Droga doskonałości Św.
Teresa od Jezusa (Teresa de Cepeda y Ahumada)
Rozdział 17
Jako nie każda dusza sposobna jest
do kontemplacji i niektóre późno do niej dochodzą,
zaś dusza prawdziwie pokorna powinna chętnie
poprzestawać na tej drodze, którą Pan ją
prowadzi.
1. Już tedy przystępuję do
modlitwy, ale jeszcze przedtem trzeba mi nadmienić
pokrótce o jednej rzeczy, ścisły mającej związek z
modlitwą, to jest o pokorze. Pokora w tym domu
nieodzownie panować powinna dla tego samego, że
główną w nim powinnością waszą jest ustawiczna
modlitwa. Abyście zaś mogły się modlić jak należy,
potrzeba, jak wam już mówiłam, byście starały się
coraz lepiej poznać i usilnym ćwiczeniem się coraz
gruntowniej nabywać tej cnoty, która jest główną
podporą modlitwy i bez której dusza oddająca się
modlitwie ani na krok postąpić nie zdoła. Otóż,
czy to rzecz podobna, pytam, by dusza, prawdziwie
pokorna, mogła siebie poczytywać za dorównującą w
cnocie tym, którzy doszli do wysokiego stanu
kontemplacji? - Zapewne, że Bóg, w swej dobroci,
może ją podnieść tak wysoko, lecz jednak radzę
jej, by się trzymała zawsze na miejscu najniższym,
bo tak nas Pan uczył słowem i czynem. Niech się
stara duszę tak przysposobić, by była gotowa,
jeśliby się spodobało Bogu, powołać ją na tę
drogę, ale póki jej nie powołuje, od tego właśnie
jest prawdziwa pokora, by miała to sobie za
szczęście, że dano jej być służebnicą służebnic
Pańskich. Z głębi serca niech też dzięki czyni
Panu, że ją właśnie, która zasłużyła być
niewolnicą szatana, raczył dopuścić do świętego
ich zgromadzenia.
2. Nie bez przyczyny to mówię,
bo wiele na tym zależy, byśmy dobrze zrozumiały,
że nie wszystkich Pan jednakową drogą prowadzi i
że kto sam siebie poczytuje za najniższego, ten
może w oczach Pańskich właśnie jest najwyższy.
Modlitwa jest w tym domu obowiązkiem
naszym, nie wynika jednak z tego, by wszystkie
koniecznie miały być kontemplatywne. Owszem,
niepodobna, by tak było i niepotrzebnie wielkie
miałaby utrapienie taka, która by tego nie
rozumiała. Kontemplacja jest darem Bożym i Bóg ją
daje komu chce, nie jest więc koniecznym warunkiem
do zbawienia, nie nabywa się jej też przez siłę i
niekoniecznie można ją wyprosić. Bez niej też
można być doskonałym, jeśli się spełnia co należy.
Może nawet większa wtedy będzie zasługa, bo więcej
własnym kosztem biedzi się i pracuje dusza i Pan
się obchodzi z nią, jak zwykł się obchodzić z
duszami mężnymi, a wszystkie rozkosze i słodkości,
których jej tu odmawia, chowa na potem. Nie należy
więc upadać na duchu ni zrażać się do modlitwy,
lecz wiernie czynić to wszystko, co czynią inne.
Pan bowiem długo się nieraz ociąga, aż potem
jednym nawiedzeniem sowicie wynagrodzi duszy to
długie czekanie i w jednej chwili da jej od razu
tyle, ile drugim przez całe lata dawał po
trosze.
3. Ja całe czternaście lat nie
byłam zdolna rozmyślać inaczej, jeno czytając z
książki. Sądzę, że wiele musi być dusz tego
rodzaju; a są i takie, które zupełnie, nawet z
książką, rozmyślać nie potrafią; umieją tylko
modlić się ustnie, i na tym trawią cały czas
modlitwy. Są jeszcze umysły tak lekkie, że na
niczym dłużej się zatrzymać nie zdołają;
niespokojna ich wyobraźnia wciąż przeskakuje od
jednego przedmiotu do drugiego, tak dalece, że gdy
chcą się zmusić do myślenia o Bogu, od razu gubią
się w tysiącznych myślach próżnych, w skrupułach i
wątpliwościach w wierze.
Znam jedną osobę, bardzo już
sędziwą, wysoko świątobliwą i umartwioną, słowem
prawdziwą służebnicę Bożą. Trawi ona co dzień
długie godziny na modlitwie ustnej, ale
rozmyślanie żadną miarą jej się nie udaje; tyle
tylko modli się myślą, że odmawiając pacierz swój
bardzo powoli, nad każdym wyrazem nieco się
zastanawia. Takich dusz jest niemało; a przecie,
jeśli jeno mają pokorę, nie sądzę, by na końcu z
mniejszym wyszły zyskiem, jak te, które wielkich
doznają pociech na rozmyślaniu. Zysk ich nawet z
pewnego względu będzie pewniejszy, bo któż wie,
czy te pociechy są od Boga, czy raczej zły duch
ich nie podsuwa? Jeśli to pociechy od Boga, nie ma
się czego lękać, jak to szeroko objaśniłam w innej
książce, ale jeśli pochodzą skądinąd,
niebezpieczeństwo jest wielkie, bo na to tylko
diabeł je wznieca, by nas wbił w pychę.
4. Tamte dusze, nie doznając
słodkości na modlitwie, chodzą w pokorze, zawsze w
obawie, czy to nie z ich winy, zawsze czujne i
pilne w pracy nad sobą. Gdy ujrzą na modlitwie łzy
w oczach drugich, zaraz się trapią i wyobrażają
sobie, że kiedy ich oczy zawsze suche, więc snadź
daleko za tamtymi pozostają w służbie Bożej; a
może właśnie o wiele je przewyższają. Łzy bowiem,
choć są dobre, nie zawsze są dowodem wewnętrznej
doskonałości. Pokora zaś, umartwienie, zaparcie
siebie i inne cnoty więcej mają pewności.
Trzymając się tego, nie bójcie się, byście nie
miały dojść do doskonałości na równi z najbardziej
kontemplatywnymi.
5. Marta była święta, choć nie
napisano nigdzie, by była kontemplatywną. Czegóż
możesz więcej pragnąć nad to, byś się stała
podobną tej błogosławionej i szczęśliwej, która
zasłużyła tyle razy przyjmować w domu swoim
Chrystusa, Pana naszego, ugaszczać Go, służyć Mu i
może u jednego stołu z Nim zasiadać? Gdyby była z
Magdaleną w zachwyceniu siedziała u nóg Pańskich,
nie miałby kto zgotować posiłku dla Boskiego
Gościa. Wyobraźcie sobie zatem, że ten maluczki
domek nasz jest domem świętej Marty, w którym
różna ma być świadczona Panu posługa. Niech więc
te, którym przy padły w udziale obowiązki życia
czynnego, nie szemrzą na drugie, które są
pogrążone w kontemplacji. Pomnijcie, że choć one
milczą, Pan jest z nimi, i poczytujcie to sobie za
szczęście, że możecie im oddać przysługę, gdy one
się wówczas ani o siebie, ani o nic nie
troszczą.
Zważcie, że potrzeba, aby im ktoś
przygotował pożywienie, i bądźcie szczęśliwe, że
możecie spełnić obowiązek Marty.
6. Prawdziwa pokora na tym
głównie się zasadza, byśmy zawsze ochotnie gotowi
byli na wszystko, cokolwiek Pan z nami zrobić
zechce, i zawsze znali siebie niegodnymi zwać się
sługami Jego. Ostatecznie więc skoro wiemy, że
oddając się kontemplacji albo rozmyślaniu, albo
modlitwie ustnej, czy też pielęgnując chorych,
chodząc około potrzeb domowych - pracując w
posługach najniższych - zawsze służymy Boskiemu
Gościowi, który raczy mieszkać z nami, dzielić z
nami pokarm i z nami się weselić - cóż nas to ma
obchodzić, czy w ten sposób, czy w inny Jemu
służymy?
7. Nie mówię tego w tej myśli,
jakobyście nie miały się w niczym z waszej strony
przyczyniać do osiągnięcia tego daru, tylko byście
pamiętały, że otrzymanie go nie od waszego wyboru
zależy, jeno od woli Bożej. Jeśli Pan, choćby po
długich latach chce, byś dalej jeszcze w tymże
obowiązku zostawała, ładna to byłaby pokora,
gdybyś ty chciała sobie wybierać inny. Zostaw to
Panu, niechaj sam rozporządza się w domu swoim.
Jest On mądry, możny, wie, czego tobie potrzeba i
co Jemu samemu przystoi. Czyń, co jest w mocy
twojej, gotuj duszę twoją do wysokiego daru
kontemplacji, starając się o taką doskonałość, jak
mówiłam wyżej, a bądź pewna, że jeśli po takim
twoim przygotowaniu Pan ci tego daru nie użyczy
(jestem jednak przekonana, że go nie odmówi, jeśli
jeno jest prawdziwe wyrzeczenie się i pokora),
znaczy to, że trzyma go odłożony dla ciebie w
szczęśliwości niebieskiej. Tutaj zaś - jak mówiłam
- chce się obchodzić z tobą jako z duszą mężną i
dać ci do noszenia krzyż, jaki sam całe życie
nosił. Jakiż może ci dać lepszy dowód miłości, gdy
chce tego dla ciebie, czego chciał dla samego
siebie? I kto wie, czy w stanie kontemplacji
uzyskałabyś równie wysoką nagrodę. Są to sądy i
wyroki Jego; nie nasza rzecz, roztrząsać je i
przenikać. I bardzo to dla nas szczęśliwe, że nie
pozostawia nam tu własnego wyboru. Sądząc bowiem,
że jest tam więcej słodkości i odpocznienia,
wszyscy chcielibyśmy stać się wysoko
kontemplatywnymi.
O, jaki to zysk nie pragnąć żadnej
korzyści według własnej skłonności! Żadna wówczas
nie grozi nam strata, bo jeśli Pan dopuści ponieść
jaką stratę duszy prawdziwie umartwionej, nie w
innym celu to czyni, jeno w tym, by z niej tym
większą korzyść
odniosła! |