Pieśń duchowa Św. Jan
od Krzyża (Jan de Yepes)
Strofa 38
WPROWADZENIE DO NASTĘPNEJ STROFY
1. W poprzednich dwóch strofach opiewała dusza
swe dobra, jakich jej udzieli Oblubieniec w
szczęśliwości wiecznej. Ma ją tam przemienić w
piękność mądrości stworzonej i niestworzonej, i w
piękność zjednoczenia Słowa Przedwiecznego z
człowieczeństwem, w czym Go już pozna tak od
strony oblicza jak od strony pleców.
Teraz zaś w tej strofie mówi dusza o dwóch
rzeczach. Po pierwsze mówi o sposobie, w
jaki będzie kosztowała owego boskiego moszczu
granatów lub światła szafirów, o
których już była mowa. Po drugie
przedstawia Oblubieńcowi chwałę, którą On ją
ma obdarzyć na podstawie jej przeznaczenia. I
chociaż mówi o tych dobrach częściowo i stopniowo,
to trzeba pamiętać, że skupiają się one wszystkie
w jednej istotnej chwale duszy. Mówi więc:
Tam mi okażesz To, czego dusza moja
pragnęła! Tam mię obdarzysz, Mój
Oblubieńcze, jedyne me życie! Tym, co mi
dałeś w innego dnia świcie.
OBJAŚNIENIE
2. Celem, dla którego dusza pragnęła wejść w
owe groty skaliste, jest dopełnienie się
miłości z Bogiem, czego zawsze pragnęła, czyli
dojście do umiłowania Boga miłością czystą i tak
doskonałą, jaką Bóg ją miłuje, a przez którą ona
chce Mu się odwzajemnić. Mówi więc w tej strofie
do Oblubieńca, by jej tam ukazał to, czego ona
zawsze pragnęła we wszystkich swych ćwiczeniach i
czynnościach, czyli by ją nauczył umiłować Go tak
doskonale, jak On ją miłuje. Po wtóre mówi, że tam
ukaże jej chwałę istotną, dla której ją
przeznaczył od dni wieczności. Mówi zatem:
Tam mi okażesz to, czego dusza
moja pragnęła.
3. Pragnieniem duszy jest tutaj
zrównanie jej miłości z miłością Boga, gdyż
do tego dąży ona i tego pragnie tak
przyrodzonym, jak i nadprzyrodzonym
sposobem. Kochający bowiem nie czuje
zaspokojenia, jeśli wie, że nie kocha sam tyle,
ile jest kochany. Dusza zaś widzi, że w tym
przeobrażeniu, jakie osiągnęła w Bogu, mimo że jej
miłość jest ogromna, nie może ona się
zrównać z doskonałością miłości Bożej dla
niej. Pragnie tedy jasnego przeobrażenia w
chwale błogosławionej, by się tam mogła
zrównać z Bożą miłością. I chociaż w tym
wzniosłym stanie, jaki osiągnęła, ma już prawdziwe
zjednoczenie woli, to jednak nie jest ono jeszcze
tak ścisłe i mocne, jakie będzie w owym potężnym
zjednoczeniu chwały. Wówczas bowiem, wedle słów
św. Pawła, tak będzie Boga poznawała, jak i
poznana jest przez Niego (2 Kor 13, 12). Tym samym
zaś będzie Go tak miłowała, jak przez Niego jest
umiłowana. Jeśli bowiem jej umysł będzie umysłem
Boga, jej wola będzie wolą Boga, to również i jej
miłość będzie miłością Boga.
W chwale wiecznej nie zaniknie wola duszy, lecz
będzie tak ściśle i z taką siłą złączona z
kochającą ją wolą Bożą, że dusza z taką mocą i tak
doskonale, jak jest kochana, będzie miłowała Boga.
Wówczas dwie wole połączą się w jednej woli i w
jednej tylko miłości Boga. Dusza więc miłuje Boga
mocą i wolą samego Boga, będąc z Nim zjednoczona
tą samą potęgą miłości, jaką Bóg ją kocha.
Ta potęga jest w Duchu Świętym, w
którego dusza jest przeobrażona. Duch Święty
został duszy udzielony dla spotęgowania jej
miłości. On uzupełnia i wyrównuje wszystkie jej
braki ze względu na to chwalebne przeobrażenie.
Zdarza się to również w doskonałym przeobrażeniu w
tym stanie zaślubin duchowych, do których
dusza może dojść w obecnym życiu. W tym
stanie jest całkowicie przemieniona w łaskę i w
pewnym stopniu miłuje "przez Ducha Świętego, który
jest jej dany" (Rz 5, 5) w takim przeobrażeniu.
4. Należy zaznaczyć, iż dusza nie mówi tu, że
da jej tam Bóg swą miłość, chociaż prawdziwie daje
ją jej, ponieważ przez to dałaby zrozumieć tylko
to, że Bóg ją miłuje, lecz że jej okaże to, czego
sama pragnie, a mianowicie, jak Go ma miłować
najdoskonalej. Gdy bowiem tam Bóg udzieli jej swej
miłości, tym samym nauczy ją miłować tak, jak jest
sama miłowana. Oprócz tego, że Bóg nauczy duszę
miłować miłością tak czystą, wolną i
bezinteresowną, jak On nas kocha, sprawi również,
że dusza ukocha Go z taką siłą miłości, jak On ją
kocha. Zostaje bowiem przeobrażona w Jego miłość,
jak już mówiliśmy, w niej udziela jej swojej
własnej mocy, przez którą może Go ona miłować.
Czyli daje jej jakby instrument do rąk i naucza
ją, jak się z nim ma obchodzić, a czyniąc to
pospołu z nią uczy ją miłować, dając jej
odpowiednie uzdolnienie do tej miłości.
Zanim dusza tego nie osiągnie, nie jest tu
zadowolona, ani nie byłaby w życiu przyszłym. Mówi
św. Tomasz w dziełku De beatitudine , że
dusza nie jest zadowolona, jeżeli nie czuje, że
tak miłuje Boga, jak jest przez Niego miłowana. W
tym stanie zaślubin duchowych, o którym mówimy,
nie ma jeszcze tej doskonałej miłości, jaka będzie
w chwale wiecznej, lecz jest jej żywy obraz czy
odbicie, i to tak doskonałe, że trudno to wyrazić.
Tam mię obdarzysz, Mój
Oblubieńcze, jedyne me życie, Tym, co mi dałeś
w innego dnia świcie.
5. To, o czym tu dusza mówi, że Bóg ją
tym obdarzy, jest to istotna chwała,
polegająca na widzeniu samej istoty Boga. Zanim
postąpimy naprzód, należy wpierw rozwiązać
jedną wątpliwość. Jeżeli istotna chwała
polega na widzeniu Boga, a nie na
miłowaniu Boga, dlaczego dusza pragnie tu
miłości i stawia ją na pierwszym miejscu w tej
strofie, a później dopiero jakby o rzecz mniejszej
wagi prosi o istotną chwałę?
Czyni to dla dwóch powodów. Po
pierwsze, ponieważ miłość będąca celem
wszystkiego, opiera się na woli, której
właściwością jest dawać, a nie
przyjmować. Właściwością zaś rozumu, będącego
podmiotem istotnej chwały, jest otrzymywać, a nie
dawać. Dusza więc, upojona miłością Bożą, nie
pamięta na ową chwałę, jaką jej Bóg ma dać, lecz
pragnie jedynie siebie Mu oddać w prawdziwej
miłości i całkowicie bezinteresownie. Druga
przyczyna leży w tym, że w poprzednim pragnieniu
duszy zawiera się to drugie, o którym już była
mowa w poprzednich strofach, mianowicie, że nie
można dojść do doskonałej miłości Boga bez
doskonałego widzenia Boga. Sama więc przez się
wątpliwość ustępuje. Miłością bowiem spłaca dusza
Bogu to, co Mu winna, a rozumem raczej tylko
przyjmuje dary od Boga.
6. Wracając do samego objaśnienia, musimy się
przyjrzeć, jaki to jest ów dzień inny, o
którym dusza wspomina, i na czym polega owo
coś, czego Bóg udzielił i o co ona prosi na
przyszłość w chwale. Ów dzień inny, jest to
dzień wieczności Bożej, inny całkowicie od dnia
doczesności. W tym dniu wieczności przeznaczył Bóg
duszę do chwały i określił tę chwałę, jaką jej
miał dać. Uczynił zaś to dobrowolnie, od wieków,
zanim ją jeszcze stworzył. To przeznaczenie
jest tak właściwe duszy, że żadne zdarzenia
przychylne czy przeciwne, wzniosłe czy niskie, nie
potrafią jej nigdy tego czegoś odebrać,
lecz to, co jej Bóg przeznaczył od wieków, będzie
posiadała na wieczność. I to jest właśnie owo
coś, co jej Bóg udzielił w innym
dniu, a co ona pragnie posiąść już jawnie w
chwale.
Czymże zaś jest to, co jej Bóg dał? "Oko
nie widziało, ani ucho nie słyszało i do serca
człowieczego nie wstąpiło", jak mówi Apostoł (2
Kor 2, 9). A na innym miejscu mówi Izajasz: "Oko
nie widziało, Boże, poza Tobą, coś przygotował"
(64, 4). Nie znajdując innego wyrażenia określa to
dusza jako cos. To ostatecznie jest widzeniem
Boga, lecz co znaczy dla duszy widzenie Boga,
na to nie ma innej nazwy jak coś.
7. By to coś przynajmniej trochę
objaśnić, przytoczymy słowa Chrystusa Pana
wyrzeczone do św. Jana w Księdze Objawienia. Jest
tam powiedziane siedem razy licznymi wyrazami,
określeniami i porównaniami, gdyż nie da się to
coś wyrazić jednym słowem czy jednym
powiedzeniem, bo i tak zostanie zawsze coś do
wyjaśnienia. Mówi tam Chrystus: "Zwycięzcy dam
pożywać z drzewa żywota, które jest w raju Boga
mojego" (2, 7).
Ponieważ te słowa nie oddają dobrze treści
owego coś, mówi następnie: "Bądź wiemy aż
do śmierci, a dam ci wieniec żywota" (2, 10).
Ponieważ i te słowa nie są jasne, wypowiada
dalej jeszcze inne, bardziej tajemnicze, ale
lepiej wskazujące prawdę: "Zwycięzcy dam mannę
ukrytą i dam mu kamyk biały, a na kamyku napisane
imię nowe, którego nie zna nikt, jeno ten, który
je otrzymuje" (2, 77).
A że i to również nie wystarcza, mówi dalej Syn
Boży z wielkim weselem i mocą: "A kto zwycięży i
zachowa aż do końca uczynki moje, dam mu władzę
nad narodami i będzie nimi rządził berłem
żelaznym, krusząc je jako naczynie garncarskie;
jakom i ja otrzymał władzę od Ojca mojego. I dam
mu gwiazdę zaranną" (2, 26-25).
Nie zadowalając się i tymi słowami wyjaśnienia
owego coś dodaje zaraz: "Kto zwycięży, ten
przyobleczony będzie w szaty białe i nie wymażę
imienia jego z księgi żywota, a wyznam imię jego
przed Ojcem moim" (3, 5).
8. Ponieważ wszystko to jest niewystarczające,
aby więc objaśnić to coś, mówi dalej wiele
słów, zawierających w sobie niewymowny majestat i
wielkość: "Kto zwycięży, uczynię go filarem w
świątyni Boga mojego; a więcej z niej nie wyjdzie.
I napiszę na nim imię Boga mojego i nazwę miasta
Boga mego, nowego Jeruzalem, które zstępuje z
nieba od Boga mego, i imię moje nowe" (3, 72).
I w końcu mówi siódmy raz, by dać nam nieco
pojąć z tego coś: "Kto zwycięży, dozwolę mu
z sobą zasiąść na tronie moim, jakom i ja
zwyciężył, i zasiadłem z Ojcem moim, na tronie
Jego. Kto ma ucho, niechaj słucha" (3, 21-22).
Tak mówi Syn Boży, byśmy mogli nieco pojąć z
tego coś. Słowa te stosują się do tego
coś doskonale, lecz nie wyjaśniają go
całkowicie. Sprawy bowiem niezmierzone są tego
rodzaju, że wszelkie określenia najwznioślejsze i
najbardziej dobrane, czy to pojedynczo stosowane,
czy razem wzięte, jedynie opisują je, lecz nie
wyjaśniają.
9. Zbadajmy teraz, czy Dawid mówi o tym
coś. W jednym psalmie mówi: "Jakże wielkie
mnóstwo słodkości Twej, Panie, którą zachowałeś
dla bojących się Ciebie" (Ps 30,20). Na innym
miejscu nazywa to coś strumieniem rozkoszy,
mówiąc: "Strumieniem rozkoszy Twojej napoisz ich"
(Ps 35, 9). Ponieważ jednak i to słowo nie
tłumaczy wszystkiego, określa to coś w
innym miejscu jako "uprzedzenie w
błogosławieństwach słodkości" (Ps 20, 4).
Widać z tego, że nie ma określenia, które by
oddawało to coś, o czym tu dusza mówi,
czyli tę szczęśliwość, do której ją Bóg
przeznaczył.
Najlepiej więc przyjmijmy to określenie,
którego dusza używa i podajmy objaśnienie wiersza
w następujący sposób: Oblubieńcze mój! to, co
mi dałeś, jest to pełność chwały, do jakiej
mnie przeznaczyłeś w dniu Twojej
wieczności. Wówczas bowiem w swej dobroci
postanowiłeś mnie stworzyć, zaś teraz w dniu
moich zaręczyn i godów weselnych, w dniu
wesela mego serca dasz mi wieczną chwałę,
wyzwalając mię z ciała i wprowadzając mię w
wysokie groty Twojego łoża, przeobrażając
mnie chwalebnie w Siebie. I wówczas pić
będziemy sok słodkich
granatów. |