Pieśń duchowa Św. Jan
od Krzyża (Jan de Yepes)
Strofy 20 i 21
WPROWADZENIE DO NASTĘPNEJ STROFY
1. Aby dojść do tak wysokiego stanu
doskonałości, jaki tu dusza chce osiągnąć, tj. do
zaślubin duchowych, nie tylko musi ona być
przejrzysta i oczyszczona ze wszystkich
niedoskonałości, buntów i niedoskonałych nawyknień
części niższej, przez co wyzuwszy się ze starego
człowieka, jest już ujarzmiona i uległa wyższej
części, lecz musi również posiadać wielką odwagę i
bardzo wysoką miłość do tak mocnego i zażyłego
uścisku Boga. W tym stanie bowiem dusza nabywa
nie tylko wielkiej czystości i piękna, lecz
również nieustraszonej odwagi na skutek tak
ścisłego i mocnego węzła, który zawiązuje się
przez to zjednoczenie duszy z Bogiem.
2. Dlatego też, by to osiągnąć, dusza musi
stanąć na odpowiednim poziomie czystości, męstwa i
miłości. Dlatego też Duch Święty, który jest
Pośrednikiem tego zjednoczenia duchowego,
pragnąc, by dusza nabyła te przymioty i mogła
osiągnąć to zjednoczenie, rozmawiając z Ojcem i
Synem mówi w Pieśni nad pieśniami: "Siostra nasza
mała i piersi nie ma; cóż uczynimy siostrze naszej
w dzień, w który będą mówić o niej? Jeśli jest
murem, zbudujemy na niej baszty srebrne, jeśli
jest drzwiami, spójmy je deskami cedrowymi" (S,
5-9). Przez srebrne baszty wyraża tu niewzruszone
i heroiczne cnoty, zawarte w wierze, która
jest wyrażona przez srebro. Te heroiczne cnoty
mają już miejsce właściwe w stanie zaślubin
duchowych i opierają się na duszy mocnej,
nazwanej tu murem, w której to twierdzy
może Oblubieniec spocząć spokojny, bez obawy, że
jakaś słabość Mu przeszkodzi. Przez deski
cedrowe oznacza zaś odczucia i przymioty
wysokiej miłości, nazwanej tu cedrem, a
będącej już miłością zaślubin duchowych.
I aby zespolić z tą miłością oblubienicę,
trzeba, aby ona była bramą, przez którą by
mógł wejść Oblubieniec, tj. aby bramę woli miała
otwartą przez głębokie i prawdziwe
przyzwolenie miłości, które jest tym
przyrzeczeniem złożonym w czasie zaręczyn,
przed zaślubinami duchowymi. Przez piersi
oblubienicy wyraża również tę samą miłość
doskonałą, która ją musi cechować, by mogła
przedstawić się Oblubieńcowi Chrystusowi dla
dopełnienia tego stanu.
3. Lecz mówi dalej tekst, że oblubienica
natychmiast odpowiedziała z pragnieniem, by wyjść
do tych, co przyszli do niej. Mówi: "Ja jestem
murem, a piersi moje jako wieża" (Pnp 8, 10), tj.
moja dusza jest odważna, moja miłość bardzo
wysoka, więc nic mi nie brakuje do tego stanu. To
swe pragnienie doskonałego zjednoczenia i
przeobrażenia dawała dusza-oblubienica
poznać i w poprzednich strofach, zwłaszcza
w ostatniej, w której chcąc przynaglić Oblubieńca
przedstawia Mu cnoty, otrzymane od Niego i całe
bogate przygotowanie na Jego przyjęcie. W
odpowiedzi na to Oblubieniec chce dopełnić
wszystkiego i mówi dwie następne strofy, w
których ostatecznie oczyszcza duszę, napełnia ją
odwagą i przygotowuje do tego stanu tak w części
zmysłowej, jak i duchowej. Zwraca te strofy
przeciw wszystkim buntom i przeciwnościom tak ze
strony zmysłowej, jak i ze strony szatana.
Przez ptaki w swym locie swobodne, Lwy,
jelenie, rogacze skaczące, Góry, doliny,
rozłogi, Wody, przestworza
jaśniejące, Upiory nocne sen
niepokojące.
Przez lir słodkie
dźwięki I przez śpiew syren was
zaklinam, Byście nie sprawiały swym gniewem
udręki, Ni się zbliżały w murów
otoczenia, By Miła spała pełna
ukojenia.
OBJAŚNIENIE
4. W tych dwóch strofach wprowadza Oblubieniec,
Syn Boży, duszę-oblubienicę w posiadanie pełnego
pokoju i uciszenia, przez pogodzenie jej niższej i
wyższej części duszy, przez oczyszczenie jej ze
wszystkich niedoskonałości, uporządkowanie władz i
skłonności naturalnych i zaspokojenie innych
pożądań, jak to jest wyrażone w tych dwóch
strofach, których myśl przewodnia jest
następująca:
Najpierw zaklina Oblubieniec i
rozkazuje, by się oddaliły nieużyteczne porywy i
obrazy fantazji i wyobraźni.
Wprowadza również ład w dwie władze naturalne,
gniewliwą i pożądliwą, które przedtem
niepokoiły trochę duszę, a trzy jej władze:
rozum, pamięć i wolę podnosi do
takiej doskonałości według ich przymiotów, jaka
tylko jest możliwa w tym życiu.
Następnie zaklina i rozkazuje czterem
namiętnościom duszy, którymi są: radość,
nadzieja, ból i obawa, aby na
przyszłość były uległe i uporządkowane.
Wszystkie te władze są wyrażone przez nazwy,
które zawiera pierwsza strofa. Ich zaś
naprzykrzanie się, czynności i poruszenia
Oblubieniec uspokaja w duszy przez wielką słodycz,
rozkosz i odwagę, które posiada w tym udzielaniu
się i darze duchowym, jaki Pan Bóg czyni jej ze
siebie w tym czasie. Albowiem w tym darze Pan Bóg
przeobraża w sposób żywy duszę w siebie,
sprawiając tym samym, że wszystkie jej władze,
pożądania i poruszenia tracą swą naturalną
niedoskonałość i zmieniają się w boskie. Mówi
więc:
Przez ptaki w swym locie
swobodne.
5. Nazywa ptakami swobodnymi w locie
porywy wyobraźni, które są lekkie i chyże do
przebiegania z jednego miejsca na drugie. One to
bowiem, gdy dusza w ukojeniu raduje się słodkim
udzielaniem się Umiłowanego, zwykły ją zniechęcać
i gasić jej upodobanie swymi subtelnymi lotami.
Mówi do nich Oblubieniec, że zaklina je przez
lir słodkie wdzięki itd., gdyż słodycz i
rozkosz duszy są już tak obfite i ustawiczne, że
one nie mogą jej przeszkadzać tak, jak zwykły
przedtem (gdy się jeszcze tak nie wzniosła), niech
więc zaprzestaną swych niespokojnych lotów, ataków
i wyskoków. Odnosi się to i do innych słów, jak to
tu wyjaśniamy, a którymi są:
Lwy, jelenie, rogacze
skaczące.
6. Przez lwy rozumie tu gwałtowność i
ataki władzy gniewliwej, gdyż ona w swych
porywach jest tak odważna i zuchwała, jak one.
Przez jelenie i rogacze skaczące
rozumie tu drugą władzę duszy, tj.
pożądliwą. Jest ona władzą wszelkiego
pożądania i ma dwie cechy: tchórzostwo i
zuchwałość. Jest tchórzliwa, ponieważ gdy
nie znajduje rzeczy łatwych dla siebie, wtedy
ucieka, kryje się, traci odwagę i w tym jest
podobna do jeleni, które mają tę władzę pożądliwą
w większym stopniu niż inne zwierzęta, i dlatego
są tchórzliwe i nieśmiałe. Jest zaś ta władza
zuchwała, gdy znajduje rzeczy podatne dla siebie.
Wtedy się nie ukrywa, nie ucieka, lecz usilnie ich
pożąda, rzuca się na nie z całą siłą i
gwałtownością i w tym jest podobna do rogaczy,
które z tak wielką pożądliwością odnoszą się do
tego, czego się im zachce, że nie tylko biegną za
tym, lecz nawet skaczą i dlatego nazwane są tu
skaczącymi.
7. Zaklinając więc lwy, poskramia
w duszy ataki i wybuchy gniewu: zaklinając
jelenie leczy pożądliwość z jej tchórzostwa i
małoduszności, które przedtem ją onieśmielały;
zaklinając wreszcie rogacze skaczące
ucisza i uspokaja pragnienia i pożądania, które
przedtem biegały niespokojne, skacząc jak rogacze
z jednego miejsca na drugie, byle tylko zaspokoić
pożądliwość, jaka już teraz jest zaspokojona
przez lir słodkie dźwięki, którymi się
raduje, i przez śpiew syren, w których rozkoszy
się pasie.
Należy też zauważyć, że Oblubieniec nie zaklina
tu samych władz pożądliwości gniewliwych, gdyż one
zawsze są w duszy, lecz tylko ich niepokojące i
nieumiarkowane akty, oznaczone tu przez lwy,
jelenie i rogacze skaczące, one bowiem
w tym stanie duszy koniecznie powinny zaniknąć.
Góry, doliny, rozłogi.
8. Przez te trzy wyrazy są oznaczone wadliwe i
nieodpowiednie czyny trzech władz duszy:
pamięci, rozumu i woli. Czyny te są
wtedy nieuporządkowane i niedoskonałe, gdy sięgają
ponad swą miarę zbyt wysoko lub zbyt nisko, albo
choćby nie przekraczały tych granic, gdy się
skłaniają bardziej ku jednej skrajności. A
więc przez góry, które są bardzo wysokie,
są oznaczone czyny, które sięgają do zbyt wielkiej
i nie odpowiadającej im wielkości. Przez
doliny, które są bardzo niskie, są
oznaczone czynności tych trzech władz mieszczące
się w ramach bardziej ciasnych i szczupłych, niż
im to odpowiada. Przez rozłogi wreszcie,
które nie są ani zbyt wysokie, ani zbyt niskie,
lecz mają w sobie coś z jednego i drugiego, są
oznaczone czynności władz, wychylające się nieco
ponad słuszną miarę i poziom. Bo chociaż
nie są one ostatecznie wykolejone, co by się
zdarzyło, gdyby popadły w grzech
śmiertelny, to jednak wciąż jeszcze wahają się
na stronę czy to grzechu powszedniego, czy
też niedoskonałości, choćby nawet małej,
popełnionej przez rozum, pamięć czy wolę.
Wszystkie te akty, przekraczające słuszną
miarę, również zaklina Oblubieniec aby ustały na
dźwięki lir i śpiew syren. Te
dźwięki oraz śpiew tak wpływem swoim utrzymują owe
trzy władze duszy na właściwym stopniu
działalności, że zajęte swym słusznym działaniem
nie tylko nie popadają w krańcowość, ale się nawet
ku niej nie skłaniają. Następują dalsze wiersze:
Wody, przestworza
jaśniejące, Upiory nocne, sen niepokojące.
9. Również przez te cztery wyrazy
oznacza tu odczucia czterech namiętności,
którymi - jak już wspomnieliśmy - są: ból,
nadzieja, radość, obawa.
Przez wody rozumieją się odczucia
bólu, które trapią duszę, gdyż tak jak woda
wlewają się do niej. Toteż Dawid, mówiąc o nich,
woła do Boga: Salvum me fac, Deus, quoniam
intra.veru.nt aquae usque ad animam meam;
"Wybaw mnie, Boże, bo weszły wody aż do duszy mój
ej" (Ps 68,2).
Przez przestworza rozumie odczucia
nadziei, bo tak jak powietrze poruszone
wiatrem, leci i ona do nieobecnego przedmiotu,
którego się spodziewa. I o tym również mówi Dawid:
Os meum aperui, et attraxi spiritum, quia
mandatu tua desiderabam (Ps 118, 131), tj.
otworzyłem usta mojej nadziei i zaczerpnąłem
powietrza mego pragnienia, gdyż spodziewałem się i
pragnąłem przykazań Twoich.
Przez jaśniejące wyrażone są odczucia
namiętności radości, które zapalają serce
jak ogień i dlatego mówi dalej Dawid: Concaluit
cór meum intra me, et in meditatione mea
exardescet ignis; "Rozgorzało serce moje we
mnie, a w rozmyślaniu moim rozpalił się ogień" (Ps
38, 4). Czyli w rozmyślaniu moim rozbłyśnie we
mnie radość.
Przez upiory nocne wyraża tu odczucie
innej namiętności, którą jest obawa.
Odczucia te u osób duchowych, które jeszcze nie
osiągnęły zaślubin duchowych, o jakich mówimy, są
czasem bardzo wielkie. Pochodzą one bądź to ze
strony Boga, który w czasie, gdy chce im dać
niektóre łaski, jak to wyżej mówiliśmy, zsyła na
nie obawę i strach w duchu oraz zalęknienie ciała
i zmysłów, które nie są jeszcze dostatecznie
umocnione, udoskonalone i przygotowane na
przyjęcie takich darów; bądź też ze strony
szatana, który w tym czasie, gdy Bóg daje duszy to
ukojenie i słodycz w sobie, zazdroszcząc jej tego
szczęścia i spokoju, i chcąc ją go pozbawić,
usiłuje przejąć ją obawą i przerażeniem, a czasem
grozi jej nawet w jej wnętrzu. Gdy zaś widzi, że
do samej głębi jej wnętrza nie może się dostać,
gdyż jest głęboko skupiona i zjednoczona z Bogiem,
stara się zewnątrz, w części zmysłowej, nękać ją
różnymi roztargnieniami, przykrościami, bólami i
przerażeniem zmysłów, próbując czy tym sposobem
nie uda mu się zaniepokoić oblubienicy w jej łożu.
Nazwani są ci szatani upiorami nocnymi,
gdyż są duchami ciemności i usiłują pogrążyć duszę
w mrokach, by przyćmić to światło Boże, którym się
raduje.
Nazywa ich upiorami niepokojącymi sen,
ponieważ one to budzą i wyprowadzają duszę z jej
słodkiego snu wewnętrznego, a także i dlatego,
ponieważ szatani, którzy to powodują, czuwają
zawsze, aby wzniecać te obawy. Tego rodzaju obawy
biernie przenikają w ducha osób już
duchowych, czy to ze strony Boga, czy to szatana.
Nie wspominam tu o innych obawach doczesnych czy
naturalnych, gdyż takich obaw nie miewają osoby
uduchowione. Cechą osób uduchowionych jest
doznawanie raczej duchowych tylko obaw.
10. Także i te odczucia czterech namiętności
duszy zaklina Oblubieniec, sprawiając, że ustają i
uciszają się, gdyż dzięki rozlewnym lirom
swej słodyczy i śpiewowi syren swych
rozkoszy daje już oblubienicy w tym stanie
obfitość, moc i zaspokojenie, by one nie tylko
panowały w niej, lecz by jej nawet w najmniejszym
stopniu nie zniechęcały.
Tak wielka bowiem jest wzniosłość i
niewzruszoność duszy w tym stanie, że jak dawniej
zalewały ją gorzkie wody bólu z różnych
przyczyn, a zwłaszcza z powodu grzechów własnych
czy innych ludzi - to bowiem zwykli głęboko
odczuwać ludzie duchowi - to teraz, chociaż je
także słusznie ocenia, nie zadają jej bólu ani nie
budzą uczucia. Również współczucia nie doznaje
dusza, chociaż posiada jego skutki i doskonałości.
W cnotach jej nie ma już żadnych słabości, a tylko
sama moc, stałość i doskonałość. I w tym miłosnym
przeobrażeniu jest podobna do aniołów, którzy
dobrze wiedzą, co to jest ból, lecz go nie
odczuwają i spełniają dzieła miłosierdzia, choć
nie odczuwają współczucia. Czasami jednak w
pewnych okresach Bóg dopuszcza, by odczuwała różne
zajścia i cierpiała przez nie, by przez to
powiększała swe zasługi, potęgowała jeszcze więcej
swą miłość lub też w innym jakimś celu, jak to
uczynił z Najświętszą Dziewicą, ze świętym Pawłem
i innymi; jednak z natury swojej stan taki nie
dopuszcza tego.
11. W pragnieniach nadziei również nie
doznaje utrapień: mając pełne zadowolenie w tym
tak ścisłym zjednoczeniu się z Bogiem, jakie tylko
jest dostępne w tym życiu, od świata nie ma się
czego spodziewać, a łask duchowych również nie
pragnie, gdyż widzi się i czuje pełną bogactw
Bożych. Tak więc na śmierć i życie jest zgodna z
wolą Bożą i zjednoczona z nią, w swej części
zmysłowej i duchowej mówi zawsze: Fiat voluntas
tua; "Bądź wola Twoja" (Mt 6,10), bez
odczuwania jakiejś zachcianki i pożądania, bo
nawet jedyne pragnienie ujrzenia twarzą w twarz
Boga, nie sprawia jej udręki.
Również odczucia radości, które zwykły
powodować w duszy większe lub mniejsze poruszenie,
teraz nią nie wstrząsają. Tak wielka bowiem jest
jej obfitość, jaką się raduje, że jest podobna do
morza, które się nie zmniejsza przez rzeki z niego
wypływające, ani nie wzrasta, przez te, które do
niego wpływają. I jest dusza w tym stanie owym
źródłem, o którym mówi Chrystus przez św. Jana, że
jego wody "tryskają ku żywotowi wiecznemu" (J 4,
14).
12. Powiedzieliśmy, że dusza w tym stanie
przeobrażenia nie odczuwa żadnych nowości, wydawać
się więc może, że jest pozbawioną radości
dodatkowych, których nawet błogosławieni w niebie
nie są pozbawieni. Należy zatem zaznaczyć, że
chociaż dusza nie jest pozbawiona radości i
słodyczy dodatkowych, gdyż przeciwnie, otrzymuje
je zazwyczaj w nadmiarze, to jednak istotne
udzielanie się ducha w niczym się nie zwiększa,
gdyż wszystko to, co może jeszcze otrzymać, już
posiada: tak więc to, czym się cieszy, jest
większe od tego, co mogłaby otrzymać.
I stąd za każdym razem, gdy się do niej
uśmiecha radość, uweselenie, czy to z rzeczy
zewnętrznych czy też duchowych i wewnętrznych,
natychmiast zwraca się do radości i bogactw, jakie
ma już w sobie i zażywa o wiele większej radości i
rozkoszy w tym, co ma, niż w tym, co może otrzymać
na nowo. Ma w tym niejako właściwość Boga, który
chociaż we wszystkich rzeczach się rozkoszuje,
jednak nie tyle się rozkoszuje w nich, ile sam w
sobie, gdyż w sobie ma dobro nieskończenie wyższe
niż w nich wszystkich. Tak więc wszystkie nowe
radości i słodycze, które nadarzają się duszy,
przypominają jej, by bardziej się rozkoszowała
tym, co już ma i czuje w sobie, niż tamtymi
nowościami, gdyż te, które posiada, jak
powiedziałem, są od nich o wiele większe.
13. Jest to naturalną rzeczą, że gdy jeden
przedmiot raduje i zadowala duszę, a ona posiada
inny, który wyżej ceni i który większą dla niej
jest radością, natychmiast przypomina się jej on i
do niego zwraca się jej radość i upodobanie.
Bowiem dodatkowe szczęście z tych nowości
duchowych i z tego, co dusza na nowo otrzymuje,
jest tak znikome w porównaniu z tym, istotnym,
jakie już posiada, iż można powiedzieć, że jest
niczym. Gdy bowiem dusza doszła do owego
dopełnienia się jej przeobrażenia, w
którym już urosła do całkowitej miary, nie wzrasta
już tymi dodatkami duchowymi jak inne, które nie
osiągnęły jeszcze tego stopnia. Lecz jest rzeczą
zdumiewającą widzieć, że chociaż dusza nie odczuwa
nowych rozkoszy, zdaje się jej, że je wciąż na
nowo otrzymuje i że je zawsze miała. Dzieje się to
dlatego, że ich zawsze na nowo kosztuje, bo jej
dobro jest zawsze nowe, wydaje się jej więc, że
wciąż otrzymuje coś nowego, choć przyjmować tego
nie potrzebuje.
14. Gdybyśmy chcieli mówić o blasku chwały,
jakiej czasem udziela Bóg duszy w tym uścisku,
będącym pewnym zwrotem Jego Ducha ku niej, w jakim
pozwala jej widzieć i radować się zarazem tym
bezmiarem rozkoszy i bogactw w niej złożonych, nie
da się nic powiedzieć, czym by to można choć
trochę objaśnić. Gdyż jak słońce, kiedy przeniknie
morze, prześwietla je aż do najgłębszych otchłani
i jaskiń, i ukazują się perły i najbogatsze żyły
złota, i inne kosztowne minerały itd., tak i to
Boskie Słońce, Oblubieniec, zwracając się do
oblubienicy wydobywa na światło bogactwa jej duszy
do tego stopnia, że aż aniołowie stają nad nią
pełni zdumienia i mówią słowa Pieśni nad
pieśniami: "Któraż to jest, która idzie jak zorza
powstająca, piękna jak księżyc, wybrana jak
słońce, ogromna jak wojska uszykowane porządnie?"
(6, 9). W tym oświeceniu, choć jest tak wzniosłe,
nic nowego nie przydaje się takiej duszy, lecz to,
co miała, zostaje wystawione na światło, by się
mogła radować tym, co miała przedtem.
15. Gdy dusza jest tak promienna, mężna,
spoczywająca tak blisko Boga, nie mogą zbliżyć się
do niej upiory nocne, ani szatani swymi
mrokami jej przyćmić, przestraszyć swymi
strachami, ani zbudzić jej swymi atakami. Stąd
żadna rzecz nie może jej dosięgnąć ani się jej
uprzykrzać, gdyż wyszła już ze wszystkiego w swego
Boga, gdzie raduje się całym spokojem i smakuje
wszelkiej słodyczy, i rozkoszuje się wszelką
rozkoszą, o ile na to pozwalają warunki i stan
tego życia. Do niej to odnoszą się słowa, które
wyrzekł Mędrzec: "Dusza spokojna i bezpieczna jest
jak ustawiczne gody" (Prz 15, 15). Bo jak na
godach znajduje się smak wszelkich pokarmów i
słodycz wszelkiej muzyki, tak w tej uczcie, którą
dusza znajduje na piersi Oblubieńca, raduje się z
największych rozkoszy i kosztuje wszelkich
słodyczy. Lecz tak słabo wyraziliśmy tutaj te
przeżycia i w ogóle tak mało da się o nich słowami
powiedzieć, że nie wyrażają one ani cząstki tego,
co dusza rzeczywiście w tym stanie odczuwa. Gdy
bowiem dusza osiągnie ten pokój Boży,
który, jak mówi Kościół święty, "przewyższa
wszelki zmysł" (Flp 4, 7), wtedy wszelki zmysł
staje się niemy, niezdolny, by cośkolwiek o tym
powiedzieć. Następują teraz wiersze drugiej
strofy:
Przez lir słodkie dźwięki l
przez śpiew syren was zaklinam.
16. Mówiliśmy już, że przez słodkie dźwięki
lir wyraża tu Oblubieniec słodycz, którą w tym
stanie daje ze siebie duszy, a przez którą każe w
niej ustać wszystkim wspomnianym uprzykrzeniem.
Jak bowiem dźwięki lir, napełniając duszę słodyczą
i wytchnieniem, tak ją upajają i podnoszą, że
ustają jej wszelkie zniechęcenia i zmartwienia,
tak i owa słodycz trzyma duszę tak zebraną w
sobie, że żadne zmartwienie nie może jej
dosięgnąć. Mówi więc niejako: przez tę słodycz,
którą ja wlewam w duszę, niech ustąpi wszystko to,
co nie jest słodkie dla duszy. Powiedzieliśmy, że
śpiew syren oznacza tę zwyczajną rozkosz,
jaką dusza posiada. Nazywa ją śpiewem syren,
gdyż jak ten śpiew jest według podania tak
słodki i rozkoszny, iż porywa i rozmiłowuje
słuchających i każe im zapomnieć o wszystkim
innym, tak i ta rozkosz, płynąca ze zjednoczenia z
Bogiem, tak pochłania duszę i ożywia, że jest ona
nieczuła na wszystkie uprzykrzenia i zamieszania,
o których była mowa w poprzedniej strofie. Są one
wyrażone w słowach następnego wiersza:
Byście nie sprawiały swym
gniewem udręki.
17. Gniewem nazywa też wszystkie
zamieszania i udręki pochodzące z tych
nieumiarkowanych odczuć i czynności, o których już
mówiliśmy. Jak bowiem gniew swą gwałtownością
zamącą pokój, wychodząc z jego granic, tak również
te wszystkie odczucia itp. przerywają swymi
poruszeniami granice pokoju i uciszenia duszy,
czyniąc w niej zamieszanie, gdy jej dotykają. I
dlatego mówi:
Ni się zbliżały w murów
otoczenia.
18. Przez mur rozumie tu otoczenie
pokoju oraz waty z cnót i doskonałości,
którymi sama dusza jest zabezpieczona i obwarowana
jak ogród, gdzie Umiłowany pasie się między
kwiatami. Ogród ten tylko dla Niego samego jest
zachowany i strzeżony. Dlatego i w Pieśni nad
pieśniami nazywa On duszę ogrodem zamkniętym:
"Ogrodem zamkniętym siostra moja" (4, 12). Stąd
mówi tu, aby nikt nie dotykał otoczenia i muru
Jego ogrodu,
By miła spała pełna
ukojenia,
19. tj. by coraz bardziej kosztowała rozkoszy z
tego ukojenia i słodyczy, którymi raduje się w
Umiłowanym. Dla duszy bowiem nie ma tu bramy
zamkniętej i zawsze, gdy chce, może się radować
tym słodkim snem miłości, jak to tłumaczy
Oblubieniec, gdy mówi w Pieśni nad pieśniami:
"Poprzysięgam was, córki jerozolimskie, przez
sarny i jelenie polne, abyście nie budziły ani
dawały się ocknąć miłej, dokąd sama nie zechce"
(3,5). |