Pieśń duchowa Św. Jan
od Krzyża (Jan de Yepes)
ZAŁOŻENIE
1. Porządek tych strof wyraża postęp duszy od
chwili, gdy zaczyna służyć Bogu, aż do osiągnięcia
przez nią najwyższej doskonałości, czyli zaślubin
duchowych. Omawiają więc trzy stopnie przeżyć
duchowych albo trzy drogi, przez które przechodzi
dusza, zanim przyjdzie do tego szczęśliwego stanu,
tj. drogę oczyszczającą, oświecającą i jednoczącą.
2. W pierwszych strofach jest mowa o
początkujących, czyli o drodze oczyszczającej. W
następnych o postępujących, czyli o drodze
oświecającej, która się kończy zaręczynami
duchowymi. Dalsze wreszcie mówią o tych, którzy
już osiągnęli doskonałość, czyli o drodze
jednoczącej, gdzie dokonują się duchowe zaślubiny.
Ostatnie zaś opisują stan wiecznej szczęśliwości,
którego dusza, będąca już w pełni doskonałości,
jedynie pragnie
Zaczyna się objaśnianie strof miłości między
oblubienicą i Oblubieńcom Chrystusem.
UWAGA
1. Gdy dusza zastanowi się głęboko nad sobą,
poznaje jasno, jak wielka odpowiedzialność czeka
ją za jej czyny. Widzi, że życie jest krótkie (Job
14, 5), że "wąska jest droga, która wiedzie do
żywota wiecznego" (Mt 7, 14), że "zaledwie
sprawiedliwy się zbawi" (1 P 4, 18), że rzeczy
tego świata są próżne i zwodnicze i wszystko się
kończy i rozpływa jak woda (2 Sm 14, 14), że czas
krótki, odpowiedzialność wielka, potępienie łatwe,
zbawienie bardzo trudne. Z drugiej zaś strony
odczuwa wielki dług, jaki winna Bogu za to, że ją
stworzył wyłącznie dla siebie: wszystkie więc dni
jej życia Jego służbie powinny być oddane. Czuje
wdzięczność za to, że ją Bóg odkupił w swej
nieskończonej dobroci. Wszystko więc, co ma,
powinna Mu złożyć w dani i odpowiedzieć miłością
na miłość i na tyle innych dobrodziejstw, które
zawdzięcza Bogu, zanim jeszcze przyszła na świat.
Uświadamia sobie również, że wiele dni jej życia
minęło bezużytecznie, a przecież za wszystkie, tak
za pierwsze jak za następne, musi zdać rachunek aż
do ostatniego pieniążka (Mt 5, 26), gdy Pan będzie
"szperał w Jeruzalem ze świecami" (So 1, 12).
Widzi również, że już jest późno i może ma się już
ku wieczorowi dnia (Mt 20, 6). Wtedy, by naprawić
to wszystko zło, a zwłaszcza to największe, że Bóg
oddalił i ukrył przed nią swe Oblicze, gdyż ona
zajęta stworzeniami (s.533) niewdzięcznie o Nim
zapomniała, dotknięta strachem i wewnętrzną
boleścią serca na myśl o tak wielkiej stracie i
niebezpieczeństwie, nie zwleka dnia ani godziny.
Wyrzeka się wszystkich rzeczy, zostawia wszystkie
sprawy, a z udręką i jękiem, wychodzącym już z
serca uranionego miłością Bożą, zaczyna wzywać
swego Umiłowanego i
woła: |