Pieśń duchowa
Św. Jan od Krzyża (Jan de Yepes)

Strofa 27

WPROWADZENIE DO NASTĘPNEJ STROFY

1. W tym wewnętrznym zjednoczeniu udziela się Bóg duszy z miłością tak prawdziwą, że nie ma uczucia matki, która z taką czułością pieści swe dziecko, ani miłości brata, ani życzliwości przyjaciela, którą by można z nią porównać. Dzieje się tak dlatego, ponieważ czułość i szczerość miłości, z jaką wszechmocny Ojciec pieści i wywyższa tę duszę pokorną i rozmiłowaną, dochodzi do tego, że - o rzeczy przedziwna i godna największej bo jaźni i podziwu! - naprawdę poddaje się jej, aby ją wywyższyć, jakby On był jej sługą, a ona jego panem. I tak troszczy się o to, aby jej dogodzić, jakby On był jej niewolnikiem, a ona Jego Bogiem. Tak głęboka jest pokora i słodycz Boga! Ponieważ w tym udzielaniu się miłości spełnia w pewnym stopniu tę przysługę, jaką obiecuje w Ewangelii swoim wybranym w niebie, gdzie "przepasze się, a przechodząc od jednego do drugiego usługiwać im będzie" (Łk 12,37). I tak tu jest zajęty dogadzaniem i pieszczeniem duszy, jak matka troską o swoje dziecię, które karmi swymi piersiami. Z tego poznaje dusza prawdę słów, które mówi Izajasz: "Przy piersiach was poniosą, a na kolanach będą pieścić się z wami" (66, 12).

2. Cóż więc dusza musi tu odczuwać wśród tych łask najwyższych? O jakże się rozpływa w miłości! Jaką czuje wdzięczność, widząc te piersi Boga otwarte dla niej z tak wspaniałą i rozlewną miłością! Zanurzona wszystka w tych niewymownych rozkoszach oddaje się wzajemnie Bogu, daje Mu również piersi swej woli i miłości. I odczuwa w głębi swej duszy to, co czuła oblubienica z Pieśni nad pieśniami, gdy mówiła ze swym Oblubieńcem: "Ja należę do Miłego mego i do mnie pragnienie Jego. Przyjdź, Miły mój, wynijdźmy na pole, mieszkajmy we wsiach! Rano wstawajmy do winnic, oglądajmy, czy kwitnie winnica, czy kwiecie się zawiązuje w owoc, czy kwitną jabłka granatu; tam tobie dam piersi moje" (7,10-12). Czyli innymi słowy, rozkoszy i siły mej woli użyję do służby Twej miłości. Aby zaś dać nam poznać to wzajemne oddanie się duszy i Boga w owym zjednoczeniu, opiewa je dusza w następnej strofie, mówiąc:

I tam mi piersi dał Jedyny,
Tam mnie najsłodszej nauczył mądrości,
Tam Mu oddałam siebie i swe czyny,
Nie zostawiwszy żadnej własności,
I tam przyrzekłam być Jego w miłości.

OBJAŚNIENIE

3. W tej strofie opowiada dusza o obustronnym oddaniu się w owych duchowych zaręczynach, tzn. o swoim i Bożym, mówiąc, że w owej wewnętrznej piwnicy miłości złączyli się w udzielaniu się. On dał jej już do woli pierś swej miłości, przez co nauczył ją mądrości i tajemnic, a ona oddała Mu się rzeczywiście, nie zostawiając już nic dla siebie ani dla kogoś innego, przyrzekając być Jego już na zawsze.

Następuje wiersz:

I tam mi piersi dał Jedyny.

4. Dać komuś piersi oznacza tyle samo, co darzyć kogoś swą miłością, przyjaźnią i dzielić się z nim jako z przyjacielem swymi tajemnicami. Gdy więc dusza mówi, że Oblubieniec dał jej tam swoje piersi, wyraża tę prawdę, że obdarzył ją tam swą miłością i odsłonił jej swe tajemnice. To czyni Bóg z duszą w tym stanie i daleko więcej, co zresztą mówi w następnym wierszu:

Tam mnie najsłodszej nauczył mądrości.

5. Owa mądrość najsłodsza, o której tu dusza mówi, że jej nauczył, jest to teologia mistyczna, tajemna wiedza o Bogu, którą ludzie duchowi nazywają kontemplacją. Jest ona wielce smakowitą, gdyż jest to wiedza zdobyta przez miłość, bo miłość jest jej mistrzynią, i ona to sprawia, że wszystko jest smakowite. A ponieważ Bóg udziela tej wiedzy i poznania w miłości, przez którą się udziela duszy, jest ona smakowitą dla rozumu, bo jako wiedza do niego należy. Jest ona także smakowitą dla woli, bo mieści się w miłości, która należy do woli. Mówi więc teraz:

Tam Mu oddałam siebie i swe czyny,
Nie zostawiwszy żadnej własności.

6. W tym słodkim napoju Bożym, w którym, jak mówiliśmy, dusza napawa się Bogiem, bardzo chętnie i z wielką słodyczą całkowicie oddaje się ona Bogu, pragnie cała być Jego i nie mieć w sobie na zawsze nic prócz Niego. Bóg bowiem we wspomnianym zjednoczeniu udziela jej czystości i doskonałości potrzebnej do tego oddania. Przemieniając ją całą w siebie czyni ją swoją własnością i usuwa z niej wszystko, cokolwiek miałaby obcego Bogu. W następstwie tego nie tylko w swej woli, lecz i w swym działaniu pozostaje ona pozbawiona wszystkiego, oddana Bogu w takim stopniu, jak i Bóg się jej dobrowolnie oddał. W ten sposób te dwie wole, spłaciwszy wszystkie długi, zostają oddane sobie i zaspokojone między sobą w wierze i stałości zaręczyn, tak że jedna od drugiej niczym się nie różni. Dlatego też dodaje, mówiąc:

I tam przyrzekłam być Jego w miłości.

7. Jak zaręczona nie pokłada swej miłości, swej troski i działania gdzie indziej, tylko w swym oblubieńcu, tak i dusza w tym stanie nie ma już ani afektów woli, ani poznawań rozumu, ani trosk, ani żadnych uczynków, które by nie były zwrócone do Boga razem ze swymi pożądaniami. Jest bowiem jakby boska, przebóstwiona, i to w takim stopniu, że nawet poruszeń pierwszych, przeciwnych woli Boga, nie dopuszcza w tym wszystkim, co może zrozumieć. I ta jest właśnie różnica między doskonałymi i niedoskonałymi. Dusza niedoskonała czuje zazwyczaj, że jej pierwsze poruszenia rozumu, woli, pamięci i pożądań zwracają się ku złu. Tymczasem dusza w tym stanie zwraca się zazwyczaj ku Bogu, odnośnie do rozumu, woli, pamięci i pożądań, nawet w pierwszych ich poruszeniach, a to z powodu obfitej pomocy i stałości, jakiej nabyła w Bogu i doskonałego zwrócenia się ku dobru.

Wyraził to wszystko Dawid, gdy mówił o swej duszy w tym stanie: "Czyż Bogu nie będzie poddana dusza moja? Bo od Niego zbawienie moje, bo On sam Bóg mój i Zbawiciel mój, On Obrońca mój, nie zachwieję się więcej" (Ps 61, 2-3). Przez słowa "Obrońca mój" daje zrozumieć, że jeżeli dusza przyjęta jest przez Boga i złączona z Nim, jak tu mówi, to nie doznaje już więcej poruszeń przeciwnych Bogu.

8. Z tego, cośmy powiedzieli, widać jasno, że dusza będąca w tym stanie zaręczyn duchowych, umie tylko miłować i chodzić zawsze w rozkoszach miłości z Oblubieńcom. Doszła już bowiem do tej doskonałości, której formą i istotą, jak mówi św. Paweł, jest miłość (Kol 3,14). Ponieważ dusza im więcej kocha, tym doskonalsza jest w tym, co kocha. Tutaj więc dusza, będąc już doskonałą, jest cała miłością, jeśli tak można powiedzieć, i wszystkie jej uczynki są miłością. Wszystkie swe władze i bogactwa dusza zużywa w miłowaniu, dając jak mądry kupiec (Mt 13, 46) wszystkie swoje rzeczy za ten skarb miłości, który znalazła ukryty w Bogu. Skarb ten jest w takiej cenie przed Bogiem i dusza tak jasno widzi, że Umiłowany jej niczego innego nie ceni, niczym się nie posługuje poza miłością, że pragnie Mu ona służyć doskonale i wszystko podporządkowuje czystej miłości Boga.

I nie tylko wola Umiłowanego, lecz i sama miłość, która ją ogarnia, przynagla ją we wszystkim i przez wszystko do miłowania Boga. Pszczoła ze wszystkich roślin zbiera miód w nich zawarty i posługuje się nimi tylko w tym celu. Podobnie dusza ze wszystkich rzeczy, które przez nią przechodzą, zbiera z wielką łatwością słodycz miłości w nich zawartą, bo miłuje w nich Boga bez względu na to, czy są smakowite czy mdłe. Jest bowiem przeniknięta i osłonięta miłością, niczego prócz niej nie czuje, w niczym nie smakuje i o niczym nie wie, ponieważ, jak powiedzieliśmy, dusza ta nie umie nic jak tylko kochać, i jej upodobaniem we wszystkich rzeczach i zajęciach jest rozkosz miłości Bożej. I aby to wyrazić mówi następną strofę.

All rights reserved. Publication or distribution of any content from this site is possible only with our permission
© Krakowska Prowincja Karmelitów Bosych 1998-