Droga doskonałości Św.
Teresa od Jezusa (Teresa de Cepeda y Ahumada)
Rozdział 16
O różnicy, jaka zachodzi pomiędzy
doskonałością życia tych, co oddają się
kontemplacji, a tymi, co się oddają modlitwie
myślnej. - Zdarza się czasem, że Bóg podnosi duszę
niedoskonałą do kontemplacji, i jakie są tego
powody. - Rozdział ten jest bardzo ważny i wiele
zależy na zrozumieniu go należytym.
1. Nie sądźcie, by wszystko co
dotąd powiedziałam, było zbyteczne. Wszystko to
wstęp i przygotowanie do tego, o czym dalej mam
mówić; ustawiam dopiero, że tak powiem, figury na
szachownicy, nim rozpocznę grę. Chciałyście, bym
wam wyłożyła początek i źródło modlitwy
kontemplacyjnej, więc go macie. Mnie Bóg do tego
początku nie podniósł; tych cnót, o których
mówiłam, nie masz we mnie ani początku; ale
modlitwy kontemplacyjnej początku innego nie znam.
Rzecz pewna, że kto nie umie ustawić figur do
szachów; ten i grać w nie nie umie; kto nie
potrafi dać szacha, ten nie da i mata. Zrobicie mi
może wymówkę, czemu wam tu prawię o grze, która
nie jest w użyciu u nas i być nie powinna. Otóż
widzicie, jaką wam Bóg dał matkę, że takie nawet
błahostki umiała i dotąd o nich nie zapomniała.
Czasem jednak, jak mówią, wolno grać i w szachy.
Jakże daleko bardziej wolno nam zagrać w inną grę,
w której, gdy dobrze się wprawimy, rychło tak
zamatujemy Króla naszego, że nie będzie mógł i sam
nie będzie chciał ujść rąk naszych.
2 Najdzielniej w tym
zawojowaniu działa królowa; inne figury i pionki
pomagają jej tylko. Nie masz królowej, której by
tak łatwo i ochotnie się poddał nasz Król, jak
pokora. Ona Go z nieba sprowadziła do łona
Dziewicy; przez nią i my z łatwością sprowadzimy
Go do dusz naszych. Kto więcej ma pokory, ten,
wierzcie, mocniej Go trzyma, kto mniej, ten trzyma
Go słabiej. Co do mnie bowiem, nie pojmuję, jak i
jaka może być pokora bez miłości i miłość bez
pokory; obie zaś te cnoty istnieć nie mogą bez
wielkiego wyrzeczenia się wszystkich rzeczy
stworzonych.
3. Ale czemu, powiecie, tak
szeroko rozwodzę się o cnotach, kiedy tyle jest
książek, z których możecie się o nich dowiedzieć,
a nic jeszcze nie powiedziałam o kontemplacji, o
której żądałyście, bym pisała? - Na to odpowiadam,
że gdyby wam chodziło o rozmyślanie, mogłabym
mówić o nim bez uprzedniego przygotowania i
zalecać je wszystkim, takim nawet, którzy jeszcze
żadnych cnót nie posiadają, bo rozmyślanie właśnie
jest podstawą i pierwszym warunkiem do nabycia
wszelkich cnót. Na nim dla każdego chrześcijanina
polega życie wewnętrzne, i nie ma grzesznika tak
głęboko upadłego, który by, skoro go Bóg do tego
wielkiego dobra pobudzi, nie powinien chwycić się
go i nigdy nie opuszczać, jak o tym szerzej
pisałam na innym miejscu, i jak o tym pisało wielu
innych, którzy wiedzą, co piszą, bo ja, rzecz
pewna, że nie wiem. Bóg to wie.
4. Ale kontemplacja, córki
moje, to inna rzecz. W tym jest pospolicie błąd
nasz, że gdy kto już na to się zdobędzie, że co
dzień jakąś chwilę zastanawia się nad grzechami
swoimi (co jest powinnością każdego, kto nie chce
być z imienia tylko chrześcijaninem), zaraz
takiego poczytujemy za człowieka wysoko
kontemplacyjnego i żądamy od niego, i on sam żąda
od siebie takich wielkich cnót, jakie posiadać
powinna dusza blisko już przez kontemplację z
Bogiem złączona. Ale myli się taki; chce grać, a
nie umie figur ustawić na szachownicy: zdaje mu
się, że skoro zna pojedyncze figury, już potrafi
dać mata. To niepodobna, bo ten Król temu tylko
się poddaje, kto cały odda się Jemu.
5. Jeśli więc chcecie, córki
moje, bym wam opisała drogę, którą się dochodzi do
kontemplacji, wybaczcie, że pierwej zatrzymałam
się nieco dłużej nad rzeczami, które może wam się
wydadzą mniej ważne. W rzeczy samej, wszystkie te
uwagi, które powyżej podałam, są bardzo ważne, i
jeślibyście nie chciały ich słuchać ani
postępowania waszego do nich zastosować,
znaczyłoby to, że chcecie całe życie pozostać przy
waszej modlitwie myślnej, bo upewniam was i
każdego, kogo to obchodzić może, że inną drogą,
niż ta, którą wam wskazuję, nigdy nie dojdziecie
do prawdziwej kontemplacji (takie przynajmniej
jest przekonanie moje, oparte na dwudziestoletnim,
własnym doświadczeniu, choć może być, że się
mylę).
6. Chcę wam teraz objaśnić - bo
może nie wszystkie dobrze to rozumieją - co to
jest modlitwa myślna. Dałby Bóg, byśmy choć tę
modlitwę tak dokładnie i doskonale odprawiały, jak
by należało. Ale obawiam się, by nie było
przeciwnie, bo i ta modlitwa z wielką przychodzi
nam trudnością, jeśli nie staramy, się o nabycie
cnót, choćby nie tak wysokich, jak ich wymaga
kontemplacja. Powtarzam, że Król chwały nie
przyjdzie do nas - i z duszą naszą się nie złączy
- jeśli nie dążymy ze wszystkich sił naszych do
nabycia wielkich cnót. Chcę to dokładniej
objaśnić, aby się nie zdawało, że powiedziałam
nieprawdę; bo gdybyście mnie w jednej rzeczy
schwytały na kłamstwie, już byście mi nie
uwierzyły w żadnej, i słusznie, o ile bym je
powiedziała świadomie. Ale tego Bóg nie dopuści;
jeśli kiedy powiem co niezgodnego z prawdą, będzie
to dlatego tylko, że lepiej nie rozumiałam i
lepiej powiedzieć nie umiałam.
Zdarza się więc nieraz, że Pan duszę
bardzo niecnotliwą od razu podnosi do stanu
kontemplacji, aby ją tym sposobem wyrwać z rąk
szatana.
7. O, Panie mój, ileż to razy
my Cię do tego przywodzimy, że musisz o nas z
diabłem walczyć! Czy mało tego jeszcze, że raz,
chcąc nas nauczyć, jak go zwyciężać mamy,
pozwoliłeś mu wziąć Cię w ręce swoje i postawić na
ganku kościelnym? O, jaki to widok, córki! Boskie
ono Słońce w tak bliskiej styczności z
ciemnościami! I jaki to strach musiał wonczas
ogarnąć tego nieszczęśliwego! Jak drżał, trzymając
na rękach swoich Syna Bożego, choć sam nie
wiedział czemu, bo mu Pan nie dopuścił przeniknąć
tej tajemnicy! Niech będzie błogosławiona taka
nieogarniona dobroć i miłosierdzie Jego! Ale jaki
to wstyd, powtarzam, byłby dla nas chrześcijan,
gdybyśmy Go na każdy dzień zmuszali do potykania
się o nas z tą sprośną bestią piekielną! Zaiste,
potrzeba było na pokonanie jej tak mocnych ramion,
jak Twoje, Panie! Ale jakże Ci one nie omdlały w
tych strasznych mękach, które wycierpiałeś na
krzyżu? Snadź sprawiła to miłość Twoja. O jakże
cudownie miłość ta sama naprawia i leczy wszystkie
bóle dla niej poniesione! Gdyby nie to, że
chciałeś za nas umrzeć, ta sama miłość, którą nas
umiłowałeś, byłaby, pewna tego jestem, własną mocą
swoją, bez żadnych leków, uzdrowiła wszystkie Twe
rany. O Boże mój, ileż cierpię nad tym, że tę
miłość Twoją tylu zatraca w nędznych ziemskich
rzeczach! Gdyby dusza wiedziała, że tylko przez
nią może być uleczona, jakżeby pragnęła i szukała
tego namaszczenia miłości!
8. Wracając do tego, o czym
mówiłam, sądzę, że są dusze, o których Pan wie, że
tym sposobem pociągnie je do siebie. Widząc je w
stanie zatracenia, nie chce, by w nim zostały,
więc chociaż są grzeszne i cnót pozbawione,
udziela im łask i darów swoich, by obudzić w nich
dobre pragnienia, czasem nawet podnosi je do
kontemplacji. A czyni to dla doświadczenia duszy,
czy taką łaską zagrzana, zechce uczynić siebie
sposobną do cieszenia się częściej i obficiej
jeszcze boskimi darami i nawiedzeniami Jego.
Jeśliby tego nie chciała, niech wybaczy, że powiem
jej - albo Ty raczej, Panie, wybacz jej to, co
powiem - że jest to rzeczą straszną, byś Ty raczył
ją tak łaskawie uprzedzać, a ona by potem
odwróciła się do rzeczy tej ziemi i do nich się
przywiązywała.
9. Mam to przekonanie, że wielu
jest takich, z którymi Bóg, Pan nasz, podobną
próbę robi, ale mało takich, którzy by chcieli
starać się o takie przysposobienie siebie, iżby
nadal mogli się cieszyć tą łaską Jego; bo komu raz
Pan użyczy tej łaski, temu, pewna tego jestem, nie
przestaje użyczać jej i dalej, aż go doprowadzi do
bardzo wysokiej świętości. Lecz gdy my nie
oddajemy się Boskiemu Majestatowi Jego tak
zupełnie, jak On nam oddaje siebie, zostawia nas w
modlitwie myślnej i niekiedy tylko nawiedza nas,
jak robotników pracujących w Jego winnicy. Tamci,
przeciwnie, z zupełnym wyrzeczeniem się siebie
Jemu oddani, to synowie Jego najmilsi, których
nigdy ani na chwilę nie chciałby opuścić i nie
puszcza ich od boku swego, jak i oni nie chcą ani
na chwilę oddalić się od Niego. Tych sadza u stołu
swego i własne potrawy swoje zastawia im, jakoby
od ust sobie odejmując karmi ich tym, co sam
pożywa.
10. O, jakże to troskliwa
pieczołowitość Boga nad swoimi, siostry moje! O
błogosławione wyrzeczenie się rzeczy tak małych,
tak marnych, które nas do takiej wysokiej czci
podnosi! Pomyślcie, co wam, tak spoczywającym w
objęciach Boga, może zaszkodzić, choćby cały świat
was obwiniał? On dosyć jest potężny, by was
obronić. Pomyślał tylko, aby stał się świat, i
stał się świat; wola Jego jest czynem. Nie bójcie
się więc, nie dopuści On, by was krzywdzono, chyba
gdy widzi w tym dobro wasze; nie jest skąpa miłość
Jego dla tych, którzy Go miłują. Czemuż więc my,
córki moje, nie miałybyśmy Go miłować i miłości
naszej Mu okazywać, ile zdołamy? Patrzcie, jaka to
wdzięczna zamiana; miłość Jego za miłość naszą! On
wszystko może, my tu nic nie możemy, jeno to
tylko, co On sprawi abyśmy mogły. I cóż to
ostatecznie my czynimy dla Ciebie, Panie, któryś
nas uczynił? Jedno maluczkie postanowienie
służenia Tobie, jedno nic. Ale gdy Pan w
nieskończonej dobroci swojej żąda tego nic, abyśmy
przez nie zasłużyły i otrzymały wszystko, nie
bądźmyż tak niemądre, byśmy Mu miały odmówić.
11. O, Panie! z tego wszystko
zło w nas pochodzi, że nie trzymamy oczu
utkwionych w Ciebie! Gdybyśmy na nic innego nie
zważały, jeno na drogę, prędko doszłybyśmy do
celu. A tak, po tysiąc razy upadamy i potykamy
się, i błąkamy się, bo nie patrzymy na drogę
prawdziwą, którą Ty sam jesteś. Myślałby kto, że
nikt jeszcze nigdy tą drogą nie chodził, tak nam
się wydaje nowa. Żal się, Boże, jakie czasem są
dusze!
Lada małe upokorzenie wydaje się tam
rzeczą nieznośną, a gdy im zrobić u wagę, że
należałoby przyjąć to z pokorą i cierpliwością,
zaraz odpowiadają: nie jesteśmy święci.
12. Nie daj Boże, siostry,
byśmy, gdy zdarzy się nam popełnić jakąś
niedoskonałość, w taki sposób się tłumaczyły i
mówiły: "nie jesteśmy aniołami", "nie jesteśmy
świętymi". Prawda, że nie jesteśmy, ale nikt nam
nie broni i powinnyśmy, bo to będzie dla nas
bardzo pożyteczne, myśleć sobie i być przekonane,
że gdy szczerze będziemy się starały, Bóg nam
dopomoże zostać świętymi. Nie bójcie się, by z
Jego strony zabrakło łaski, byleby z waszej strony
nie zabrakło szczerej woli. A ponieważ po to tylko
tu przyszłyśmy, więc przyłóżmyż rękę do dzieła.
Niech nie będzie rzeczy tak wzniosłej i
doskonałej, na którą byśmy się w służbie Pana nie
odważyły, z ufnością, że za łaską Jego wzbijemy
się na tę wysokość. Taka święta zuchwałość,
pragnęłabym, by zawsze panowała w tym domu; przez
nią rośnie pokora, przez nią przybywa odwagi, a to
zapewnia pomoc Bożą, bo Bóg daje łaskę duszom
mężnym i nie zważa na osobę człowieka.
13. Daleko odeszłam od
przedmiotu. Wracam teraz do tego, o czym mówić
miałam, i postaram się wyjaśnić wam, co to jest
modlitwa myślna, a co kontemplacja. Zapewne, że
niewłaściwość popełniam, na taki przedmiot się
porywając, ale piszę dla córek, więc mi to ujdzie.
Może też w prostaczym stylu moim rzecz jaśniej wam
się przedstawi, niż gdyby wam ją opisywało pióro
wytworniejsze. Niech mi Pan w tym dopomoże,
amen. |