Pieśń duchowa Św. Jan
od Krzyża (Jan de Yepes)
Strofa 12
WPROWADZENIE DO NASTĘPNEJ STROFY
1. W tym okresie dusza czuje coraz większą
gwałtowność w zbliżaniu się do Boga, jak kamień
w miarę zbliżania się do środka przyciągania.
Jest ona wówczas jak wosk, w którym zaczęto
odbijać pieczęć, a nie ukończono. I widząc, że
jest jakby obrazem naszkicowanym tylko
pierwszymi pociągnięciami, woła do artysty, by go
wykończył. Wiara duszy jest w tym stanie tak
jasna, że widzi pewne boskie odbicia wzniosłości
swego Boga. Nie wiedząc, co ma czynić, dusza
zwraca się do tejże wiary, zawierającej i kryjącej
w sobie postać i piękność jej Umiłowanego; z niej
bowiem także otrzymuje wspomniane zasady i
rękojmię miłości. I wiodąc rozmowę z wiarą, mówi w
następnej strofie:
O źródło krzyształowe! Gdyby mi teraz
twa woń wysrebrzona Odzwierciedliła
nagle Te oczy upragnione, Których piękność
w mym wnętrzu już jest
nakreślona!
OBJAŚNIENIE
2. Dusza powodowana tak wielkim pragnieniem
zjednoczenia z Oblubieńcem, nie znajdując do tego
żadnego środka ni sposobu zaradczego wśród
wszystkich stworzeń, zwraca się do wiary jako do
tej, która najlepiej pozwala jej poznać
Umiłowanego i używa jej za pośrednika. Bo
rzeczywiście nie ma innego środka do prawdziwego
zjednoczenia i do zaręczyn duchowych z Bogiem
oprócz wiary. Wyraża tę prawdę Ozeasz w
następujących słowach: "Poślubię cię w wierze" (2,
20). W tym gorącym pragnieniu wypowiada dusza
myśli zawarte w tej strofie: O wiaro mego
Oblubieńca Chrystusa! Gdybyś mogła te prawdy o mym
Oblubieńcu, które wlewasz w mą duszę zakryte,
mroczne i ciemne - wiara bowiem, jak mówią
teologowie, jest sprawnością ciemną - ukazać mi
już w jasności. Gdybyś to, co mi dajesz poznać
jako niejasne i nieokreślone, ukazała mi, odkryła
choćby na jeden moment, odsłoniwszy zasłonę! -
wiara bowiem jest zasłoną i zakryciem prawd
Bożych. - O gdybyś prawdy ukryte w tobie zamieniła
na objawienie się ich chwały! Mówi zatem w
następnym wierszu:
O źródło kryształowe!
3. Z dwóch przyczyn nazywa wiarę
kryształową. Po pierwsze, ponieważ jest
wiarą Chrystusa, jej Oblubieńca; po drugie,
ponieważ wiara ma właściwości kryształu.
Jest czysta w swych prawdach, krzepiąca,
jasna, wolna od błędów i form naturalnych.
Nazywa wiarę także źródłem, a to
dlatego, ponieważ z niej spływają na nią wody
wszystkich dóbr duchowych. Również Pan nasz Jezus
Chrystus nazwał wiarę źródłem, gdy mówił w
rozmowie z Samarytanką, że dla tych, którzy weń
uwierzą, stanie się źródłem wody wytryskującej ku
żywotowi wiecznemu (J 4, 14). To woda żywota, to
duch, jakiego wierzący mieli otrzymać w swej
wierze (tamże, 7, 39).
Gdyby mi teraz twa toń
wysrebrzona.
4. Twierdzenia i arykuły, jakie nam podaje
wiara, nazywa tu dusza tonią wysrebrzoną.
Dla zrozumienia tego i następnych wierszy trzeba
pamiętać, że określenia wiary są tu porównane do
srebra, prawdy zaś, których dotyczy przyrównane są
do złota. To bowiem, w co teraz wierzymy, odziane
i zakryte srebrem wiary, ujrzymy kiedyś w
przyszłym życiu odsłonięte i odkryte oraz radować
się tym będziemy jako odsłoniętym złotem wiary. W
tej myśli Dawid mówi o wierze: "Choćbyście spali w
pośrodku działów, pióra gołębicy posrebrzone, a
tył grzbietu żółci się jak złoto" (Ps 67,
14). Innymi słowy: jeżeli zamkniemy oczy
rozumu na rzeczy niebieskie i ziemskie, tak bowiem
określa spanie w pośrodku, będziemy
ugruntowani w wierze, nazwanej tu gołębicą. Pióra
tej gołębicy, czyli jej prawdy są
posrebrzone, gdyż w tym życiu wiara podaje nam
prawdy ciemne i dlatego nazywają się tu tonią
wysrebrzoną.
Lecz u kresu tej wiary, który nastąpi wówczas,
gdy wiara przemieni się w jasne widzenie Boga,
istota wiary ukaże nam się bez zasłony i zakrycia
srebra jako czyste złoto. W istocie bowiem
wiara daje nam i udziela samego Boga, lecz
osłoniętego srebrem tejże wiary. Nie znaczy to
jednak, by nam Go nie udzielała prawdziwie, bo
rzecz ma się tu podobnie jak wówczas, gdy ktoś
dałby nam naczynie złote, lecz posrebrzone. Czyż
naczynie złote dlatego, że jest posrebrzone,
przestaje być złote? Gdy Oblubienica w Pieśni nad
pieśniami pragnęła posiadania Boga, On przyrzekł
jej to w takiej mierze, jak to jest możliwe w tym
życiu, i mówił, że jej "uczyni łańcuszki złote
srebrem nakrapiane" (1,10). W tych słowach obiecał
jej, że się jej udzieli ukryty w wierze.
Woła więc dusza do wiary: o, gdybyś w twych
toniach wysrebrzonych, czyli w określeniach
twoich, w których jest skryte złoto boskich
promieni, czyli owe oczy upragnione, o których
zaraz mówi:
Odzwierciedliła nagle Te
oczy upragnione!
5. Przez oczy rozumie tu dusza, jak już
mówiliśmy, promienie światła prawd boskich. Prawdy
te, jak wspomnieliśmy, podaje nam wiara w swych
artykułach zakryte i niejasne. Mówi więc dusza
niejako: O, gdyby te prawdy, które ty wiaro
podajesz mi niejasne i ciemne w swych artykułach,
ukazały mi się już teraz jasne i odsłonięte z
wszelkich form! Tego pragnę gorąco.
Te prawdy wiary nazywa tutaj dusza oczyma,
przez wzgląd na bliską obecność Umiłowanego,
którą tak czuje, że wydaje się jej, iż już zawsze
patrzy na nią, dlatego mówi:
Których piękność w mym wnętrzu
już jest nakreślona.
6. Mówi, że piękność Umiłowanego ma już
nakreślona w swym wnętrzu, czyli w swej
duszy według rozumu i woli. Odnośnie bowiem
do samego rozumu, prawdy te zostały wlane do duszy
przez wiarę. Ponieważ zaś poznanie tych prawd nie
jest zupełne, mówi, że są one nakreślone.
Jak bowiem szkic obrazu nie jest wykończonym
obrazem, tak poznanie przez wiarę nie jest
doskonałym poznaniem. Prawdy więc udzielane duszy
przez wiarę są jakby zarysem obrazu, a dopiero w
widzeniu uszczęśliwiającym będą jak doskonały i
wykończony obraz, stosownie do tego, co mówi
Apostoł: Cum autem venerit quod perfectum est,
evacuabitur quod ex parte est; Gdy przyjdzie
to, co doskonałe, tzn. jasne widzenie, ustanie to,
co jest częściowe (1 Kor 13,10), czyli poznanie
przez wiarę.
7. Oprócz tego zarysu wiary jest w duszy
rozmiłowanej jeszcze zarys miłości, a to w
jej woli, w której takim sposobem tak
blisko i żywo zarysowuje się postać Umiłowanego w
zjednoczeniu miłości, że zaiste można powiedzieć,
iż Umiłowany żyje w miłującym, a miłujący w
Umiłowanym. Podobieństwo, jakie sprawia miłość
przez przeobrażenie miłujących się, jest tak
wielkie, iż można powiedzieć, że jeden jest drugim
i obydwaj są jednym. Przyczyna tkwi w tym, że w
zjednoczeniu i przeobrażeniu miłości jeden oddaje
się drugiemu i każdy z nich, opuszczając niejako
siebie zamienia się w drugiego. Tak więc jeden
żyje w drugim i staje się niejako nim samym i
obydwaj są jednym przez przeobrażenie miłości. To
właśnie chciał wyrazić św. Paweł, gdy mówił:
Vivo autem jam non ego, vivit vero in me
Christus; "Żyję już nie ja, ale żyje we mnie
Chrystus" (Ga 2,20). Tym wyrażeniem bowiem żyję
już nie ja tłumaczy, że chociaż sam żył, nie
żył życiem swoim, gdyż był przeobrażony w
Chrystusa. Jego więc życie było bardziej boskie
niż ludzkie i mógł powiedzieć, że nie żyje on,
lecz żyje w nim Chrystus.
8. O tym upodobnieniu się przez przeobrażenie
możemy powiedzieć, że jego życie i życie Chrystusa
było jednym życiem przez zjednoczenie miłości.
Doskonałe urzeczywistnienie tego będzie w niebie,
w życiu Bożym, dla tych wszystkich, którzy
zasługują na oglądanie siebie w Bogu. Przeobrażeni
tam w Boga będą żyli życiem Bożym a nie życiem
swoim, choć właściwie i swoim życiem, gdyż życie
Boże będzie ich życiem. I wtedy będą mogli
naprawdę powiedzieć: żyjemy my, ale nie my, gdyż
Bóg żyje w nas. Chociaż ten stan może zajść w tym
życiu, jak u św. Pawła, to jednak nie całkowicie
doskonale, nawet wówczas, gdy dusza dojdzie do
takiego przeobrażenia miłości, jak to się dzieje w
zaślubinach duchowych. Zaślubiny duchowe są
wprawdzie najwyższym stanem, do jakiego można
dojść w tym życiu, jednak wszystko to można nazwać
tylko zarysem miłości w porównaniu z doskonałą
postacią przeobrażenia w chwale. Mimo to jest
niezmiernym szczęściem dla duszy, gdy osiąga ona w
tym życiu ów zarys przeobrażenia, gdyż sprawia to
wielkie zadowolenie Umiłowanemu. Pragnąc bowiem,
by Go oblubienica złożyła w swej duszy jakby
zarys, mówi do niej w Pieśni nad pieśniami:
"Przyłóż mnie jako pieczęć do serca twego, jako
pieczęć do ramienia twego" (8, 6).
Jest to nie do wiary, jak wielka jest ta żądza
i to udręczenie, które odczuwa dusza, widząc, że
jest tak blisko zaznawania owego dobra, którego
jej nie dają. Im bowiem lepiej się widzi i im jest
się bliżej pożądanego przedmiotu, a on jest
wzbroniony, tym większą sprawia to męczarnię i
udrękę. W związku z tym, w duchowym znaczeniu,
mówi Job: "Pierwej niźli jem, wzdycham, a jak
wzbierające wody, tak jest narzekanie moje" (3,24)
z przyczyny żądzy tego pokarmu, przez który
rozumie się Boga. Cierpienie odczuwane z powodu
braku tego pokarmu jest proporcjonalne do poznania
go i
pożądania. |