Droga doskonałości Św.
Teresa od Jezusa (Teresa de Cepeda y Ahumada)
Rozdział 5
Mówi jeszcze o spowiednikach.
Jak wiele zależy na tym, by posiadali
naukę.
1. Niechaj Pan w nieskończonej
dobroci swojej raczy nas zachować od tego, by
kiedy która z was w tym domu miała doświadczyć na
sobie tej męki ciała i duszy, jak ją powyżej
opisałam. A cóż by dopiero było, jeśliby sama
przełożona przyjaźniła się ze spowiednikiem,
skutkiem czego żadna już nie śmie ani przed nią na
niego, ani na nią przed nim się poskarżyć? Stąd
gotowa dla niejednej pokusa zatajenia na spowiedzi
grzechów nawet ciężkich, bo się lęka, że ciągle
będzie miała przykrości. O Boże wielki! Ileż to
dusz szatan zagarnąć może tym sposobem do sieci
swoich, i jakże drogo podwładne przypłacać muszą
za ten przymus nieznośny i to dla nędznego punktu
honoru! Honor bowiem klasztoru i wysoki dowód
ścisłej w nim obserwancji zakonnej ma polegać na
tym, że stale jednego tylko trzyma się
spowiednika. A diabeł z tego korzysta i tą drogą
zyskuje sobie dusze, których by inną nie dostał.
Jeżeli kiedy biedne w udręczeniu swoim ośmielą się
prosić o drugiego spowiednika, zdaje się wówczas,
że już spokój domu raz na zawsze zgubiony. A jeśli
jeszcze ten, o którego proszą, należy do innego
Zakonu, choćby to był święty, samą rozmowę z nim
poczytuje się za zniewagę wyrządzoną własnemu
zgromadzeniu.
2. O tę wolność świętą proszę
na miłość Boga każdą, jaka będzie przełożoną.
Niechaj zawsze, za pozwoleniem Biskupa i
Prowincjała, stara się o to, aby i sama mogła od
czasu do czasu i drugie miały możność, poza
spowiedzią u zwyczajnego spowiednika, przedstawić
stan swojej duszy kapłanowi z nauką, zwłaszcza
jeśli zwyczajny spowiednik jej nie posiada,
chociażby przy tym najlepszy był i
najpobożniejszy. Wiele znaczy nauka d1a udzielenia
nam światła, a jeśli znajdziemy kapłana naukę i
cnotę posiadającego, wiele nam pomoże. Im
zwłaszcza większych łask Pan raczy wam udzielać na
modlitwie, tym bardziej potrzeba, aby wszystkie
sprawy i modlitwa wasza na mocnym opierały się
fundamencie.
3. Wiecie już, że kamieniem
węgielnym w tym fundamencie jest czystość
sumienia, chronienie się usilne grzechu
powszedniego i czynienie tego, co jest
doskonalsze. Sądzicie może, że są to rzeczy
każdemu spowiednikowi wiadome, lecz bardzo się
mylicie. Miałam jednego spowiednika, który
ukończył cały kurs teologii, a przecie w
niektórych rzeczach bardzo mi zaszkodził,
upewniając mnie, że nic w nich nie masz złego.
Wiem, że nie miał zamiaru oszukiwać mnie, bo i nie
miał powodu ku temu, ale nic lepszego nie umiał;
to samo zdarzyło mi się potem jeszcze z innymi
dwoma czy trzema.
4. Na tym prawdziwym poznaniu,
co i jak nam czynić potrzeba, abyśmy doskonale
wypełniły zakon Boży, polega wszystko dobro nasze.
Na tym fundamencie bezpiecznie opiera się
modlitwa; bez tej podpory cała budowa paczy się i
chwieje. Potrzeba więc, byście zasięgały światła u
mężów, posiadających ducha Bożego i naukę, jeśli
nie możecie się stale u nich spowiadać. Więcej
jeszcze ośmielę się powiedzieć, chociażby
spowiednik pod każdym względem był doskonały,
potrzeba jeszcze niekiedy poza jego spowiedzią
szukać takiej, jak mówiłam, rady postronnej; bo
spowiednik może się mylić, a niedobrze by było,
gdyby przez niego wszystkie miały być w błąd
wprowadzone. To tylko zalecam, byście tego nie
szukały sobie drogami niezgodnymi z
posłuszeństwem; znajdzie się na to odpowiedni
sposób. Gdy przełożona będzie pamiętała, jak
wielce to jest duszom pożyteczne, na wszelki
sposób będzie się starała o to dobro.
5. Wszystko to, co
powiedziałam, tyczy się przełożonej. Proszę ją
więc raz jeszcze na miłość Boga, niech się stara
tym duszom, które tu żadnej innej pociechy nie
szukają, jeno duchowej, nie odmawiać tej pociechy.
Różnymi drogami Bóg dusze prowadzi; niekoniecznie
spowiednik będzie je znał wszystkie, niechże więc
siostry w każdej potrzebie mają możność
znalezienia światła i pociechy u drugiego. A nie
bójcie się, choć jesteście ubogie, by wam zabrakło
takich światłych i świątobliwych przewodników,
jeśli jeno same takie będziecie, jakimi być
powinnyście. Bóg, który was żywi i daje pokarm dla
ciała, nie zapomni i o duszy, która więcej znaczy
niż ciało, i przyśle wam takich, którzy ochotną
wolą zechcą i potrafią dać jej światło potrzebne.
Tym samym będzie i zażegnane to niebezpieczeństwo,
którego najbardziej dla was się boję.
Chociażby bowiem spowiednik za
poduszczeniem diabelskim zbłądził w jakichś
rzeczach, to wiedząc, że są inni jeszcze, których
się radzicie, dla samego wstydu będzie się
powściągał i więcej miał się na baczności. A gdy w
taki sposób wrota będą diabłu zamknięte, ufam w
Bogu, że nie znajdzie już drugich, którymi by do
tego domu się zakradł. Przeto na miłość Pana
naszego proszę biskupa, jaki będzie, by nie
odbierał siostrom tej wolności. Ile razy znajdą
się na miejscu, o czym w takiej mieścinie łatwo
się dowiedzieć, kapłani odznaczający się nauką i
cnotą, niech siostrom nie będzie wzbronione
spowiadać się u nich i rady ich zasięgać.
6. O tym, co tu mówię, wiem z
własnego doświadczenia i niejednokrotnie też
miewałam narady z mężami światłymi i
świątobliwymi, pytając ich o zdanie, jakie
przepisy uważają za najlepsze i najodpowiedniejsze
dla tego domu, aby w nim kwitła i rosła
doskonałość zakonna. Otóż przyszliśmy do tego
wniosku, że ze wszystkich niebezpieczeństw, jakie
nam mogą zagrażać - boć zupełnego bezpieczeństwa
nigdzie nie ma, póki żyjemy na ziemi - to wolność,
pozostawiona siostrom co do spowiedzi, jest
najmniejszym. Wszyscy też na to się zgodzili, że
nie można pozwolić na to, aby wikariusz czy
zastępca przełożonego miał prawo wchodzić do
klasztoru, ani też spowiednik, by nie miał takiego
prawa. Jeden i drugi ma tylko czuwać nad
zewnętrznym porządkiem, aby klasztor wewnątrz i
zewnątrz miał ciszę do skupienia potrzebną; gdyby
zaś spostrzegł jaki nieporządek, ma o tym donieść
przełożonym, ale sam nie ma się rozporządzać, jak
gdyby on był przełożonym.
7. To wszystko jest wprowadzone
i zachowuje się obecnie u nas, nie tylko z mojej
woli, lecz i obecny biskup, pod którego władzą
jesteśmy, raczył to uznać (z wielu bowiem powodów
nie oddałyśmy się pod jurysdykcję Zakonu; nazywa
się Don Alvaro de Mendoza, z wielkiego rodu
pochodzi i szczególnie jest łaskawy na ten nasz
dom). Z ojcowską miłością troszczy się o dobro
jego duchowe i doczesne; za czym i te
postanowienia nasze uznał i zatwierdził dopiero po
dokładnym ich zbadaniu i zastanowieniu się, że
będą nam pomocą do ciągłego postępu w
doskonałości. Nie wątpię też, że późniejsi
następcy jego nie zechcą za łaską Boga sprzeciwiać
się tej ustawie, tak gruntownie obmyślanej i z
tylu względów tak, dla nas ważnej. Za cenę wielu
modlitw wyprosiłyśmy u Pana tę łaskę niezrównaną i
ufamy, że wszystko to pozostanie na przyszłość na
większą chwałę Bożą,
amen. |