Pieśń duchowa Św. Jan
od Krzyża (Jan de Yepes)
Strofa 22
WPROWADZENIE DO NASTĘPNEJ STROFY
1. Tak gorąco pragnął Oblubieniec uwolnić
ostatecznie i wyrwać swą oblubienicę z rąk
zmysłowości i szatana, że gdy to wreszcie
osiągnął, jak tu powiedzieliśmy, cieszy się jak
dobry Pasterz owieczką na ramionach swoich, której
zgubionej szukał po dalekich drogach (Łk 15,5), i
jak owa niewiasta znalezioną drachmą, dla której
odszukania zapaliła świecę i wymiotła dom, a
znalazłszy ją zwołuje przyjaciółki i sąsiadki,
mówiąc: "Radujcie się ze mną" (tamże, 15,9).
Naprawdę wzruszającą jest rzeczą patrzeć na
szczęście i radość, jaką ma ten kochający Pasterz
i Oblubieniec duszy, widząc ją już tak wzbogaconą
i udoskonaloną, spoczywającą w Jego ramionach,
objętą Jego rękami w tym upragnionym złączeniu i
zjednoczeniu.
I nie tylko sam się raduje, lecz czyni
uczestnikami swej radości aniołów i dusze święte,
mówiąc do nich słowami Pieśni nad pieśniami:
"Wynijdźcie i oglądajcie, córki Syjońskie, króla
Salomona w koronie, którą go ukoronowała matka
jego w dzień zrękowin jego i w dzień wesela serca
jego" (3,11). Nazywa duszę w tych słowach swą
koroną, swą oblubienicą, weselem
serca swojego, prowadzi ją już w swych ramionach i
wychodzi z nią jak "Oblubieniec z łożnicy swojej"
(Ps 18, 6). Wszystko to tłumaczy w następnej
strofie.
Oblubienica wszedłszy utęskniona Do
ogrodu rozkoszy upragnionego, Spoczywa czarem
Jego ukojona, Oparłszy szyję W słodkich
objęciach Umiłowanego.
OBJAŚNIENIE
2. Oblubienica dołożyła już starań, aby
liszki były pojmane, aby wiatr północny
ucichł, aby uspokoiły się nimfy, przez
które były wyrażone trudności i zawody, jakie
przeszkadzały zupełnej rozkoszy stanu zaślubin
duchowych. Prosiła również o tchnienie Ducha
Świętego i wyjednała je sobie, jak to widzieliśmy
w strofach poprzednich, a to zaś jest właściwym
przygotowaniem się i środkiem do doskonałości tego
wzniosłego stanu. Pozostaje nam omówić ten stan w
tej strofie, w której Oblubieniec nazywa duszę
oblubienicą i mówi dwie rzeczy. Pierwsza
wyjaśnia, w jaki sposób dusza, po zwycięskim
przejściu przez niebezpieczeństwa, doszła już do
tego rozkosznego stanu zaślubin duchowych,
którego On i ona tak bardzo pragnęli. Druga
rzecz wyjaśnia właściwości tego
szczęśliwego stanu, którymi dusza już się w nim
raduje, a którymi są: spoczywanie według swojego
upodobania i skłonienie szyi w słodkie ramiona
Umiłowanego. Będziemy to stopniowo objaśniali.
Oblubienica wszedłszy
utęskniona.
3. Dla dokładniejszego wyjaśnienia
kolejności tych strof i wytłumaczenia
sposobu i drogi, jaką dusza postępuje, by dojść do
stanu zaślubin duchowych, będącego
najwyższym stanem w życiu duchowym, a który za
łaską Bożą będziemy omawiali, musimy zaznaczyć, że
zanim dusza tu dojdzie, najpierw przechodzi
trudy i gorycze umartwienia, ćwiczy się w
rozmyślaniu rzeczy duchowych, co wszystko omawia
dusza od pierwszej strofy aż do tej, która mówi:
Rzucając wdzięków tysiące. Następnie
wchodzi na drogę kontemplacji, w której idzie
drogami i wąwozami miłości. Będzie o tym mowa w
następnych strofach aż do tej, która mówi:
Odwróć się, Miły, w której dopełniły się
zaręczyny duchowe. Następnie wchodzi dusza
na drogę zjednoczenia, gdzie otrzymuje bardzo
wiele wzniosłych udzielań i nawiedzeń, darów i
klejnotów Oblubieńca, jako prawdziwa oblubienica.
Pogłębia się i udoskonala w miłości Oblubieńca.
Wszystko to opowiada począwszy od tej strofy,
która wyraża zaręczyny duchowe: Odwróć się,
Miły, aż do tej, która się zaczyna słowami:
Oblubienica wszedłszy. Teraz bowiem mają
się dokonać zaślubiny duchowe pomiędzy ową
szczęśliwą duszą a Synem Bożym.
Stan ów jest bez porównania wyższy niż
zaręczyny duchowe. Jest to bowiem
całkowite przeobrażenie duszy w Umiłowanego i
tutaj obydwie strony oddają się sobie przez
całkowite wzajemne posiadanie w pewnym dopełnieniu
zjednoczenia miłości, w którym dusza staje się
boską i Bogiem przez uczestnictwo, w stopniu
możliwym w tym życiu. Moim zdaniem, dusza
nie dojdzie do tego stanu, zanim nie zostanie w
nim utwierdzona w łasce. Jest on bowiem
utwierdzeniem wierności obydwu stron, utwierdzając
tę Bożą w duszy. Dlatego tez jest to stan
najwyższy, do jakiego można dojść w tym życiu.
W dopełnieniu się małżeństwa cielesnego, jak
mówi Pismo święte, jest "dwoje w jednym ciele"
(Rdz 2, 24). Również tutaj, po dopełnieniu się
zaślubin duchowych pomiędzy Bogiem i duszą, dwie
natury są w jednym duchu i w jednej miłości, jak
to mówi św. Paweł, posługując się tymże samym
porównaniem: "A kto złączy się z Panem, jest z Nim
jednym duchem" (7 Kor 6, 17). Jest tu bowiem
podobnie jak ze światłem gwiazdy czy świecy, które
się łączy ze światłem słońca. Wtedy bowiem nie
jest to światło gwiazdy ani światło świecy, lecz
światło słońca wchłaniające w siebie tamte
światła.
4. O tym to stanie mówi w tym wierszu
Oblubieniec: Oblubienica wszedłszy. Znaczy
to, że gdy dusza wyszła ze wszystkiego, co jest
doczesne i naturalne, gdy wyzbyła się wszystkich
odczuć, właściwości i nawyków duchowych, gdy
zostawiła poza sobą i zapomniała już o wszelkich
pokusach, zamieszaniach, zmartwieniach, staraniach
i troskach, wówczas została przemieniona w tym
wzniosłym uścisku. Dlatego wiersz następny mówi:
Do ogrodu rozkoszy
upragnionego.
5. Czyli innymi słowy, dusza przeobraziła się
już w swego Boga, którego tu nazywa ogrodem
rozkoszy. A to dlatego, że znajduje w Nim
rozkoszne i słodkie odpocznienie. W ten
ogród pełnego przeobrażenia, czyli
rozkoszy, radości i chwały zaślubin
duchowych nie wchodzi się bez poprzednich
zaręczyn duchowych, czyli bez poprzedniej
szczerej i prawdziwej miłości, właściwej
oblubieńcom. Po pewnym czasie, w którym dusza trwa
w całkowitej i słodkiej miłości jako oblubienica
Syna Bożego, zaprasza ją Bóg i wprowadza do tego
ogrodu pełnego kwiecia, aby się dokonał ten
szczęśliwy stan zaślubin z Nim. W tych
zaślubinach dokonuje się tak ścisłe połączenie
dwóch natur i takie zespolenie ludzkiej i boskiej
natury, że nie tracąc boskiego bytu każda z nich
zdaje się być Bogiem. I chociaż w życiu ziemskim
nie może to być w całej doskonałości, jednak jest
wyższe ponad to wszystko, co można pojąć i
wysłowić.
6. Daje to poznać sam Oblubieniec w Pieśni nad
pieśniami, gdy zachęca duszę, swą oblubienicę, aby
doszła do tego stanu, mówi:
Veni in hortum meum, soror mea sponsa,
messui myrrham meam cum aromatibus meis;
"Przyszedłem do ogrodu mojego, siostro moja,
oblubienico, zebrałem mirrę moją z wonnymi
ziołami" (5, 7). Nazywa ją siostrą i
oblubienicą, gdyż taką została przez
udzielenie jej Jego miłości i oddanie się jej,
którego dokonał, zanim zawezwał do stanu
zaślubin duchowych. Stąd też mówi, iż
zebrał już mirrą wonną i zioła
pachnące, czyli dojrzałe i przygotowane dla
duszy owoce kwiatów, którymi są rozkosze i wielkie
rzeczy, jakich w tym stanie udziela jej z siebie,
tzn. w samym sobie.
Jest On przeto dla niej ogrodem rozkoszy
upragnionym. Całym bowiem pragnieniem i celem
zarówno samej duszy, jak i Boga jest we wszystkich
tych czynach dopełnienie i doskonałość tego stanu.
Dlatego też dusza nigdy nie spocznie, dopóki weń
nie wejdzie. W stanie tym znajduje dusza pełną
obfitość i nasycenie się Bogiem, wielce
bezpieczny, pewny i trwały pokój i nieporównanie
większą słodycz niż w zaręczynach duchowych.
Znajduje się bowiem już jakby w objęciach
Umiłowanego, w których zazwyczaj odczuwa jakby
mocny uścisk duchowy, gdyż jest to rzeczywiście
uścisk, dzięki któremu żyje ona życiem Boga.
I spełnia się w tej duszy to, co mówi św.
Paweł: "Żyję już nie ja, ale żyje we mnie
Chrystus" (Ga 2,20). Gdy dusza żyje tym życiem tak
szczęśliwym i chwalebnym, jakim jest życie Boże,
niech rozważy w miarę możności, jeśli zdoła, jak
rozkosznym będzie to życie, którym żyje, a w
którym tak jak sam Bóg nie może dusza odczuwać już
nic przykrego, lecz raduje się i odczuwa rozkosz
chwały Boga w swej najgłębszej istocie, już
przeobrażonej w Niego. I dlatego następuje wiersz
dalszy:
Spoczywa czarem Jego
ukojona, Oparłszy szyję.
7. Szyja oznacza tu odwagę duszy, z której
pomocą, jak już mówiliśmy, dokonuje się to
zespolenie i zjednoczenie pomiędzy nią a
Oblubieńcem. Nie będąc bardzo silna, nie mogłaby
dusza znieść tak mocnego uścisku Bożego.
Zwyciężywszy dzięki tej odwadze niedoskonałości,
zniósłszy tyle trudów oraz spełniwszy tyle cnót,
słuszne jest, by w czym trudziła się i zwyciężała,
teraz odpoczywała, oparłszy szyję
W słodkich objęciach
Umiłowanego.
8. Oprzeć szyję w objęciach Boga znaczy
to samo, co zjednoczyć już swą siłę lub, aby się
lepiej wyrazić, swą słabość z mocą Boga.
Ramiona Boga oznaczają tu bowiem moc Bożą,
na której oparta i przeobrażona w nią nasza
słabość, ma już moc i siłę samego Boga.
Słusznie więc stan zaślubin duchowych
można określić jako oparcie szyi na słodkich
ramionach Umiłowanego. Bóg sam bowiem jest tu mocą
i słodyczą duszy i w Nim jest ona bezpieczna i
strzeżona od wszelkiego zła, w Nim również zaznaje
wszelkich dóbr. Dlatego pragnąc podobnego stanu,
oblubienica z Pieśni nad pieśniami mówiła do
Oblubieńca: "Któż mi da Ciebie jako brata mego,
ssącego piersi matki mojej, abym Cię znalazła na
dworze i całowała Cię, iżby mną już nikt nie
wzgardził?" (8, l). Nazywając Go bratem, oznacza
równość jaka jest pomiędzy dwojgiem
miłujących się w zaręczynach miłości, zanim
dojdą do tego stanu.
W wyrażeniu zaś: ssącego piersi matki
mojej, oddaje tę myśl: abyś wysuszył i zgasił
we mnie pożądania i namiętności, które są w naszym
ciele jakby piersiami i mlekiem matki Ewy. One to
są przeszkodą do wzniesienia się do tego stanu.
Skoroś już to uczynił, znalazłam Cię na
dworze, tzn. poza wszystkimi rzeczami i poza
sobą samą, w samotności i ogołoceniu duchowym. To
bowiem następuje po wysuszeniu wspomnianych już
pożądań. Abym Cię tam całowała, czyli aby
moja natura, ogołocona ze wszelkiej nieczystości
doczesnej, naturalnej i duchowej, złączyła się
tylko z Tobą, z Twoją naturą, bez żadnego innego
środka. Dzieje się to tylko w zaślubinach
duchowych, które są pocałunkiem, jaki dusza
daje Bogu i w którym nikt już nią nie
wzgardzi. W tym bowiem stanie ani szatan, ani
ciało, ani świat, ani pożądania jej nie udręczają.
Spełnia się tu bowiem to, o czym mówi również
Pieśń na pieśniami: "Bo już zima minęła, deszcz
przeszedł i ustał. Ukazały się kwiaty na ziemi
naszej"
(2,11). |