Noc ciemna Św. Jan od
Krzyża (Jan de Yepes)
Księga druga
Rozdział 10
Objaśnia dokładnie to oczyszczenie
za pomocą porównania.
1. Dla większej jasności tego, o czym już
mówiliśmy i o czym mówić będziemy, należy wykazać,
że to oczyszczające i miłosne poznanie, czyli
boskie światło, o którym mówimy, tak postępuje z
duszą oczyszczając ją i przygotowując do
doskonałego zjednoczenia jej ze sobą, jak ogień z
drzewem, które przemienia w siebie. Ogień
materialny, ogarniając drzewo, najpierw zaczyna je
osuszać wyrzucając zeń wilgoć i sprawiając, że
woda, która się w nim znajduje, z sykiem wycieka.
Następnie czyni je czarnym, ciemnym i brzydkim
oraz sprawia, że wydziela ono swąd. W miarę jednak
osuszania go, ogarnia je coraz bardziej płomieniem
i usuwa z niego wszystkie ciemne i brzydkie
przypadłości, będące przeciwieństwem ognia. W
końcu, ogarnąwszy je zewnętrznie, rozpala je,
zamienia w siebie i czyni tak pięknym, jak sam
ogień. Wtedy nie pozostaje już w drzewie żaden
przymiot ani jemu właściwe działanie oprócz
ciężaru i rozmiarów mniej subtelnych od ognia.
Przyjęło ono od ognia wszystkie [jego właściwości
i] czynności. Jest suche i osusza; jest gorące i
ogrzewa; jest jasne i oświeca; jest o wiele
lżejsze, niż było przedtem. Wszystkie te skutki i
właściwości sprawił w drzewie ogień.
2. Podobnie działa ów boski ogień miłości w
kontemplacji. Zanim zjednoczy i przemieni duszę w
siebie, musi najpierw usunąć wszystkie
przypadłości sobie przeciwne. Wyrzuca zatem z
duszy jej niedoskonałości, czyni ją czarną i
ciemną, iż wydaje się gorsza, brzydsza i wstrętnie
j sza, niż była przedtem. To boskie oczyszczenie
usuwa wszystkie złe i zgubne nawyki, których dusza
przedtem nie widziała, gdyż były one w nią
wkorzenione i zbyt zastarzałe. Nie zdawła sobie
ona po prostu sprawy, ile miała w sobie zła. Teraz
zaś, celem wydobycia ich na zewnątrz i
wyniszczenia, stawia je wszystkie przed jej oczyma
owo ciemne światło boskiej kontemplacji, a dusza
oświecona nim widzi je wszystkie jasno. Oczywiście
dusza nie jest przez to mniej doskonała ani sama w
sobie, ani przed Bogiem. Widząc w sobie to, czego
przedtem nie widziała, czuje się tak nędzną, iż
sądzi, że nie tylko nie zasługuje na to, by Bóg na
nią wejrzał, lecz godna jest wzgardy i za taką się
uważa. Z tego porównania możemy wiele rzeczy
zrozumieć w związku z tym, cośmy już mówili i co
zamierzamy powiedzieć.
3. Najpierw widzimy, że to samo światło
i ta sama miłosna Mądrość, która ma się złączyć z
duszą i przemienić ją w siebie, jest czynnikiem,
który w początkach duszę oczyszcza i przygotowuje.
Podobnie jak ów ogień, który zamienił drzewo w
siebie pochłaniając je, jest tym samym ogniem,
który z początku przygotował to drzewo dla
wspomnianych celów.
4. Po drugie zobaczymy, że cierpienia
nie przychodzą na duszę ze strony wspomnianej
Mądrości, gdyż, jak mówi Mędrzec: "Przyszły mi
razem z nią wszystkie dobra" (Mdr 7, 11).
Cierpienia te przychodzą ze strony słabości i
niedoskonałości duszy, skutkiem których nie może
bez tego oczyszczenia przyjmować boskiego światła,
słodyczy i rozkoszy. (Podobnie jak drzewo nie może
natychmiast, gdy się przyłoży do niego ogień,
przemienić się w ogień, lecz musi być do tego
przygotowane). Stąd też pochodzą cierpienia duszy.
Potwierdza to Eklezjastyk mówiąc, ile musiał
wycierpieć, zanim doszedł do zjednoczenia i
radowania się tą Mądrością: "Walczyła dusza moja o
nią... Wnętrzności moje poruszyły się, szukając
jej, dlatego dostanę dobrą posiadłość" (Syr 51, 25
i 29).
5. Po trzecie, możemy z tego porównania
poznać, w jaki sposób cierpią dusze czyśćcowe.
Ogień nie miałby nad nimi żadnej władzy, choćby je
ogarniał, gdyby one nie miały niedoskonałości, z
powodu których muszą cierpieć. Niedoskonałości te
bowiem są materią, której ima się ogień, a gdy się
skończą, ogień nie będzie już palił. I tutaj
również, gdy znikną niedoskonałości duszy, skończy
się jej utrapienie, a pozostanie radość.
6. Po czwarte, możemy tu poznać, jak
dusza w miarę oczyszczanią się za pośrednictwem
owego ognia miłości rozpala się nim coraz to
bardziej. Dzieje się bowiem z nią to samo co z
drzewem, które w miarę przygotowania rozpala się
coraz bardziej. Tego rozpłomienienia miłości nie
czuje dusza zawsze, lecz tylko od czasu do czasu,
gdy kontemplacja nie tak gwałtownie ją przenika.
Wtedy bowiem dusza ma możność oglądania, a nawet
radowania się dokonanym dziełem, które się przed
nią odsłania. Jest ona wtedy jak ten, co
zaprzestaje pracy i wyciąga z ogniska żelazo, aby
się przyjrzeć swemu dziełu i obejrzeć, co zostało
zrobione. W takich chwilach dusza dostrzega w
sobie dobro, którego nie widziała, gdy dzieło było
w robocie. Tak bowiem ma się rzecz również z
drzewem; gdy się ugasi w nim płomień, można
zobaczyć, do jakiego stopnia zostało ono spalone.
7. Po piąte, możemy poznać z tego
porównania to, o czym już wspominaliśmy, a
mianowicie, że prawdą jest, iż po tych ulgach
dusza jeszcze więcej i dotkliwiej cierpi niż
przedtem. Po tym poznaniu bowiem, jakie dusza
otrzymała i po oczyszczeniu jej z bardziej
zewnętrznych niedoskonałości, powraca ogień
miłości, by ją palić i oczyszczać bardziej
wewnętrznie. Im zaś głębiej ten ogień się wdziera
i wypala subtelniej sze, bardziej duchowe i
głębiej zakorzenione niedoskonałości, tym głębsze,
subtelniej sze i bardziej duchowe są jej
cierpienia. Bo tak samo jest z drzewem. Im głębiej
je ogień przenika, z tym większą siłą i
gwałtownością ogarnia je i trawi w jego wnętrzu.
8. Szóstym wnioskiem, jaki można wysunąć
z tego porównania jest zrozumienie, dlaczego
wydaje się tutaj duszy, że wszystko jej dobro się
skończyło i że jest pełna złego. Rzecz to jasna,
bo w tym czasie nie przydarza się jej nic innego,
tylko same gorycze. Tak jest i z drzewem, bo gdy
ono płonie, nie ma w nim powietrza ni żadnej innej
rzeczy, lecz tylko ogień trawiący. Lecz kiedy
później otrzyma dusza inne dobra, będzie ich
kosztowała bardziej wewnętrznie, gdyż została już
głębiej oczyszczona.
9. Siódmym wreszcie wnioskiem jest
zrozumienie, że chociaż wśród przerw w
oczyszczeniu dusza raduje się tak bardzo, czasem
wydaje się jej, jak już mówiliśmy, że jej
utrapienia już nigdy nie wrócą, to jednak, gdy
udręki oczyszczenia mają wrócić, nie może nie
odczuwać, jeśli na to zważa, a niekiedy
rzeczywiście zważa, pewnego tkwiącego w niej
korzenia, który nie pozwala, by radość jej była
całkowita. Czuje groźbę nowego ataku, a skoro tak
jest, następuje on szybko. To bowiem, co jeszcze
ma być oczyszczone i oświecone, nie może się ukryć
przed duszą, gdy porównywa je z tym, co już
zostało oczyszczone. W drzewie również widoczna
jest różnica pomiędzy tym, co już jest rozpalone,
a dalszą częścią, jeszcze nie oczyszczoną. Nie ma
się też czemu dziwić, że gdy duszę na nowo
obejmuje owo głębsze oczyszczenie, zdaje się jej,
że wszystko jej dobro się skończyło i że go już
nigdy nie odzyska. Gdy bowiem cierpi męki bardziej
wewnętrzne, wszelkie dobro zewnętrzne ukrywa się
przed nią.
10. Pamiętając o wspomnianym porównaniu i nauce
podanej na podstawie pierwszego wiersza pierwszej
strofy tej ciemnej nocy oraz o jej straszliwych
właściwościach, dobrze będzie wyjść już z tych
smutnych przeżyć duszy i zacząć objaśnienie owoców
i błogosławionych skutków, jakie się rodzą z jej
łez. Opiewa je drugi wiersz:
Udręczeniem miłości
rozpalona. |