Droga doskonałości Św.
Teresa od Jezusa (Teresa de Cepeda y Ahumada)
Rozdział 13
Mówi dalej o umartwieniu, i jak
należy chronić się zasad świata, by mieć
prawdziwe uznanie przed Bogiem.
1. Często wam to już mówiłam,
siostry, i teraz tu dla pamięci zapisuję, by od
tego domu i od każdej duszy dążącej do
doskonałości dalekie były takie myśli i wyrażenia,
jak: "miałam rację", "postąpiono ze mną bez
racji", "nie miała racji ta siostra"... Od takich
złych racji broń nas Panie Boże! Jak się wam
zdaje, czy była słuszna racja w tych mękach, jakie
zadano najwyższemu Dobru naszemu, Chrystusowi
Panu, w tych obelgach i krzywdach, jakie Mu
wyrządzano? Jeśli która nie chce nosić krzyża,
póki jej pewnymi racjami nie przekonają, nie wiem,
po co przyszła do klasztoru; niech sobie wraca na
świat, gdzie może zachowają w stosunku do niej te
względy, których żąda, choć wątpię. Czyż może być
cierpienie tak wielkie, byś nie zasługiwała na
jeszcze większe? Jaką więc możesz mieć rację
skarżyć się? Wyznaję, że nie rozumiem tego.
2. Gdy nam okazują jaką cześć,
dogadzają, albo otaczają nas troskliwością,
wówczas wystąpmy z naszymi racjami, bo to
rzeczywiście nie zgadza się z słusznością, by tak
postępowano z nami za życia. Ale na te rzekome
krzywdy - kiedy już tak je nazwiemy - jakim prawem
możemy się skarżyć? Albo jesteśmy oblubienicami
wielkiego Króla naszego, albo nie. Jeśli tak, to
któraż jest uczciwa niewiasta, która by nawet
wbrew swojej woli nie odczuwała w głębi duszy
zniewagi wyrządzonej małżonkowi? Zaszczyty bowiem
i zniewagi są wspólne dla obojga. Jest to więc
nierozum, pragnąć uczestniczyć w królestwie
Oblubieńca naszego i dzielić z Nim chwałę i
szczęśliwość Jego, a w zelżywościach i boleściach
Jego żadnego nie brać udziału.
3. Nie daj Boże, by która z nas
tak była usposobiona. Ale przeciwnie, ta, która
się widzi niżej poczytywana od wszystkich, niechaj
się ma za najszczęśliwszą. I rzeczywiście
szczęśliwą będzie, jeśli znosi poniżenie tak, jak
je znosić powinna, bo śmiało to twierdzę, wierzcie
mi, że będzie miała cześć i w tym życiu, i w
przyszłym. Lecz co za niedorzeczność, że żądam od
was, byście na słowo moje wierzyły, gdy sama
Mądrość przedwieczna nam to mówi.
Starajmy się, córki moje, choć w
maluczkiej jakiej cząsteczce stać się podobne w
pokorze tej Pannie Najświętszej, której szatę
nosimy; inaczej ta nazwa zakonnic Jej, którą się
szczycimy, byłaby nam tylko na zawstydzenie.
Choćbyśmy nie wiem jak się upokarzały, zawsze
będziemy daleko od tego, by być godnymi córkami
takiej Matki i oblubienicami takiego
Oblubieńca.
Jeślibyście nie miały bacznej uwagi
na te zdrożności, aby je stłumić natychmiast za
pierwszym pojawieniem się, dojdzie do tego, że to,
co dziś wydaje się niczym, jutro może już okaże
się grzechem powszednim. A jest to zło tak plenne,
że gdybyście go nie zwalczały, nie pozostanie samo
i dalej rozrastać się będzie; bardzo to rzecz
szkodliwa dla każdego zakonu.
4. My więc, które w
zgromadzeniu żyjemy, usilnie na tym czuwać
winnyśmy, byśmy nie czyniły szkody tym, które
pracują dla naszego dobra i dobrym przykładem
swoim starają się dać nam zbudowanie. Gdybyśmy
dobrze zrozumiały, jak wielki to dla życia
zakonnego uszczerbek, gdy zakradnie się do niego
jaki zły obyczaj, wolałybyśmy raczej tysiąc razy
umrzeć, niż stać się przyczyną podobnego
nieszczęścia; śmierć bowiem zabija tylko ciało, a
tu chodzi o utratę dusz. Utrata to wielka i rzec
by można, bez końca, bo po nas dziś żyjących
nastąpią inne, a wszystkie może zechcą raczej
przyjąć ten zły obyczaj przez nas zaprowadzony,
niż naśladować cnoty, których by się tu nauczyć
mogły. I złemu zwyczajowi diabeł upaść nie da,
cnoty zaś, przeciwnie, przyrodzona niedołężność
nasza sama w nas zaciera.
5. O, jakiż to niezrównany
dowód miłości dałaby z siebie, jak wielką
przysługę wyświadczyłaby Bogu taka, która by,
widząc siebie niezdolną do zachowywania zwyczajów
w tym domu obowiązujących, dobrowolnie uznała, że
nie jest powołana i poszła sobie! Która więc nie
widzi w sobie tego usposobienia, niechaj usłucha
rady mojej, jeśli nie chce kupić sobie piekła na
ziemi, a może, co nie daj Boże, i w życiu
przyszłym; wiele jest bowiem słusznych do tej
obawy powodów, choć może sama do nich się nie
poczuwa ani może siostry tak ich nie spostrzegą,
jak ja je widzę.
6. Bądźcie pewne, że tak jest,
jak mówię; a gdybyście mi nie uwierzyły, wzywam
czas na świadka, on wam stwierdzi prawdę słów
moich. Założeniem naszym w tym klasztorze jest
życie nie tylko zakonne, ale i pustelnicze; do
takiego życia nieodzownie potrzeba wyrzeczenia się
wszystkich rzeczy stworzonych. Jakoż Pan, jeśli
którą tutaj chce mieć, tej widocznie daje
szczególną łaskę tego wyrzeczenia się; może ono
nie w każdej jeszcze jest zupełne i doskonałe, ale
w każdej prawdziwie powołanej widać, że pragnie go
i do niego dąży. Znać to choćby po tym zadowoleniu
i rozradowaniu, z jakim się cieszą tą pewnością,
że już nie potrzebują myśli swej zaprzątać i
zajmować rzeczami tej ziemi, i po tej raźnej i
ochotnej gotowości, z jaką się garną do wszystkich
ćwiczeń życia zakonnego.
Taka zaś, powtarzam, która by
okazywała skłonność do próżności świata, która by
żadnego nie czyniła postępu w umartwieniu
wewnętrznym, niech się wynosi czym prędzej; niech
pójdzie do innego klasztoru, jeśli już koniecznie
chce być zakonnicą. W przeciwnym razie zobaczy,
jak jej będzie, i niechaj wówczas nie narzeka na
mnie, że jej nie ostrzegałam.
7. Dom ten prawdziwie jest
rajem, o ile może być raj na ziemi, ale dla tych,
które zadowolenie swoje na tym zakładają, by Bóg z
nich był zadowolony; takim życie tu dziwnie słodko
upływa. Ale która by innej szukała pociechy, ta
wszystko straci, bo tego, czego szuka, żadną miarą
tu nie znajdzie. Taka dusza niezadowolona podobna
jest do człowieka chorego na ciężką niestrawność:
wszelkie jedzenie, choćby najlepsze, nudność mu
sprawia i kiedy zdrowi pożywają je z wielkim
smakiem, on ze wstrętem od niego się odwraca, bo
mu niestrawność smak i apetyt odbiera. W innym
miejscu czy klasztorze mniej ścisłym, łatwiej może
ta dusza dojdzie do zbawienia, może nawet
stopniowo osiągnie to doskonałe wyrzeczenie się
siebie, którego tu nie znosi, bo jest wymagane od
razu. Do wewnętrznego wprawdzie wyrobienia się, w
zupełnym zaparciu siebie, pozostawia się czas i
postęp tu może być powolny, ale zewnętrznego
zastosowania się do ćwiczeń i umartwień
klasztornych wymaga się od początku, inaczej
ucierpiałby na tym ład i porządek ogólny. Która by
więc, patrząc co dzień na przykład drugich,
ochotnie to wszystko wypełniających, i w takim
dobrym żyjąc towarzystwie, po roku lub
półtora nie okazała należnego postępu, taka,
wątpię, by i po wielu latach lepsza była, obawiam
się nawet, że raczej będzie gorsza. Nie mówię, by
koniecznie miała dorównać innym w doskonałości,
ale powinno przynajmniej okazywać się stopniowe
jakieś polepszenie stanu jej duszy, bo wówczas
widać, że choroba jej nie jest
śmiertelna. |