Noc ciemna Św. Jan od
Krzyża (Jan de Yepes)
Księga druga
Rozdział 9
Objaśnia, jakim sposobem ta noc,
chociaż zaciemnia ducha, czyni to dlatego,
aby go oświecić i obdarzyć jasnością.
1. Pozostaje tu jeszcze wyjaśnić, że ta
szczęśliwa noc, chociaż zaciemnia ducha, czyni to
tylko w tym celu, aby dać mu światło odnośnie do
wszystkich rzeczy. I chociaż upokarza go i
uniża, to tylko dlatego, by go podnieść i
wywyższyć. Opróżnia go z wszelkiego posiadania i
odczucia naturalnego i czyni go ogołoconym, by
mógł się na sposób boski rozprzestrzenić,
rozradować i smakować we wszystkich rzeczach
niebieskich i ziemskich, osiągnąwszy już we
wszystkim tę całkowitą swobodę duchową. Dokonywa
się tu bowiem rzecz podobna, jak pomiędzy
naturalnymi składnikami. Składniki te, aby się
mogły ściśle ze sobą złączyć oraz zespolić z
innymi smakami, zapachami i barwami, muszą pozbyć
się właściwości swej barwy, zapachu czy smaku.
Duch również musi być prosty, czysty i ogołocony z
wszelkich odczuć naturalnych, tak aktualnych jak i
habitualnych, aby mógł bez przeszkód i ze swobodą
jednoczyć się z szerokością ducha Bożej Mądrości.
Bo tylko w złączeniu z Jej czystością może
kosztować smaków wszystkich rzeczy i to w mierze o
wiele wyższej i wzniosłej sze j.
Bez tego zaś oczyszczenia nie może żadną miarą
smakować ani odczuwać zadowolenia z całej
obfitości tych smaków duchowych. Jedna bowiem
skłonność uczuciowa lub jakaś jedna poszczególna
rzecz, do której duch się przywiązuje aktualnie
czy habitualnie, wystarczy, by jej przeszkodzić w
odczuciu tego delikatnego i wewnętrznego smaku
ducha miłości. A duch ten zawiera w sobie
wszystkie smaki i to w bardzo wysokim stopniu.
2. Synowie Izraela tylko dlatego, że pozostała
w nich jedyna skłonność i pamięć o mięsie i
pokarmach, w jakich smakowali w Egipcie (Wj 16,
3), nie mogli odczuć delikatnego smaku anielskiego
chleba, czyli danej im na pustyni manny, a manna
ta, jak mówi Pismo święte, miała w sobie słodycz
wszystkich smaków i obracała się w taki smak,
jakiego kto chciał (Mdr 16, 21). Tak również nie
może dojść do smakowania z całą swobodą w rozkoszy
wolności duchowej taka dusza, która jest
skrępowana jakąś skłonnością aktualną czy
habitualną, poszczególnymi zrozumieniami lub
jakimkolwiek innym pojmowaniem.
A jest tak dlatego, że odczucia, uczucia i
pojmowania ducha doskonałego, będąc boskie, są
innej miary i innego rodzaju, są tak wzniosłe i
dalekie od naturalnych, że dla aktualnego i
habitualnego posiadania jednych trzeba odrzucić i
unicestwić drugie. Dwa przeciwieństwa bowiem nie
mogą być w jednym i tym samym podmiocie.
Dla osiągnięcia więc tak wzniosłego stanu
trzeba koniecznie, by ta ciemna noc kontemplacji
unicestwiła i zmiażdżyła duszę w jej nędzy
wprowadzając ją w ciemności, oschłości, uciski i w
próżnię. Światło bowiem, jakie dusza ma otrzymać,
jest to najwznioślejsze światło boskie
przechodzące wszelką światłość naturalną. Nikt go
też nie może pojąć naturalnym rozumem.
3. Aby umysł mógł się zjednoczyć z tym światłem
i uczynić się boskim w stanie doskonałości, musi
najpierw oczyścić się i wyniszczyć co do swego
światła naturalnego, wprowadzając aktualnie w
ciemności za pośrednictwem [ciemnej] kontemplacji.
Ciemność ta musi trwać tak długo, dopóki nie
usunie i nie wyniszczy nabytego przez długi czas
przyzwyczajenia do pojęć i rozumowań naturalnych;
wtedy dopiero może na ich miejsce wprowadzić boską
jasność i światłość. Ponieważ zaś ta siła
rozumowania, jakiej dusza dotąd używała, jest
naturalną, stąd też ciemności, jakie tu odczuwa,
są głębokie, straszne i bardzo bolesne. Odczuwa
się je w samej istocie ducha i dlatego są jakby
substancjalnymi ciemnościami.
Tymczasem odczucie miłości, jakie dusza ma
posiąść w boskim zjednoczeniu miłości, jest
boskie, a tym samym bardzo duchowe, subtelne i
delikatne, i bardzo wewnętrzne. Przekracza ono
wszelki afekt i uczucie woli oraz jej pożądań. Aby
więc wola mogła dojść w zjednoczeniu miłości do
odczucia i smakowania tych boskich rozkoszy i
odczuć tak wzniosłych, że nie podpadają one
naturalnej władzy woli, musi się najpierw oczyścić
i ogołocić z tych wszystkich naturalnych odczuć i
uczuć. Musi wejść w oschłość i ucisk, i to w
mierze odpowiadającej jej naturalnym przywiązaniom
tak do rzeczy boskich, jak i do ludzkich, aby
przez to oczyszczona, wypalona w tym ogniu ciemnej
kontemplacji i wyswobodzona od wszelkiego rodzaju
złych duchów, jak wątroba ryby położona przez
Tobiasza na węglach (Tb 6, 19), stała się
sposobna, czysta i prosta, a jej podniebienie
zostało tak oczyszczone i uzdrowione, by mogła
odczuwać wzniosłe i nieznane dotąd dotknięcia
boskiej miłości. W tej miłości zobaczy się dusza
przekształcona boskim sposobem, jako że odrzuciła
precz wszystkie przeciwieństwa aktualne czy
habitualne, jakie w sobie odczuwała przedtem.
4. Potrzeba również, aby dusza została
wprowadzona w ogołocenie i ubóstwo duchowe i by
została oczyszczona z wszelkiej podpory, pociechy
i pojmowań naturalnych, tak co do rzeczy
niebieskich jak i ziemskich. To zjednoczenie
bowiem, do którego przygotowuje i wprowadza ta
ciemna noc, ma napełnić duszę i udarować ją
pewnego rodzaju chwalebną wielkością, wynikającą z
obcowania z Bogiem. Wielkość ta chwalebna zawiera
w sobie niezliczone dobra i rozkosze tak obfite,
że przekraczają one wszelką miarę naturalnego
posiadania. Bez oczyszczenia zaś nie mogłaby ich
dusza przyjąć, gdyż pozostałaby na poziomie
naturalnym słaba i nieudolna. Mówi bowiem Izajasz:
"Czego oko nie widziało ani ucho nie słyszało i w
serce człowiecze nie wstąpiło to przygotował Bóg
tym, którzy Go miłują" (Iz 64, 4; 1 Kor 2, 9). I
dopiero po tym oczyszczeniu, wyzbywszy się starego
człowieka i osiągnąwszy za pośrednictwem tej nocy
prawdziwe ubóstwo duchowe, wchodzi dusza w owo
nowe i błogosławione życie, czyli w stan
zjednoczenia z Bogiem.
5. Potrzeba również, aby tutaj duch oczyścił
się i wyzwolił od swego pospolitego i naturalnego
sposobu odczuwania. Dusza bowiem ma tu posiąść
pewien zmysł i wzniosłe boskie poznanie wszystkich
rzeczy, boskich i ludzkich. Poznania
takiego nie może ogarnąć zwykła wrażliwość i
przyrodzona zdolność (spogląda bowiem wtedy oczyma
innymi niż poprzednio, tak różnymi jak duch różni
się od zmysłów, lub rzeczy boskie od
ludzkich). Za pomocą tej oczyszczającej
kontemplacji wchodzi dusza w wielkie uciski i
przykrości. Pamięć jej zostaje pozbawiona
wszelkiego miłego i spokojnego poznania. Odczuwa
natomiast wewnętrznie smutną dolę wygnania i
pustkę wokoło. Wszystko wydaje się jej obce i inne
niż było przedtem. Ta noc wyprowadza bowiem ducha
z naturalnego i zwyczajnego sposobu odczuwania
rzeczy, aby go wprowadzić w pewien zmysł boski,
daleki i obcy wszelkiemu ludzkiemu sposobowi
pojmowania.
Zdaje się wtedy duszy, że pozostaje jakby poza
sobą w ciągłych cierpieniach. Kiedy indziej znowu
odczuwa, jakby była w stanie jakiegoś zaklęcia czy
odurzenia. I ze zdumieniem patrzy wokoło i słucha,
gdyż wszystko wydaje się jej obce i dalekie, choć
jest to to samo, z czym przestawała przedtem.
Wszystko to powoduje w niej coraz większe
oddalenie i oderwanie od zwyczajnego sposobu
odczuwania i pojmowania rzeczy, aby
wreszcie całkowicie wyniszczona, została pouczona
na boski sposób, należący już więcej do przyszłego
niż teraźniejszego życia.
6. Dusza przechodzi przez te wszystkie dręczące
oczyszczenia ducha, by za pośrednictwem tego
boskiego działania odrodzić się w życiu duchowym.
I wśród tych bólów rodzi się duch zbawienia, aby
się spełniły słowa Izajasza: "Przed obliczem
Twoim, Panie, poczęliśmy i jakbyśmy byli w
boleściach rodzenia, a porodziliśmy ducha
zbawienia" (26, 17-18).
Prócz tego, za pośrednictwem tej nocy
kontemplacji, przygotowuje się dusza do wnijścia w
uciszenie i pokój wewnętrzny. Pokój ten jest
takiej natury i tak rozkoszny, że, jak mówi
Kościół, "przechodzi wszelki zmysł" (Flp 4, 7).
Musi więc dusza wyzbyć się pierwotnego swego
pokoju, [nie był to bowiem pokój], gdyż był on
spowity w wiele niedoskonałości, dusza zaś
sądziła, że ma prawdziwy pokój, gdyż szedł po
linii jej upodobań. Pokój ten był dla niej jakby
podwójny, zdobyła już bowiem pokój w zmysłach i w
duchu, i cieszyła się obfitością darów duchowych
tego pokoju, który w rzeczywistości nie był
pokojem doskonałym. Z tego niedoskonałego pokoju
dusza musi zostać wyrwana, oczyszczona; bolał nad
tym Jeremiasz w tekście, któryśmy już przytoczyli
celem wykazania cierpień tej nocy: "I odepchnięta
jest od pokoju dusza moja" (Lm 3, 17).
7. Oczyszczenie to dokonuje się wśród bolesnego
zamieszania, wśród wielu trosk, niepokojących
wyobrażeń i zmagań, jakie dusza odczuwa w sobie na
skutek poznania i odczucia nędzy, którą w sobie
dostrzega; czuje się jakby zgubiona i pozbawiona
na zawsze wszelkiego dobra.
Stąd odczuwa duch tak wielki i głęboki ból, że
sprawia on, iż wydzierają się czasem z ust krzyki
i jęki duchowe. Czasem znów płyną obficie łzy,
jeśli dusza zdoła płakać. Rzadko jednak przychodzi
ta ulga. Wyraził to dobrze Dawid mówiąc w podobnym
doświadczeniu:
"Jestem strapiony i uniżony bardzo, krzyczałem
z powodu jęków serca mego" (Ps 37, 9). Ten krzyk
jest niezmiernie bolesny. Czasem bowiem, na skutek
nagłego i przenikającego przypomnienia nędzy, w
jakiej się dusza znajduje, do tego stopnia wzmaga
się i podnosi jej boleść, jej umęczenia i udręki,
że nie wiem, jak to wyrazić - chyba tylko przez
podobieństwo, jakie wypowiedział prorok Job wśród
podobnego udręczenia: "A jak wzbierające wody, tak
jest narzekanie moje" (3, 24). Bo rzeczywiście,
jak wody wzbierające dochodzą czasem do takiej
wysokości, że wszystko zapełniają i zatapiają, tak
i ten krzyk i uczucie duszy do tego stopnia się
potęguje, że zalewa ją i zatapia. Napełnia
uciskami i bólami duchowymi wszystkie jej
najgłębsze afekty i siły tak, że trudno to
wyrazić.
8. Takiego dzieła dokonuje w duszy ta noc
zakrywająca sobą nadzieję na światło dzienne, I w
tej myśli mówi prorok Job: "W nocy wiercą boleści
kości moje i gryzący mnie nie śpią" (tamże, 30,
17). Przez usta rozumie się tu wolę, którą boleści
na wskroś bez przestanku rozrywają. Wątpliwości
bowiem i troski przejmujące duszę nie usypiają
nigdy.
9. To zmaganie się i ta walka są bardzo
głębokie, albowiem i pokój, do którego mają
doprowadzić, ma być również bardzo głęboki. Ból
duszy jest wewnętrzny i przenikliwy, gdyż miłość,
którą ma ona osiągnąć, ma być również najgłębsza i
najczystsza. Rzecz słuszna, że im subtelniejsze i
doskonalsze ma być dzieło, tym subtelniejsza,
doskonalsza i czystsza musi być praca. Fundament
zaś tym głębszy być musi, im trwalsza ma być
budowa. Dlatego też w tym stanie, jak mówi Job,
"więdnieje dusza, i wnętrzności... zawrzały bez
żadnego odpoczynku" (tamże, 30, 16 i 27). Jednym
słowem, ponieważ dusza ma tutaj dojść do
posiadania Boga i radować się Nim w stanie
doskonałości, do której za pośrednictwem tej nocy
oczyszczającej zdąża, a także ma otrzymać
niezliczone dobra, dary i cnoty, dotyczące tak
samej jej substancji, jak i jej władz - musi
najpierw gruntownie zostać oczyszczona i
pozbawiona wszystkich tych darów. I rzeczywiście
dusza sądzi, że tak daleko jest od nich
wszystkich, a jej dobra zanikły do tego stopnia,
iż już nigdy ich nie posiędzie. Tłumaczy to
Jeremiasz w tekście, który już powyżej
przytoczyliśmy, a gdzie tak mówi: "Zapomniałem
dobra" (Lm 3, 17).
10. Lecz przypatrzmy się teraz, z jakiej
przyczyny to światło kontemplacji, tak słodkie i
łaskawe dla duszy, że jedynie pożądać go powinna,
jest to bowiem to samo światło, z którym dusza ma
się połączyć i znaleźć w nim wszelkie dobra w
stanie doskonałości, do której dąży, zadaje jej
początkowo swym działaniem tak bolesne i
upokarzające skutki, o jakich mówiliśmy.
11. Na tę wątpliwość łatwo można odpowiedzieć,
powtarzając to, cośmy już mówili. Przyczyna nie
leży w samej kontemplacji, czyli udzielaniu się
boskim, gdyż to samo z siebie nie tylko nie
zadawałoby cierpienia, lecz owszem słodycz i
rozkosz, jak to jeszcze później mówić będziemy.
Przyczyną bólu jest tutaj nieudolność i
niedoskonałość, jaką jeszcze dusza posiada, jak
również przeciwne kontemplacji, tkwiące w niej
skłonności. I dlatego właśnie, gdy światło Boże
przenika duszę, odczuwa ona te cierpienia, o
których
mówiliśmy. |