Droga doskonałości Św.
Teresa od Jezusa (Teresa de Cepeda y Ahumada)
Rozdział 4
Zachęca do zachowania reguły i do
przestrzegania trzech rzeczy koniecznych do
rozwoju życia duchowego. Objaśnia pierwszą z
tych rzeczy, którą jest miłość bliźniego, i jakie
szkody przynosi miłość partykularna.
1. Widziałyście już, córki,
wielkie przedsięwzięcie, którego osiągnięcie jest
obowiązkiem naszego powołania. Lecz jakimi mamy
być, aby w oczach Boga i ludzi nie zasłużyć na
miano zuchwałych? Rzecz jasna, że usilnej potrzeba
tu pracy i trudu, ku czemu najskuteczniej dopomaga
wysokie podniesienie myśli, bo z myśli wysokich
rodzi się pożądanie i gorliwe staranie o wzniosłe
uczynki. Przede wszystkim więc starajmy się z jak
największą pilnością zachowywać wiernie Regułę
naszą i Konstytucje; gdy to uczynimy, mam nadzieję
w Panu, że przyjmie i wysłucha prośby nasze. Nie
żądam od was nic nowego, córki moje, żądam tylko
zachowania tego, na czym polega powołanie nasze,
do czego ślubami jesteśmy zobowiązane. Jednakowoż
między zachowaniem a zachowaniem wielka może być
różnica.
2. Pierwszy punkt Reguły naszej
przepisuje nam ustawiczną modlitwę. Tego
przestrzegajmy z wszelką troskliwością, bo to
rzecz najważniejsza, nie zaniedbując przy tym
zachowywania i postów, i dyscyplin, i milczenia w
Zakonie naszym nakazanych. Modlitwa bowiem, aby
była prawdziwa, potrzebuje tych środków do pomocy,
jak o tym same już wiecie, i wygodne życie nie
może iść w parze z modlitwą.
3. Prosiłyście właśnie, bym wam
co powiedziała o modlitwie. Uczynię zadość żądaniu
waszemu, ale w nagrodę proszę was, byście to, co
tu powiem, często odczytywały i z ochotną wolą
spełniały. Nim jednak zacznę mówić o tym, co
należy do życia wewnętrznego, to jest o modlitwie,
chcę pierwej dotknąć pewnych rzeczy, których
koniecznie przestrzegać powinni wszyscy pragnący
oddawać się modlitwie. Są to rzeczy tak potrzebne,
że samym zachowaniem ich dusza, chociażby nie była
bardzo kontemplacyjna, wysoko postąpić może w
służbie Bożej, zaś przeciwnie, nie przestrzegając
ich, niepodobna, by daleko zaszła na drodze
kontemplacji. Gdyby zaś mimo to uważała siebie za
kontemplacyjną, oszukiwałaby wielce sama siebie.
Niechaj Pan raczy mi użyczyć ku temu łaski swojej
i sam mi wskaże, co mam powiedzieć, aby było na
chwałę Jego, amen.
4. Nie sądźcie, przyjaciółki i
siostry moje, bym wam chciała zbyt wiele rzeczy
nakładać. Daj Boże, byśmy tylko te doskonale
wypełniły, które Ojcowie nasi przepisali i
zachowywali, bo przez nie zasłużyli sobie na tytuł
świętych.
Byłoby też błędem szukać innej
drogi. Trzy rzeczy tylko w tejże Regule zalecone,
szerzej tu objaśnię, bo niezmiernie wiele na tym
zależy, byśmy dobrze zrozumiały, jak bardzo nam
potrzebne jest ich przestrzeganie; byśmy w ten
sposób mogły cieszyć się tym pokojem, wewnętrznym
i zewnętrznym, który nam Pan nasz tak usilnie
zaleca. Pierwszą z tych trzech rzeczy jest: miłość
zobopólna między nami; drugą: zupełne oderwanie
się od wszystkich rzeczy stworzonych; trzecią:
prawdziwa pokora, która, choć ją wymieniam na
końcu, jest przecie główną i inne w sobie
zamyka.
5. Co do pierwszej, to jest co
do zobopólnej między nami miłości, trudno i
wypowiedzieć, jak niezmiernie wiele na niej
zależy. Nie masz rzeczy tak trudnej, której by
miłujący siebie z łatwością nie znieśli i
szczególnie ciężkiej potrzeba by na to przykrości,
by im się wydała trudną do zniesienia. Gdyby to
przykazanie miłości bliźniego było zachowywane na
świecie, tak jak by należało, sądzę, że
przyczyniłoby się wiele do zachowania innych, ale
niestety, nigdy nie umiemy wypełnić go
doskonale.
Mogłoby się zdawać, że zbytnia
między nami miłość nigdy nie może być rzeczą złą,
a jednak tyle ona szkód wyrządza i takie pociąga
za sobą niedoskonałości, że nikt temu nie da
wiary, kto sam tego nie doświadczył. Mnóstwo tu
szatan wznieca zawikłań, na które sumienia,
powierzchownie tylko traktujące służbę Bożą, mało
zważają, owszem, wydaje im się to cnotą. Dusze
jednak naprawdę dążące do doskonałości jasno
widzą, czym to grozi, iż powoli i nieznacznie
podkopuje siłę woli i odciąga je od całkowitego
oddania się miłości Bożej.
6. Sądzę, że kobiety łatwiej
podlegają tej zdrożności niż mężczyźni, a szkody z
niej wynikające są dla zgromadzenia bardzo
wielkie. Skutkiem takiej wyłącznej przyjaźni już
jedna drugiej nie kocha na równi, gniewa się i
smuci, gdy ukochaną jaka krzywda spotka, pragnie
coś posiadać, czym by mogła obdarzyć tamtą, traci
czas na rozmowie z nią, nie tyle o miłości Bożej,
ile raczej o tym, jak ją sama kocha i o innych
głupstwach. Rzadko czułe te przyjaźnie zawiązują
się w celu wzajemnego pobudzania się do gorliwszej
służby Bożej, ale na to raczej szatan do nich
ciągnie, aby przez nie wzniecał stronnictwa w
klasztorze. Gdzie bowiem jest miłość prawdziwa,
dążąca do miłości Bożej, tam wola nie powoduje się
żadną namiętnością, ale raczej jedna drugiej stara
się być pomocą ku pokonaniu wszelkich
namiętności.
7. Takie przyjaźnie odrębne
niechby sobie były i kwitły w wielkich
klasztorach, ale tu u Św. Józefa - gdzie nas jest
tylko trzynaście i więcej nas być nie powinno -
żadną miarą nie mogą być ścierpiane. Tutaj
wszystkie powinny być z sobą w przyjaźni,
wszystkie powinny na równi siebie miłować,
wszystkie wzajemnie siebie cenić i wzajemnie się
wspomagać Niechże więc, na miłość Boga o to
proszę, siostry nasze strzegą się tych odrębnych
przywiązań, jakkolwiek wydawałyby się one pobożne
i święte. Nie widzę bowiem z nich żadnego pożytku,
najczęściej zaś, choćby między rodzonymi
siostrami, obracają się one w truciznę, owszem,
jeśli to krewne, szkodliwsza jeszcze będzie
zaraza. Choć może to, co mówię wam, siostry,
wydaje się przesadnie surowe, wierzcie mi, że na
tej surowości polega wysoka doskonałość, wielki
pokój i wielkie, dla słabszych zwłaszcza,
zabezpieczenie od różnych sposobności do obrazy
Bożej. Gdy więc która uczuje, że wola jej więcej
się skłania do jednej niż do drugiej (czemu niech
się nie dziwi, bo jest to rzecz naturalna i nieraz
skłonność ta pociąga do ukochania osoby mniej
cnotliwej, ale bogaciej uposażonej w zalety
przyrodzone), niechaj mężnie sprzeciwia się tej
skłonności, umartwia ją i tłumi, i nie dopuszcza
jej zapanować nad sobą. Miłujmy cnotę i dobro
wewnętrzne, a ustawicznie z wszelką troskliwością
czuwajmy nad sobą, abyśmy miały serce, nie
przywiązujące żadnej wagi do powabów
zewnętrznych.
8. Nie dopuszczajmy do tego, by
wola nasza była czyjąś niewolnicą, jeno Tego,
który ją kupił własną krwią swoją. Zważmy dobrze,
że nie trzymając się tej zasady, łatwo zaplątać
się w pęta, z których potem prawie niepodobna się
oswobodzić. O Boże, ile z tego źródła wynika
niedorzecznych i rozlicznych postępków!
9. Aby nie tworzyły się takie
związki ustronne, należy z samego początku mieć
baczenie, zapobiegając im w samym zawiązku, nie
tyle surowością, ile raczej miłością i
przezornością. Bardzo skutecznym na tę chorobę
lekarstwem będzie przestrzeganie, by siostry nie
schodziły się i nie rozmawiały z sobą poza
godzinami na to przeznaczonymi, w których według
ustanowionego u nas porządku wszystkie zbierają
się razem, ale, by każda osobno pozostawała w
swojej celi, jak to przepisuje Reguła. Niechaj w
tym domu Św. Józefa siostry będą wolne od
obowiązku zbierania się w sali ogólnej na wspólną
pracę; jakkolwiek dobry i chwalebny to obyczaj,
wszakże łatwiej zachować milczenie i do niego
przywyknąć, gdy każda zostaje sama u siebie.
Zwłaszcza dla dusz oddanych modlitwie wewnętrznej
samotność niezrównanym jest dobrodziejstwem i
pomocą do skupienia. Ponieważ zaś modlitwa ma być
spójnią i cementem tego domu, więc też potrzeba
nam starać się usilnie, byśmy ukochały to, co do
niej nam pomaga.
10. Wracając do tego, jak
powinnyśmy się wspólnie miłować, może się wydać
niewłaściwym, gdybym jeszcze ten obowiązek
zalecała. Bo gdzież znaleźć istoty tak nieludzkie,
które by, żyjąc tak jak wy razem w ustawicznym
między sobą obcowaniu i nie mając żadnego innego
poza domem towarzystwa, ani rozmowy, ani rozrywki,
wiedząc nadto i wierząc, że Bóg każdą z nich
miłuje i że każda miłuje Boga, kiedy dla chwały
Jego wyrzekła się wszystkiego - które by wzajemnie
siebie nie miłowały? Tym bardziej, że cnota ma w
sobie wdzięk i urok, który pociąga serce do jej
umiłowania, a ufam w miłosierdziu Pana, że w tym
domu i u sióstr do niego należących cnota zawsze
mieszkać będzie. Nie mam więc obowiązku dłużej tu
o tym mówić.
11. To jedno tylko wymaga
bliższego objaśnienia, jaką powinna być ta miłość
i na czym zasadza się ta cnotliwa miłość - która
pragnę, aby między wami panowała - i po czym
możemy poznać, czy posiadamy tę cnotę prawdziwie
wielką, którą Pan nasz tak mocno nam wszystkim i
Apostołom swoim zalecił. O tym chciałabym teraz
nieco wam powiedzieć wedle niezdolności mojej.
Jeśli w innych księgach znajdziecie te rzeczy
lepiej i dokładniej opisane, nie zważajcie na to
pisanie moje, bo może sama nie wiem, co mówię.
12. Miłość, o której tu mówię,
jest dwojaka. Jedna czysto duchowa, bo nic
zmysłowego ani żadna tkliwość uczucia
przyrodzonego do niej nie ma przystępu i nie mąci
jej czystości; druga również duchowa, ale z
domieszką przyrodzonej zmysłowości i słabości, jak
miłość między krewnymi i przyjaciółmi. I taką tu
głównie mam na myśli.
13. Chcę teraz mówić o miłości
duchowej, wolnej od wszelkiej namiętności, bo gdy
ta się przyplącze, rozstraja z gruntu wewnętrzną
harmonię duszy. Gdy jednak z należną
powściągliwością i roztropnością odnosimy się do
ludzi cnotliwych, szczególnie spowiedników, jest
to bardzo pożyteczne. Gdy się jednak spostrzeżesz,
że spowiednik zmierza do ziemskich jakich
próżności, wówczas niech ci to będzie podejrzane i
pod żadnym warunkiem nie wdawaj się z nim choćby w
najpobożniejsze rozmowy, ale krótko odpraw
spowiedź i czym prędzej ją kończ. Najlepiej byłoby
w takim razie wyznać przełożonej, że ten
spowiednik nie przypada do potrzeb duszy twojej, i
prosić o zmianę. To jest najpewniejszy sposób, o
ile może być użyty bez naruszenia dobrej sławy
tego kapłana.
14. W takich i tym podobnych
wypadkach, kiedy czart zarzuca na nas sieci swoje
i chce nas uwikłać w trudności, a nie wiadomo, jak
sobie w nich poradzić, dobrze jest rozmówić się z
jakim światłym i uczonym teologiem, wyspowiadać
się przed nim i jak on poradzi, tak uczynić. W
takiej potrzebie przełożeni powinni zawsze dać
pozwolenie, inaczej bowiem można tu ciężko
pobłądzić. Ileż to błędów ludzie popełniają na
świecie, działając bez poradzenia się, zwłaszcza w
rzeczach takich, gdzie chodzi o szkodę drugich! W
każdym razie zaradzić tu i zapobiegać potrzeba
koniecznie i rychło; bo gdy diabeł z tej strony
nas podchodzi, nie lada szkodę wyrządzić nam
zamierza, jeśli mu od razu nie zagrodzimy drogi. W
takim więc wypadku poradzenie się światłego i
pobożnego kapłana, jeśli jest możność po temu, a
tej, ufam w Bogu, że nam nie zabraknie, jest
bardzo pożyteczne.
15. Zrozumiejcie, siostry, że
jest to rzecz niezmiernie ważna, bo może tu
wyniknąć niebezpieczeństwo, szkoda wielka, nawet
piekło dla nas wszystkich. I nie trzeba czekać, aż
złe się wzmoże i zakorzeni, ale w samym zarodzie
starajcie się je stłumić wszelkimi sposobami,
jakie rozum wam wskaże, a sumienie z nimi się
zgadza. Lecz ufam w Panu, że nie dopuści tego, by
dusze, których całe życie ma być nieustającą
modlitwą, mogły się przywiązać do kogoś; kto by
nie był gruntownie cnotliwym i Boga nad wszystko
miłującym. Jest to rzecz niezawodna, inaczej
bowiem byłoby to znakiem, że takie nie są
prawdziwie oddane, jak powinny, modlitwie ni
doskonałości. Widząc bowiem, że spowiednik ten nie
rozumie was i rozmowy o Bogu nie lubi, niepodobna,
byście go pokochały, gdyż żadnej nie masz tu
jedności. Jeśli zaś sam ma ducha Bożego, wtedy w
rzadkich, jakie mu tu zdarzyć się mogą, tego
rodzaju wypadkach łatwo zrozumie, chybaby był
ostatecznym prostakiem, że z takiego czysto
duchowego przywiązania nie może być żadnych złych
następstw i nie będzie robił niepokoju służebnicom
Bożym.
16. Kiedy już zaczęłam mówić o
tym przedmiocie, nie chcę go zbywać mimochodem.
Jest to bowiem wielka szkoda, jaką szatan może tu
wyrządzić klasztorowi, tym bardziej, że szkoda ta
nierychło wychodzi na jaw i tak zanika i ulatnia
się doskonałość zakonna, nie wiadomo jak i
którędy. Spowiednik bowiem w próżności uwikłany,
sam lekceważy wszystko i innym lekceważyć każe.
Niechaj Pan w boskiej dobroci swojej raczy nas od
podobnych rzeczy uchować! Dość tego jednego na
zatrwożenie i zamącenie dusz wszystkich sióstr,
kiedy co innego mówi im sumienie, a co innego każe
spowiednik. I jeśli jeszcze trzymane są pod
przymusem spowiadania się zawsze tylko u jednego,
wtedy już biedne nie wiedzą, co począć z sobą i
gdzie szukać uspokojenia, bo ten właśnie, który by
powinien podać im na ich trwogę lekarstwo i
uśmierzenie, sam w nich tę trwogę wzbudza. W
niejednym klasztorze byłam tego świadkiem i wielką
czułam litość nad takimi. Nie dziwujcie się więc,
że tak szeroko się nad tym rozwodzę, abyście
dobrze zrozumiały całą wielkość tego
niebezpieczeństwa. |