nie dotyczy, nie
będę się więc dłużej tu zatrzymywała.
9. To są, mówię wam na
zakończenie, córki moje, cnoty, które pragnę,
byście posiadały, o nie się starały i o nie ze
świętą zazdrością między sobą współubiegały. O
tamte rzeczy wcale się nie martwcie, że ich nie
macie. Nie ma pewności, skąd one pochodzą; w
jednych może one będą od Boga, a w was może, z
dopuszczenia Bożego, okażą się ułudą, którą diabeł
was zwodzi, jak to już uczynił z niejedną. A kiedy
tyle jest rzeczy pewnych, którymi możecie Panu się
przysłużyć, czemuż miałybyście wdawać się w
wątpliwe i narażać się na takie
niebezpieczeństwo?
10. Rozszerzyłam się nad tym
przedmiotem, bo znając słabość naszą, widziałam
tego potrzebę. Bóg, jeśli chce użyczyć daru
kontemplacji, umocni tę słabość i da jej siłę
potrzebną. A którym tego daru odmawia, im
poświęcam te uwagi, z których i tamte skorzystają,
biorąc z nich powód do upokorzenia.
Niechaj Pan w boskiej dobroci swojej
raczy nas oświecać, abyśmy we wszystkim szły za
wolą Jego; wtedy nie będziemy miały czego się
lękać. |