Pieśń duchowa Św. Jan
od Krzyża (Jan de Yepes)
Strofy 14 i 15
WPROWADZENIE DO NASTĘPNEJ STROFY
1. Jak gołąbka unosiła się dusza w powietrzu
miłości ponad wodami potopu swych utrudzeń i udręk
miłosnych, które znosiła do tego czasu, nie
znalazłszy gdzie by odpoczęła jej noga (Rdz 8, 9).
Wreszcie w tym ostatnim locie wyciągnął dobrotliwy
ojciec Noe swą miłosierną rękę, przyjął ją i
wpuścił do arki swego umiłowania i swej miłości.
Nastąpiło to wówczas, gdy mówił do niej:
Zawróć, gołąbko, jak to opisywaliśmy w
poprzedniej strofie. Znalazłszy w tym przyjęciu
wszystko, czego pragnęła, szczęście nie dające się
słowami określić, zaczyna teraz dusza opiewać
chwałę Umiłowanego. W dwu następnych strofach
wysławia Jego wielkości, jakie w Nim odczuwa i
jakimi się raduje w tym zjednoczeniu:
Mój Ukochany jest jak gór wyżyn, Jak
samotne doliny wśród gajów tonące, Wyspy
osobliwe, Jak potoki rozgłośnie
szumiące, Jak tchnienie wiatru miłośnie
wiejące.
Jak noc w spoczynku cichym
pogrążona, W chwili gdy się rozlewa blask
zorzy rumiany, Jak muzyka ciszą
przepojona, Samotność, w której brzmią
organy, Uczta, co moc i miłość daje na
przemiany.
UWAGA
2. Zanim przystąpimy do objaśnienia tych strof,
dla lepszego tych i następnych zrozumienia,
zwróćmy uwagę, że przez ten lot duchowy, o
jakim mówiliśmy, oznaczony jest bardzo wzniosły
stan i zjednoczenie miłosne, do którego Bóg
zwykł podnosić duszę po długiej walce duchowej.
Nazywają ten stan zaręczynami duchowymi ze
Słowem, Synem Bożym. W początkach, gdy dusza
pierwszy raz to przeżywa, udziela jej Bóg z całą
hojnością swoich nieprzebranych bogactw: ozdabia
ją wielkością i majestatem, ubogaca darami i
cnotami, odziewa blaskiem wiedzy i chwały swojej
jak oblubienicę w dniu jej zaręczyn.
W tym błogosławionym dniu nie tylko kończą się
dla duszy udręki gwałtowne i skargi miłosne, przez
jakie przechodziła, lecz ozdobiona tymi bogactwami
Bożymi wchodzi w stan pokoju, rozkoszy i słodyczy
miłości. Tłumaczy to w tych strofach, w których
nie mówi nic innego, tylko opiewa i wielbi
wielkości swego Umiłowanego, jakie poznaje w Nim i
raduje się nimi w tym szczęśliwym zjednoczeniu
zaręczyn.
Również w dalszych strofach nie wspomina, jak
przedtem, o udrękach i zmartwieniach, gdyż tu
wszystkie się kończą. Opiewa tylko pełne słodyczy
i spokoju przeżycia miłosne ze swym Oblubieńcem.
W tych dwu strofach mieści się wszystko, czego
Bóg zwykł udzielać duszy w tym czasie. Nie należy
jednak sądzić, że wszystkim duszom, będącym w tym
stanie, daje Bóg to wszystko, o czym mówią te
strofy, lub że wszystkie podnosi na jednakowy
stopień poznania i odczucia. Jednym bowiem daje
więcej, drugim mniej, jednym w ten sposób, drugim
w inny, a wszystko to może zaistnieć w tym stanie
zaręczyn duchowych. Natomiast mówi się tu o
najszerszym zasięgu tych przeżyć i łask, jakie
dusza może otrzymać w tym czasie; w nich kryje się
wszystko inne. Następuje objaśnienie.
OBJAŚNIENIE STROF
3. Jak w arce Noego, według opowiadania Pisma
świętego (Rdz 6,14 nn), było wiele mieszkań dla
różnych odmian zwierząt i obfitość pokarmu, tak i
dusza, która przybyła w swym locie do tej boskiej
arki piersi Bożych, nie tylko widzi mieszkania,
których, jak mówi Jego Boski Majestat przez św.
Jana, "w domu Ojca Jego jest wiele" (J 14, 2),
lecz widzi i poznaje tam również niewyczerpaną
obfitość pokarmów, tj. tych wielkości łask i
darów, których może dusza kosztować. Są to właśnie
te wszystkie łaski, o jakich mówią te dwie
strofy wyrażając to potoczną mową. Treść zaś
ich jest następująca.
4. W tym boskim zjednoczeniu widzi i
smakuje dusza całą obfitość nieocenionych
bogactw. Znajduje całkowite odpocznienie i
wytchnienie, jakiego pragnęła. Poznaje
tajniki i osobliwe prawdy Boże, będące coraz to
nowym pokarmem dla tych, którzy je lepiej poznają.
Odczuwa w Bogu straszliwą potęgę i moc,
która ubezwładnia wszelkie inne potęgi i siły.
Kosztuje tam niewymownej słodyczy i
rozkoszy ducha i znajduje prawdziwy
spoczynek i światło Boże. Kosztuje w
wysokim stopniu mądrości Boga promieniującej w
ładzie stworzeń i dzieł Jego. Czuje się pełna
dobra, daleka i wolna od wszelkiego zła. Nade
wszystko zaś raduje się niewymownym
pokrzepieniem miłości, które ją w miłości
utwierdza. Taka jest treść, którą kryją w sobie te
dwie strofy.
5. Mówi w nich dusza, że tymi wszystkimi
skarbami jest dla niej sam Umiłowany, gdyż w tym,
czego Bóg zwykł udzielać w podobnym nadmiarze
miłości, odczuwa ona i poznaje prawdę słów św.
Franciszka: "Bóg mój i wszystko moje!" Gdy zatem
Bóg jest wszystkim dla duszy i dobrem wszystkich
rzeczy, więc przez podobieństwo ich piękności
będziemy objaśniali, wiersz za wierszem, to Jego
hojne udzielanie się duszy. Wszystko to, o czym tu
mowa, jest w Bogu nieskończenie doskonałe, a
raczej, by się jaśniej wyrazić, każda z tych
wielkości jest Bogiem i wszystkie razem są Bogiem.
Dusza bowiem łączy się w tym wypadku tak ściśle
z Bogiem, iż czuje, że wszystkie rzeczy są Bogiem,
jak to odczuwał św. Jan, gdy mówił: Quod factum
est, in ipso et vita erat; "To co się stało, w
Nim było życiem" (J 1,4). W tym więc, o czym tu
mowa, nie wyrażamy tej myśli, że dusza czuje jakby
poznawała przedmioty w jasnym oświetleniu albo
stworzenia w Bogu, lecz tę, że w tym posiadaniu
odczuwa ona, iż dla niej wszystkie rzeczy
są Bogiem. Nie znaczy to, że dusza w tym czasie,
poznając tak wzniosie Boga, widzi Go już jasno w
istocie, gdyż jest to tylko hojne i obfite
udzielane się jej Boga, przebłysk tego, czym On
jest sam w sobie. I w tym właśnie dusza odczuwa
całe to dobro wszystkich rzeczy, jakie teraz
będziemy objaśniali. Mówi więc dusza:
Mój Ukochany jest jak gór
wyżyny.
6. Góry są wysokie, potężne, rozległe,
majestatyczne, piękne, pełne kwiatów i woni. Tymi
górami jest dla mnie mój Umiłowany.
Jak. samotne doliny wśród gajów
tonące.
7. Doliny samotne są spokojne, pełne
czaru i świeżości, cieniste, obfite w słodkie
wody. Różnorodnością swych gaików, miłym śpiewem
ptasząt, sprawiają wytchnienie i rozkosz zmysłom,
dają odświeżenie i odpocznienie w swej samotności
i ciszy. Tymi dolinami jest dla mnie mój
Umiłowany.
Wyspy osobliwe.
8. Osobliwe wyspy są oblane wodami, a
wznosząc się wśród morskich przestrzeni, są
oddalone i obce szlakom ludzkim. Rodzą się na nich
i wyrastają twory zupełnie inne niż na lądzie,
które osobliwymi kształtami i właściwościami budzą
ciekawość i zdumienie u tych, co je oglądają. Z
powodu więc tych wielkich i zdumiewających nowości
oraz osobliwych poznań, zupełnie odmiennych od
zwykłego poznania, jakie widzi dusza w Bogu,
nazywa Go wyspami osobliwymi.
Osobliwym bowiem nazywają kogoś dla
jednego z dwu powodów: dlatego, że stroni
od ludzi, albo że się wybija ponad innych i
wyodrębnia swymi czynami i dziełami. Dla tych
dwóch przyczyn nazywa również dusza swego Boga
osobliwym. Bo nie tylko jest On
osobliwością wysp nigdy nie widzianych, lecz
również drogi, zamiary i czyny Jego pełne są
osobliwości i nowości oraz dziwne dla
ludzi.
I nie jest to nadzwyczajne, że Bóg dla ludzi,
którzy Go nigdy nie widzieli, jest osobliwy, gdyż
sami święci aniołowie i dusze, które Go widzą, nie
mogą Go pojąć i nigdy całkowicie Go nie pojmą. I
aż do ostatniego dnia sądu będą oglądali w Nim tak
niepojęte głębie Jego wyroków, co do dzieł Jego
miłosierdzia i sprawiedliwości, że zawsze będą one
dla nich nowe i coraz bardziej zdumiewające. Nie
tylko więc ludzie, lecz i aniołowie mogą Go
nazywać wyspami osobliwymi, bo tylko dla
samego siebie nie jest On osobliwy ani nowy.
Jak potoki rozgłośnie
szumiące.
9. Potoki mają trzy właściwości.
Pierwsza, że wszystko, co spotykają na swej
drodze, zalewają i zatapiają; druga, że
zapełniają swymi wodami wszystkie niże i
zagłębienia; trzecia, że tak szumią, iż
pochłaniają i zagłuszają wszelkie inne głosy. A
ponieważ w tym zjednoczeniu z Bogiem dusza w
sposób smakowity odczuwa w Nim te trzy
właściwości, nazywa Umiłowanego potokami
szumiącymi.
Co do pierwszej właściwości, dusza czuje
się w tym wypadku jakby zalana potokiem ducha
Bożego i porwana z taką siłą, iż zdaje się jej, że
wszystkie rzeki świata ją zalewają. Widzi wówczas
zatopione wszystkie swe czynności i namiętności, w
których przedtem żyła.
A chociaż to odbywa się z taką siłą, nie
sprawia jednak męczarni, gdyż rzeki te, to
rzeki pokoju, jak to tłumaczy Bóg przez
Izajasza, mówiąc o tym zalaniu duszy: Ecce ego
declinabo super eam quasi fluvium pacis, et quasi
torrentem inundantem gloriom (66, 12), tj.
słuchajcie i pojmujcie, że obrócę i zleję na nią,
tj. na duszę, jakby rzekę pokoju i jakby strumień
zalewający chwałą. I ten zalew Boży, który Bóg
sprowadza na duszę jakby rzeki szumiące,
napełnia ją chwałą i spokojem.
Co do drugiej właściwości, jaką dusza
odczuwa, to zalewają te Boże wody wówczas niziny
pokory duszy i zapełniają puste miejsca jej
pożądań, jak o tym mówi św. Łukasz: Exaltavit
humiles. Esurientes implevit bonis; "Wywyższył
pokornych, łaknących napełnił dobrami" (Łk 1, 52).
Trzecia właściwość, jaką odczuwa dusza w
tych szumiących rzekach swego Umiłowanego, jest to
szum i głos duchowy ponad wszelkie inne dźwięki i
głosy, zagłuszający wszelkie inne. Jego brzmienie
przewyższa wszelkie inne głosy na świecie. Dla
lepszego wyjaśnienia zatrzymamy się tu chwilę.
10. Ten głos, czyli rozgłośny szum potoków, o
których tu mówi dusza, jest to zalew tak obfity,
że napełnia ją wszelkimi dobrami, a potęga Jego,
która nią owłada, jest tak wielka, że zdaje się
jej być nie tylko szumem rzek, lecz potężnym
hukiem grzmotu. Głos ten jest duchowy i nie ma w
sobie odgłosu słyszanego w naturze ani jego
przeraźliwości i ogłuszenia, lecz jest pełen
majestatu, siły i potęgi, rozkoszy i chwały. Jest
to jakby jakiś bezmierny wewnętrzny szum i odgłos
odziewający duszę mocą i odwagą.
Ten głos duchowy i szum napełnił dusze
Apostołów, gdy Duch Święty zstąpił na nich
gwałtownym strumieniem, jak mówią Dzieje
Apostolskie. Dla zrozumienia tego głosu duchowego
napełniającego głębię ich dusz dał się słyszeć
zewnętrznie szum jakby wichru gwałtownego, tak
wielki, że go słyszeli wszyscy w Jerozolimie (2,
2-6). Oznaczał ten szum moc i odwagę, którymi
zostali napełnieni Apostołowie, jak to już
powiedzieliśmy.
Również gdy Pan nasz Jezus Chrystus modlił się
do Ojca w ucisku i prześladowaniach, jakich
doznawał od swych wrogów, jak to opowiada św. Jan
(12, 28-29), napełnił Jego duszę wewnętrzny głos z
nieba, umacniający Jego człowieczeństwo, a
oddźwięk tego głosu usłyszeli Żydzi zewnętrznie
tak donośny i gwałtowny, iż jedni mówili, że to
był grzmot, inni, że anioł z nieba przemówił do
Niego. Głos ten zewnętrznie oznaczał i wyrażał tę
siłę i moc, jaka umacniała wewnętrznie
człowieczeństwo Chrystusowe. Lecz nie znaczy to,
by dusza nie słyszała równocześnie tego głosu
duchowego w duchu.
Głos duchowy bowiem jest to skutek, jaki on
sprawia w duszy, podobnie jak głos zewnętrzny daje
brzmienie uszom a umysłowi poznanie. Tę myśl
chciał oddać Dawid, gdy mówił: Ecce dabit voci
suae vocem virtutis; "Bóg da głosowi swemu
głos mocy" (Ps 67, 34). Moc ta, to głos
wewnętrzny, gdyż słowa Dawida: głosowi swemu da
głos mocy, oznaczają to, iż Pan głosowi
zewnętrznemu da głos tej mocy, którą się
odczuwa wewnątrz. Należy również wiedzieć, że Bóg
sam to głos nieskończony, a udzielając się duszy
sprawia w ten sposób skutek niezmiernego głosu.
11. Ten głos słyszał św. Jan w Objawieniu,
gdzie mówi, że głos, który słyszał z nieba,
erat tamquam vocem aquarum multarum et tamquam
vocem tonitrui magni; "Usłyszałem głos z nieba
niby głos wielu wód i niby głos wielkiego gromu"
(14,2). By zaś zaznaczyć, że ten głos, chociaż tak
wielki, nie jest przeraźliwy ani ogłuszający,
dodaje zaraz, że głos ten był tak miły sicut
citharoedorum citharisantium in citharis suis;
"Ton, który dał się słyszeć, podobny był do
tonu cytrzystów grających na cytrach" (w. 12).
Prorok Ezechiel mówi, że ten głos jakby wielkich
wód był quasi sonum sublimis Dei; "Jak głos
najwyższego Boga" (1,24). Czyli, że udzielał mu
się w sposób najwznioślejszy i najprzyjemniejszy.
Głos ten jest nieskończony, gdyż jak już
powiedzieliśmy, jest to sam Bóg, który udzielając
się duszy wywołuje w niej ten głos. Powściąga się
jednak i każdej duszy daje głos mocy odpowiednio
do jej pojemności, sprawiając jej wielką rozkosz i
wywyższenie. Dlatego też mówił Oblubieniec
oblubienicy z Pieśni nad pieśniami: Sonet vox
tua in auribus meis, vox enim tua dulcis;
"Niechaj głos twój zabrzmi w uszach moich:
albowiem głos twój wdzięczny" (2, 14). Następuje
dalszy wiersz:
Jak tchnienie wiatru miłośnie
wiejące.
12. O dwu rzeczach mówi dusza w tym wierszu: o
tchnieniu i wietrze. Przez tchnienie
miłosne wyraża tu cnoty i łaski Umiłowanego,
jakie zalewają ją w tym zjednoczeniu i udzielają
się jej wśród niepojętej miłości, dotykając
najgłębszej jej istoty.
Przez tchnienie zaś wiatru wyraża
najwyższe i najbardziej smakowite poznanie Boga i
Jego przymiotów, które przelewa się w umysł z
dotknięcia, jakie te przymioty Boże sprawiają w
istocie duszy. I to jest największa rozkosz wśród
tego, czego dusza smakuje w tym stanie.
13. Dla lepszego zrozumienia tych rzeczy należy
zaznaczyć, że jak w wietrze rozróżnia się
powiew i szum, czyli głos, tak i w tym
udzielaniu się Oblubieńca odczuwa dusza dwie
rzeczy: uczucie rozkoszy i poznanie.
I jak dotknięcie wiatru odczuwa się zmysłem
dotyku, a szum słuchem, tak również
dotknięcie przymiotów Umiłowanego czuje
dusza i raduje się nimi dotykiem, jaki jest
w jej istocie. Poznanie zaś tych przymiotów
Boga odczuwa swym słuchem, tj.
rozumem.
Mówimy, że wiatr tchnie miłośnie, a to
wówczas, gdy jego powiewy miło muskają i sprawiają
przyjemność pragnącemu orzeźwienia. Zmysł dotyku
doznaje wówczas przyjemności i orzeźwienia. Z
przyjemnością dotyku odczuwa również słuch wielką
przyjemność i rozkosz w odgłosie i świście wiatru,
i to rozkosz większą niż ta, jaką dotyk otrzymuje
z dotknięć wiatru. Zmysł słuchu bowiem jest
bardziej duchowy, lub by się lepiej wyrazić,
bardziej zbliżony do ducha niż dotyk. Rozkosz
zatem, jaką on powoduje, jest bardziej duchowa niż
ta, jaką sprawia dotyk.
14. Podobnie to dotknięcie Boże zadowala
niepomiernie i obdarza szczęściem samą istotę
duszy, gdyż zaspokaja w sposób słodki pożądanie,
które polega na osiągnięciu takiego zjednoczenia i
dlatego nazywa je dusza tchnieniem wiatru
miłośnie wiejącym. W tym tchnieniu, jak już
mówiliśmy, udziela się jej słodko a miłośnie moc
Umiłowanego i stąd spływa na rozum tchnienie
zrozumienia.
Nazywa je dusza tchnieniem, bo jak
tchnienie wiatru przenika do wnętrza narządu
słuchu, tak również to najwznioślejsze i
najsubtelniejsze poznanie przenika z przedziwną
słodyczą i rozkoszą głębię istoty duszy i daje jej
rozkosz ponad wszelkie inne.
Przyczyna tej rozkoszy jest w tym, że udziela
się duszy sama istota wolna od wszelkich
przypadłości i wyobrażeń, gdyż udziela się
umysłowi, który filozofowie nazywają
biernym lub możnościowym, czyli
rozum otrzymuje to poznanie biernie, bez żadnego
działania ze swej strony.
Takie poznanie jest największą rozkoszą duszy,
gdyż jest w rozumie, a na rozumie, jak mówią
teologowie, opiera się kosztowanie czyli widzenie
Boga. Ponieważ więc ten szum oznacza wspomniane
wyżej poznanie substancjalne, niektórzy teologowie
sądzą, że nasz Ojciec Eliasz widział Boga w
tchnieniu owego miłego wietrzyka, jakie odczuwał u
wejścia do swej groty (1 Krl 19, 12). Pismo święte
nazywa je tam "szumem delikatnego wiatru", gdyż z
subtelnego i miłego udzielania się ducha spływa
poznanie na rozum. Również i tutaj nazywa dusza to
poznanie tchnieniem wiatru miłosnego, gdyż
z miłosnego udzielania się potęgi Umiłowanego,
rozlewa się owo poznanie i na umysł. W tej myśli
więc określa je dusza jako świst wiatru
miłosnego.
15. Ten boski szum, który przez słuch
duszy do niej przenika, jest to nie tylko sama
substancja, jak wspomnieliśmy, pojęta przez rozum,
lecz również odsłonięcie prawd samego Bóstwa i
objawienie ukrytych Jego tajemnic. Gdy Pismo
święte mówi o jakimś udzielaniu się Boga
wnikającym do duszy przez słuch, okazuje się ono
również odsłonięciem rozumowi owych czystych prawd
lub objawieniem Bożych tajemnic. Te objawienia
albo widzenia są czysto duchowe i dusza otrzymuje
je bez posługi i pomocy zmysłów. To więc, co się
określa jako udzielanie się Boga przez słuch, jest
poznaniem bardzo wzniosłym i pewnym. Toteż św.
Paweł, pragnąc wyrazić wzniosłość objawienia,
jakie otrzymał, nie mówił, że vidit arcana
verba - ani też, że - gustavit arcana
verba, - lecz że - audivit arcana verba,
quae non licet homini loqui; "słyszał
tajemnicze słowa, których człowiekowi mówić się
nie godzi" (2 Kor 12, 4). Z tych słów można
wnioskować, że on również widział Boga - jak nasz
Ojciec Eliasz - w szumie.
Jak bowiem - według tegoż św. Pawła - "wiara
jest ze słuchania" (Rz 10, 17) cielesnego, tak
również to, co nam wiara wskazuje, tj. substancja
poznana, jest ze słuchania duchowego. Dobrze to
wytłumaczył prorok Job w rozmowie z Bogiem, który
mu się objawił. Mówił bowiem: Auditu auris
audivi Te, nunc autem oculus meus videt Te;
"Słuchem ucha słyszałem Cię, a teraz oko moje Cię
widzi" (42, 5). Wynika z tego jasno, że słyszeć
Boga uchem duszy znaczy to samo, co widzieć Go
okiem umysłu biernego, jak to już
powiedzieliśmy. Nie mówi bowiem: słyszałem Cię
słuchem mych uszu, lecz mego ucha; ani: widziałem
Cię mymi oczyma, lecz mym okiem, tj. umysłem.
Zatem ten słuch duszy jest tym samym, co
widzenie umysłem.
16. Lecz nie należy sądzić, że to, co dusza
pojmuje, czyli ta czysta substancja, jak
powiedzieliśmy, jest tak jasnym i pełnym
używaniem, jak w niebie; bo chociaż jest bez
wszystkich przypadłości, nie jest jasna, lecz
zaciemniona, gdyż się ją poznaje przez
kontemplację, która, jak mówi św. Dionizy, jest
jak promień ciemności. I stąd możemy
powiedzieć, że jest jednym promieniem obrazu
kosztowania, gdyż odbywa się w rozumie, na którym
opiera się owo kosztowanie. Ta poznawana
substancja, którą tu dusza nazywa
tchnieniem, są to owe upragnione
oczy. Gdy Umiłowany je odsłonił, ona (nie
mogąc w ciele znieść tego widoku) wołała nań:
Odwróć się, Miły.
17. Ponieważ zdaje mi się, że wiele z tego, co
powiedziałem o tym zachwyceniu i tych
zaręczynach, potwierdzają swą powagą pewne
słowa Joba, sądzę, że dobrze będzie przytoczyć je
tu, chociaż nas to nieco dłużej zatrzyma, i
objaśnić je w związku z naszym przedmiotem.
Zamieszczę je więc najpierw w tekście łacińskim,
następnie w hiszpańskim, a na końcu objaśnię
krótko, co będę uważał za odpowiednie dla naszego
założenia. Ukończywszy to, zacznę objaśniać
wiersze dalszej strofy. Mówi więc Elifaz
Temanitczyk do Joba: Porro ad me dictum est
verbum absconditum et quasi furtive suscepit auris
mea venas susurri ejus. In horrore visionis
nocturnae, quando solet sopor occupare homines,
pavor tenuit me et tremor, et omnia ossa mea
perterrita sunt; et cum spiritus, me praesente,
transiret, inhorruerunt pili carnis meae; stetit
quidam, cuius non agnoscebam vultum, imago coram
oculis meis, et vocem quasi aurae tenis
audivi. W przekładzie brzmią te słowa: "Ale do
mnie powiedziano słowo tajemnicze i jakby
ukradkiem przyjęło ucho moje ciąg szeptania jego.
W okropności widzenia nocnego, gdy sen na ludzi
zwykł przypadać, zdjął mię strach i drżenie, i
wszystkie kości moje przestraszyły się; a gdy duch
przechodził przede mną, powstały włosy na ciele
moim. Stanął ktoś, którego twarzy nie poznałem,
wyobrażenie przed oczyma mymi, i słyszałem głos
jakby wiatru cichego" (4, 12-16). W słowach tych
zawiera się prawie wszystko, cośmy tutaj
dotychczas powiedzieli o tym porwaniu, począwszy
od strofy 13, która mówi: Odwróć się, Miły!
W tym bowiem, co tu mówi Elifaz Temanitczyk, iż
powiedziano do niego słowo tajemnicze, są
wyrażone te skrytości, które dusza otrzymała i nie
mogąc znieść ich wielkości wołała: Odwróć się,
Miły.
18. W tych zaś jego słowach, że "jakby
ukradkiem przyjęło jego ucho ciąg szeptania" tego
słowa, jest wyrażona owa naga substancja, którą
poznaje rozum, jak to już mówiliśmy. Ciąg
oznacza tutaj bowiem istotę wewnętrzną rzeczy,
szept zaś owo udzielenie się i dotknięcie
przymiotów, skąd udziela się rozumowi wspomniana
substancja poznana. Nazywa ją tutaj
szeptem, gdyż to udzielanie jest pełne
słodyczy, podobnie jak przedtem nazwała je
powiewem miłosnym, gdyż miłośnie się
udziela. Mówi dalej Elifaz, że przyjął to słowo
"jakby ukradkiem," gdyż jak rzecz, którą się
kradnie, jest obca, tak i ta skrytość, według
zwykłego pojęcia jest obca dla człowieka, gdyż
otrzymał to, co nie należy się jego naturze. I nie
godziło mu się jej przyjąć, podobnie jak św.
Pawłowi nie godziło się mówić o swych objawieniach
(2 Kor 12, 4). Dlatego inny prorok powtórzył dwa
razy: "Tajemnica moja dla mnie" (Iz 24, 16).
W następnych zaś słowach: "W okropności
widzenia nocnego, gdy sen na ludzi zwykł
przypadać, zdjął mnie strach i drżenie" - jest
wyrażony strach i drżenie, jakie musiała odczuwać
dusza w tym zachwyceniu, gdyż w swej naturze nie
mogła znieść zjednoczenia się z duchem Bożym.
Tłumaczy tu bowiem prorok, że tak jak w czasie,
gdy się ludzie układają do snu, jawi się im i
przestrasza ich widziadło, zwane zmorą, które
ukazuje się w początkach zaśnięcia, między
świadomością a snem, tak i tutaj daje zrozumieć,
że w tym przejściu duchowym pomiędzy snem
nieświadomości naturalnej i czujności poznania
nadprzyrodzonego, który to stan jest początkiem
zachwytu czy ekstazy, przejmuje człowieka strach i
drżenie pod wpływem widzenia duchowego, które się
wtedy udziela.
19. Mówi ów mąż w dalszych słowach, że
"wszystkie kości jego przestraszyły się", czyli
zadrżały i poruszyły się w swych stawach. Tłumaczy
przez to owo wielkie rozluźnienie się kości, które
człowiek cierpi w tym czasie. Wyraził to dobrze
Daniel, gdy na widok anioła zawołał: Domine, in
visione tua dissolutae sunt compages meae;
"Panie, na widok Twój rozstąpiły się stawy moje"
(10, 16). W tym zaś, co mówi: "a gdy duch
przechodził przede mną", tj. gdy przez zachwycenie
porwał mą duszę z granic i dróg naturalnych,
"powstały włosy na ciele moim", tłumaczy to, cośmy
już powiedzieli o ciele, że w tym zawieszeniu jest
zimne i sztywne jak u trupa.
20. W słowach następnych: "Stanął ktoś, którego
twarzy nie poznałem, wyobrażenie przed oczyma
mymi", mówi o Bogu, który się udziela duszy w
sposób wyżej opisany. I mówi, że nie znał jego
twarzy, by dać zrozumieć, że w takim udzielaniu
się i widzeniu, chociaż są tak wysokie, nie
poznaje się ani widzi oblicza i samej istoty Boga,
lecz że widział tylko wyobrażenie przed oczyma
swymi, bo jak już zaznaczyliśmy, to poznanie
tajemniczego słowa jest najwyższe, jakby
wyobrażenie i odbicie Boga, chociaż nie jest
jeszcze istotnym widzeniem Boga.
21. W ostatnich słowach: "I słyszałem głos,
jakby wiatru cichego", mówi o tym tchnieniu wiatru
miłosnego, którym dla duszy jest sam Umiłowany.
Wszystkie te obawy o szkody naturalne zdarzają się
w czasie tych odwiedzin tylko u tych, którzy
zaczynają wchodzić na drogę oświecającą i
doskonałości, i tego rodzaju udzielania się. U
innych są one pełne słodyczy i uczucia. Następuje
dalszy ciąg objaśnienia.
Jak noc w spoczynku cichym
pogrążona.
22. W tym śnie duchowym, na piersi Umiłowanego
swego, dusza posiada i kosztuje całkowitego
spoczynku, odpocznienia i ukojenia spokojnej nocy,
a równocześnie otrzymuje bardzo głębokie, lecz
jasne poznanie Boga i dlatego mówi, że Umiłowany
jest dla niej jak noc w spoczynku cichym
pogrążona,
W chwili gdy się rozlewa blask
zorzy rumiany.
23. Ta noc cicha nie jest ciemna, lecz jest jak
noc bliska poranku w chwili, gdy się zaczynają
różowić zorze, gdyż ten spoczynek i ukojenie w
Bogu nie są całkowicie pozbawione blasków, jak noc
ciemna, lecz ukojeniem i odpoczywaniem w świetle
Bożym, w coraz to nowym poznaniu Boga. I
duch podniesiony w te blaski Bożego
światła, znajduje tam pełny rozkoszy spoczynek.
Bardzo też trafnie porównuje to światło do
blasku zorzy rumianej, tzn. do brzasku
rannego. Jak bowiem ranne brzaski rozpraszają
ciemność nocy i odsłaniają blaski dnia, tak i duch
spoczywający i ukojony w Bogu jest podniesiony z
mroków poznania naturalnego do porannego
światła nadprzyrodzonego poznania Boga. Nie
jest to jeszcze poznanie jasne, lecz według
wyrażenia tego wiersza, jakby w nocy bliskiej
poranku. Bo jak w tym czasie noc nie jest ani
całkowicie ciemna, ani całkowicie jasna, lecz
jakby w półcieniach, tak i ta samotność i
spoczynek w Bogu nie są całkowicie przesycone Jego
blaskiem, ani też nie są pozbawione niejakiego w
tym blasku uczestnictwa.
24. W tym odpoczynku rozum widzi się
podniesionym w sposób przedziwnie nowy ponad
wszelkie ludzkie pojęcie do światła Bożego,
podobnie jak ktoś, kto po długim śnie otwiera oczy
na światło, jakiego się nie spodziewał. Ten rodzaj
poznania chciał wyrazić Dawid, gdy mówił:
Vigilavi, etfactus sum sicut passer solitarius
in tecto; "Nie spałem, i stałem się jak wróbel
sam jeden na dachu" (Ps 101, 8). Innymi słowy:
Otworzłem oczy swego umysłu i znalazłem się ponad
wszelkimi poznaniami naturalnymi, samotny i bez
nich; na dachu, czyli ponad wszystkimi rzeczami
tej ziemi.
Mówi więc, że stał się jak wróbel samotny, gdyż
w tym stanie kontemplacji znamionują ducha podobne
właściwości jak ptaka samotnego;
właściwości tych jest pięć.
Pierwsza - spoczywa on zwykle na
najwyższych miejscach; duch również wznosi się w
tym stanie do najwyższej kontemplacji.
Druga - ma zawsze dziobek zwrócony w tę
stronę, skąd przychodzi powiew; duch również
zwraca swój afekt tam, skąd przybywa duch miłości,
czyli Bóg.
Trzecia - przebywa zwykle sam i nie
dopuszcza innego ptaka blisko siebie, a gdy się
który zbliży, on natychniast odlatuje; tak i duch
jest w tej kontemplacji w oddaleniu od wszystkich
rzeczy, wyzuty ze wszystkiego i nie chce niczego,
tylko tej samotności w Bogu.
Czwarta - śpiewa głosem pełnym słodyczy;
to samo również czyni duch w tym czasie, gdyż
pochwały, jakie śpiewa Bogu, wypływają z
najsłodszej miłości i są dla niego samego
najmilsze, a i Bogu również bardzo drogie.
Piąta wreszcie właściwość - nie ma
określonego koloru; tak również w tym uniesieniu
duch doskonały nie tylko nie ma jakiegoś
zabarwienia afektu zmysłowego czy miłości własnej,
lecz nawet żadnego szczegółowego rozważania
rzeczy tak wyższych jak i niższych, i nie
może wypowiedzieć ni określić swych przeżyć, gdyż
to, co posiada, to przepaść wiedzy Bożej.
Jak muzyka cisza
przepojona.
25. W spoczynku i ciszy tej nocy, wśród tego
poznania światła Bożego, widzi dusza przedziwną
zgodność i ład mądrości Boga w całej różnorodności
stworzeń i we wszystkich Jego dziełach. Wszystkie
razem i każde z osobna mają w sobie jakiś przejaw
Bożej doskonałości i każde przez to, co posiada,
głosi na swój sposób to, co w niej jest Bogiem. A
dla duszy rozbrzmiewa to jak akordy
najcudowniejszej muzyki, która przewyższa
wszystkie dźwięki i melodie świata. Nazywa zaś tę
muzykę ciszą przepojoną, bo jak
powiedzieliśmy, jest to poznanie spokojne i
kojące, bez rozgwaru głosów, więc radośnie odczuwa
się w nim i słodycz muzyki, i błogie ukojenie
ciszy. Mówi więc, że Umiłowany jest muzyką
przepojoną ciszą, gdyż w Nim poznaje i smakuje
harmonię tej muzyki duchowej. Mało tego, nadto
jest On jak
Samotność, w której brzmią
organy.
26. Jest to prawie to samo, co muzyka
przepojona ciszą. Bo chociaż ta muzyka jest
ciszą dla zmysłów i innych władz naturalnych, to
jednak dla władz duchowych jest samotnością bardzo
rozśpiewaną. Te władze bowiem, będąc dalekie i
wolne od wszystkich form i pojmowań naturalnych,
mogą nad wyraz dźwięcznie odebrać w duchu dźwięki
duchowe płynące z wielkości Boga w Nim samym i w
Jego dziełach, jak tego doznał święty Jan w duchu
w Apokalipsie, o czym już wspominaliśmy,
mianowicie "głos cytrzystów grających na cytrach
swoich" (14, 2). To odbyło się w duchu. Nie był to
bowiem dźwięk cytr materialnych, lecz pewnego
rodzaju poznanie chwały, jaką każdy z
błogosławionych - według stopnia własnej chwały
bezustannie śpiewa Bogu, co jest jakby muzyką. Bo
jak każdy posiada odmienne dary Boże, tak również
każdy śpiewa inne pochwały, lecz wszyscy się łączą
jak muzyka w jednym akordzie miłości.
27. Tak więc widzi dusza w tej cichej mądrości,
rozlanej wśród stworzeń, nie tylko wyższych lecz i
niższych, gdyż każde jak i ona ma w sobie jakiś
rys Boży, jak podnoszą swój głos i każde według
tego, co otrzymało, daje świadectwo twórczej
potędze Boga i każde na swój sposób uwielbia Boga,
mając Go w sobie, według stopnia swej zdolności.
Wszystkie te głosy łączą się w jeden potężny akord
uwielbienia wielkości, wszechmocy i przedziwnej
mądrości Boga.
Na to właśnie chciał wskazać Duch Święty w
Księdze Mądrości, gdy mówił: Spiritus Domini
replevit orbem terrarum, et hoc quod continet
omnia, scientiam habet vocis; "Duch Pański
napełnił okrąg ziemi, a to, co wszystko obejmuje -
wszystko, co On stworzył - ma poznanie głosu"
(1,7), tj. pełną dźwięków ciszę, którą tu dusza
odczuwa widząc jak każde stworzenie wznosi głos
uwielbienia ku czci Stwórcy. A ponieważ dusza
napawa się tą dźwięczną muzyką tylko w samotności
i w oddaleniu od wszystkich rzeczy
zewnętrznych, nazywa ją muzyką przepojoną ciszą
i samotnością pełną dźwięków, określając tymi
pojęciami swego Umiłowanego. Mówi nadto, że jest
On jak
Uczta, co moc i miłość daje na
przemiany.
28. Uczta, czyli wieczerza
wzmacnia rozmiłowanych, nasyca i
powiększa miłość. A ponieważ w tym słodkim
udzielaniu się Umiłowany sprawia w duszy te trzy
rzeczy, więc nazywa Go ucztą, co daje
miłość.
Należy rozważyć, że w Piśmie świętym widzenie
Boga oddaje się słowem wieczerza. Jak
bowiem wieczerza jest zakończeniem dziennego znoju
i początkiem spoczynku nocnego, tak i w tym
uciszonym poznaniu, o którym mówiliśmy, dusza
odczuwa kres wszelkiego zła i początek posiadania
dobra, w którym rozmiłuje się w Bogu coraz więcej.
Dlatego więc jest On dla niej wieczerzą, która
wzmacnia, będąc końcem wszelkiego zła i
rozmiłowuje ją, dając posiadanie wszystkich
dóbr.
29. Lecz żeby lepiej zrozumieć, czym jest dla
duszy ta wieczerza, którą, jak już powiedzieliśmy,
jest sam jej Umiłowany, przytoczymy słowa, które
tenże Umiłowany Oblubieniec mówi w Apokalipsie:
"Oto stoję u drzwi i kołaczę, jeśli kto otworzy mi
drzwi, wnijdę do niego i będę z nim wieczerzał, a
on ze mną" (3, 20). Tłumaczy tu, iż niesie z sobą
wieczerzę, która nie jest niczym innym, jak tylko
smakiem i rozkoszą, którą On sam się raduje.
Łącząc się zaś z duszą, daje jej także kosztować
tego szczęścia, to bowiem chciał wyjaśnić mówiąc:
"Będę z nim wieczerzał, a on ze mną". Słowa te
dają więc poznać skutki, jakie wypływają ze
zjednoczenia się duszy z Bogiem -wszystkie dobra
Boże są wtedy również wspólne duszy, gdyż On
udziela jej wdzięcznie i obficie. Jest tu więc On
sam ucztą, co moc i miłość daje na
przemiany. Będąc bowiem szczodry,
wzmacnia ją, a opływając wdziękami -
rozmiłowuje.
30. Uwaga. - Zanim przystąpimy do
objaśnienia dalszych strof, należy zwrócić uwagę,
że chociaż w stanie zaręczyn duchowych
dusza raduje się pełnym uciszeniem i otrzymuje
wszystko, co może otrzymać w tym życiu, jak to
mówiliśmy, to jednak uciszenie owo dokonuje się
tylko w jej wyższej części, gdyż część zmysłowa,
aż do dopełnienia się zaślubin duchowych,
nie może pozbyć się swych wad ani ujarzmić
całkowicie swych popędów, jak to objaśnimy
później. I to, co się teraz duszy udziela, jest
czymś więcej niż to, co ona otrzymuje z racji
zaręczyn duchowych, gdyż w zaślubinach
duchowych otrzymuje więcej darów. Chociaż
bowiem w zaręczynach duchowych, dusza-oblubienica
raduje się w czasie nawiedzeń tym wielkim dobrem,
o którym mówiliśmy, jednak jeszcze cierpi
oddalenie, różne niepokoje i utrapienia od swej
części niższej i od ducha ciemności, wszystko to
zaś ustaje całkowicie w stanie zaślubin
duchowych. |