Pieśń duchowa Św. Jan
od Krzyża (Jan de Yepes)
Strofa 35
WPROWADZENIE DO NASTĘPNEJ STROFY
1. Mówiąc dalej, Oblubieniec daje wyraz swemu
zadowoleniu z powodu dobra, jakie oblubienica
osiągnęła dzięki życiu w samotności, poprzednio
wybranemu, które jest stałym pokojem i niezmiennym
dobrem. Kiedy bowiem dusza utwierdzi się w
ukojeniu jedynej i samotnej miłości Oblubieńca,
jak to uczyniła ta, o której tu mówimy, pozostaje
z tak słodką miłością w Bogu, a Bóg w niej, że nie
potrzebuje już innych środków ani mistrzów, którzy
by prowadzili ją do Boga, ponieważ już Bóg jest
jej przewodnikiem i światłem. Spełnia w niej
bowiem to, co obiecał przez Ozeasza: "Zawiodę ją
na puszczę i będę mówił do serca jej" (2,14).
Wskazuje w tych słowach, że w samotności udziela
się duszy i z nią się jednoczy. Mówić bowiem do
serca jest to samo, co zaspokoić serce. Serce zaś
nie może się zaspokoić czymś mniejszym niż Bóg.
Mówi zatem Oblubieniec:
Żyta ukryta w samotności I w samotności
swe gniazdo uwiła, I w samotności ją
prowadził Umiłowany, w którym siebie
zagubiła, I Jego w samotności miłość
zraniła.
OBJAŚNIENIE
2. Dwie rzeczy czyni w tej strofie
Oblubieniec. Po pierwsze, oddaje pochwałę
samotności, w której dusza chciała
przebywać i wskazuje, że przez nią dochodzi się do
radości swego Umiłowanego, daleko od wszelkich
zmartwień i utrudzeń, jakie przedtem odczuwała.
Ponieważ dusza chciała trwać w ogołoceniu ze
wszelkich upodobań, pociech i pomocy od stworzeń,
a to wszystko dlatego by dojść do towarzystwa i
zjednoczenia się ze swym Umiłowanym, gdzie
spoczywa wolna i oddalona od wszystkich
wspomnianych udręczeń.
Po drugie, wyznaje Oblubieniec, że gdy
dusza dla Jego miłości pragnęła trwać w ogołoceniu
ze wszystkich rzeczy stworzonych. On również dla
tej jej samotności rozmiłował się w niej, otoczył
ją opieką, wziął w swe ramiona karmiąc ją
wszelkimi dobrami, prowadząc jej ducha ku wysokim
sprawom Bożym. Wyznaje, że nie tylko ją prowadzi,
lecz że prowadzi ją sam, czyli bez
pośrednictwa aniołów, ludzi, form i wyobrażeń. W
samotności bowiem posiadła dusza prawdziwą wolność
ducha, nie potrzebującą już tych środków. Mówi
więc:
Żyła ukryta w samotności
3. Wspomniana synogarlica, którą jest
dusza, żyła w samotności, zanim znalazła
Umiłowanego w tym stanie zjednoczenia. Jeśli
bowiem dusza pragnie Boga, żadne towarzystwo nie
przynosi jej pociechy. I zanim nie znajdzie Boga,
czuje coraz to większe osamotnienie.
I w samotności swe gniazdo
uwiła.
4. Ta samotność, w której żyła przedtem, było
to ogołocenie się ze wszelkich rzeczy i dóbr tego
świata dla miłości Oblubieńca, jak to już
wspominaliśmy mówiąc o turkawce. Starała się więc
dusza o doskonałość przez całkowitą samotność,
przez którą można dojść do złączenia się ze Słowem
Bożym, a tym samym znaleźć pełną ochłodę i
odpocznienie, co oznaczone jest tutaj przez
gniazdo, gdyż oznacza ono pełny spoczynek.
Wyrażają więc te słowa następującą myśl: wśród
samotności, w jakiej przedtem żyła dusza, znosząc
w niej utrudzenia i uciski, ponieważ nie była
doskonała, znalazła już odpocznienie i
orzeźwienie, gdyż znalazła je już doskonale w
Bogu. Można do tego zastosować w znaczeniu
duchowym słowa Dawida: "Bo i wróbel znalazł domek
i synogarlica gniazdo dla siebie, gdzie by złożyła
pisklęta swoje" (Ps 83, 4). To miejsce jest w
Bogu, gdzie może zadowolić swe pożądania i władze.
I w samotności ją
prowadził.
5. W tej samotności duszy odnośnie do
wszystkich rzeczy, w której trwa sama z Bogiem, On
sam ją prowadzi, pobudza i podnosi do rzeczy
boskich; jej rozum do boskich poznań, gdy
jest on już ogołocony z poznań innych, przeciwnych
i obcych; jej wolę porusza swobodnie do
miłości Bożej, gdyż jest uwolniona od wszelkich
innych odczuć; jej pamięć wypełnia
wiadomościami Bożymi, gdyż jest próżna i ogołocona
z wszelkich innych wyobrażeń i form. Jeśli bowiem
dusza uprzątnie te władze i opróżni z wszystkich
rzeczy niższych i z przywiązania do rzeczy
wyższych i zostawi je same bez niczego,
natychmiast Bóg je zajmuje tym, co boskie i
niewidzialne. Zatem sam Bóg prowadzi duszę w tej
samotności, jak to wskazuje św. Paweł, mówiąc o
doskonałych: Qui spiritu Dei aguntur etc;
"Który chkolwiek bowiem ożywia Duch Boży" (Rz 8,
14), duch nimi rządzi itd. To samo bowiem wyrażają
słowa: I w samotności ją prowadził
Umiłowany, w którym siebie
zagubiła.
6. Oznacza to, że nie tylko wiedzie ją w
samotności, lecz że sam ją prowadzi,
czyli działa w niej bezpośrednio. Właściwością
bowiem zjednoczenia duszy z Bogiem w
zaślubinach duchowych jest to, że Bóg sam w
niej działa i udziela się jej bezpośrednio. Nie
posługuje się ani aniołami, ani zdolnościami
naturalnymi, bo zmysły zewnętrzne i wewnętrzne,
wszystkie stworzenia, sama nawet dusza nic nie
mogą pomóc w przyjmowaniu owych wielkich łask
nadprzyrodzonych, jakich Bóg duszy w tym stanie
udziela. Jako nadprzyrodzone nie zależą one od
żadnych zdolności ani działań, ani pojmowań
naturalnych, ani od starań duszy. Wszystko to
czyni sam Bóg i właśnie dlatego wprowadza
ją w samotność i nie chce, by szukała
jakiegokolwiek towarzystwa, gdyż chce ją
sam prowadzić i udoskonalać.
Jeśli więc dusza pozostawiła wszystko za sobą i
wzniosła się ponad wszystkie środki do Boga,
słusznie zasługuje na to, by On był jej
przewodnikiem i prowadził ją do siebie. W tym
wzniesieniu się samotnym ponad wszystko, już nic i
nikt nie pomoże duszy do dalszego wznoszenia się,
jedynie sam jej Oblubieniec-Słowo. On bowiem tak
się w niej rozmiłował, że sam chce jej
udzielać owych łask. I dlatego mówi:
I Jego w samotności miłość
zraniła,
7. to znaczy miłość oblubienicy. Oblubieniec
bowiem nie tylko kocha samotność duszy, lecz
zraniony miłością zostaje zraniony tym właśnie, że
dusza z miłości dla Niego opuściła wszystko i
zostaje w zupełnej samotności. Ponieważ ona
zraniona została Jego miłością, On nie pozostawił
jej samotnej, lecz został również zraniony jej
miłością, w której ona trwała, a widząc, że niczym
innym się nie zadowala, sam ją prowadzi do siebie,
pociągając ją do siebie i ogarniając, tego zaś nie
uczyniłby w niej, gdyby jej nie znalazł w
samotności
duchowej. |