Noc ciemna Św. Jan od
Krzyża (Jan de Yepes)
Księga druga
Rozdział 7
Mówi o tym samym przedmiocie.
Wskazuje na inne utrapienia i przykrości woli.
1. Również utrapienia i przykrości woli są tu
bardzo wielkie. Przenikają one czasem duszę nagłym
przypomnieniem jej nędzy i przejmują ją
niepewnością co do wybawienia z niej.
Do tego ucisku dołącza się wspomnienie
poprzedniej pomyślności. Dusze te bowiem, zanim
zstąpiły w ową noc, doznawały zazwyczaj w
Bogu wielu pociech i czyniły dla Niego liczne
ofiary. I to właśnie zwiększa ich ból, że widzą
się teraz pozbawione owego dobra i niezdolne do
osiągnięcia go powtórnie. Job, który rozumiał
dobrze ten stan, mówi o nim w tych słowach: "Ja,
kiedyś bogaty, z nagła starty zostałem, ujął mię
za szyję, złamał mię i jakby za cel postawił mię
sobie. Otoczył mię włóczniami swymi, zranił biodra
moje, nie przepuścił i wytoczył na ziemię
wnętrzności moje. Posiekł mię raną na ranę, rzucił
się na mnie jak olbrzym. Uszyłem wór na skórę moją
i okryłem popiołem ciało moje. Oblicze moje
spuchło od płaczu, a powieki moje zaćmiły się"
(16, 13-17).
2. Tak wielkie i bolesne są udręki w tej nocy i
tyle cytatów z Pisma świętego można by odnośnie do
nich przytoczyć, że nie starczyłoby czasu i sił do
ich opisywania. A bez wątpienia wszystko to, co by
się powiedziało, byłoby jeszcze mniejsze od samej
rzeczywistości. Ze świadectw, jakie
przytoczyliśmy, można już mieć niejakie pojęcie o
tych cierpieniach.
Aby zakończyć objaśnienie tego wiersza i lepiej
wytłumaczyć, co sprawia w duszy ową noc, przytoczę
jeszcze słowa Jeremiasza. Opisuje on ten stan
duszy i płacze nad nim w tych słowach: "Jam maż,
widzący nędzę swoją w rózdze zagniewania Jego.
Zaprowadził mię i zawiódł do ciemności, a nie do
światłości. Tylko przeciw mnie się obrócił i
obraca rękę swoją przez cały dzień. Starą uczynił
skórę moją i ciało moje, połamał kości moje.
Obudował mnie wokoło i ogarnął mnie żółcią i
trudem. W ciemnościach posadził mię jak umarłych
na wieki. Obudował przeciwko mnie, żebym nie
wyszedł, obciążył okowy moje. Ale i gdy wołać będę
i prosić, odrzuci modlitwę moją. Zagrodził drogi
moje kamieniem kwadratowym, ścieżki moje wywrócił.
Stał mi się jak niedźwiedź w zasadzce, jak lew na
skrytych miejscach. Ścieżki moje wywrócił i złamał
mię, uczynił mi spustoszenie. Naciągnął łuk swój i
postawił mię jako cel dla strzały. Wystrzelił w
nerki moje córki sajdaka swego. Stałem się
pośmiewiskiem wszystkiemu ludowi memu, pieśnią ich
przez cały dzień. Napełnił mię gorzkościami,
napoił mię piołunem. I odepchnięta jest od pokoju
dusza moja, zapomniałem dobra. I rzekłem: Zginął
koniec mój i nadzieja moja od Pana. Wspomnij na
nędzę i na przestępstwa moje, na piołun i na żółć.
Pamiętać zawsze będę i uschnie we mnie dusza moja"
(Lm 3, 1-20).
3. Wszystkie te żale wywodzi Jeremiasz z powodu
tych utrapień i żywo maluje cierpienia duszy w
owym oczyszczeniu nocy ducha. Bo zaiste godna jest
politowania dusza, którą Pan Bóg wprowadza w tę
burzliwą i straszną noc. Noc ta jest jednak dla
dobra duszy, dla osiągnięcia owych wielkich darów,
mających tu swój początek, gdyż jak mówi Job: "Bóg
głębokość odsłania z ciemności i wywodzi na
światłość cień śmierci" (72, 22). I wtedy mówi
Dawid: "Noc jak dzień będzie oświecona" (Ps 138,
12). Zanim to jednak nastąpi, cierpienie, jakie
odczuwa, jest niezmierne. Powiększa się ono na
skutek wielkiej niepewności, jaką dusza odczuwa co
do swego z nich wybawienia. Zdaje się jej bowiem,
jak mówi prorok, że jej nieszczęście nigdy się nie
skończy i sądzi, jak to również wyraża Dawid, że
wrzucił ją Bóg w ciemności umarłych na wieki. I
zafrasował się w niej duch jej i serce jej
zatrwożyło się (Ps 142, 3).
Ból i smutek duszy powiększa się na skutek
osamotnienia i opuszczenia, jakie ogarniają ją
wśród tej nocy. Nie znajduje również pociechy ni
oparcia w żadnej nauce i w żadnym kierowniku
duchowym. Choćby się jej bowiem udowadniało dla
jej pociechy, że wielkie dobra spłyną na nią z
tych udręczeń, nic jej to nie przekona. Będąc
głęboko zanurzona i pogrążona w swej nicości i
nędzy, ma przeświadczenie, że inni, nie wiedząc,
jaka ona jest w rzeczywistości, mówią jej tylko
słowa te dla pociechy. I zamiast podniesienia na
duchu odczuwa jeszcze nowy ból, gdyż widzi, że i
to nie przynosi jej ulgi. I tak jest rzeczywiście.
Dopóki bowiem sam Bóg nie skończy tego
oczyszczenia, jakie chce w niej przeprowadzić,
żaden środek czy sposób nie zmniejszy jej boleści.
Dusza w tym stanie pozostaje tak bezbronna, jak
więzień zamknięty w głębokiej ciemnicy, mający w
dodatku ręce i nogi skrępowane kajdanami.
Nie może się poruszyć ani nic ujrzeć, ani z
nieba, ani z ziemi odczuć żadnej ulgi, dopóki duch
nie będzie już na tyle subtelny, i prosty, i
delikatny, aby mógł się stać jednym z Duchem Bożym
według stopnia miłosnego zjednoczenia, jakiego Bóg
w miłosierdziu swoim raczy mu udzielić. Stosownie
do tego stopnia zjednoczenia, oczyszczenie to jest
mniej lub więcej intensywne, krótsze lub dłuższe.
4. Jeżeli oczyszczenie ma być prawdziwe,
cierpienie to, choćby było naj gwałtowniejsze,
musi trwać przez kilka lat. W tym czasie bywają
jednak pewne chwile wytchnienia. Za zrządzeniem
Bożym ta ciemna kontemplacja nie przenika wtedy
duszy sposobem oczyszczającym, lecz raczej na
sposób oświecający i miłosny. Czuje się wtedy
dusza jakby uwolniona z ciemnicy i z więzów, i
wyprowadzona na wytchnienie wolności i swobody.
Wśród obfitych doznawań duchowych zaznaje i
smakuje wielkiej słodyczy, pokoju i miłosnej
przyjaźni z Bogiem. Takie chwile są dla duszy
znakiem wybawienia, jakie w niej sprawia owa noc i
zapowiedzią wielkich zysków duchowych. Czasem te
chwile wytchnienia są tak długie, iż dusza sądzi,
że skończyły się jej znoje. Jest to bowiem
charakterystyczna cecha przeżyć czysto duchowych,
iż dusza doznając ich sądzi, że się już skończyło
wszystko zło i że odtąd nie zabraknie jej tego
dobra, jak to wyraził Dawid doznając podobnych
przeżyć: "A ja rzekłem w dostatku moim: nie będę
poruszony na wieki" (Ps 29, 7). Co do cierpień i
oczyszczenia sprawa ma się zupełnie przeciwnie.
Duszy wydaje się wtedy, że nie skończą się one
nigdy i że wszelkie dobro opuściło ją na zawsze,
jak to widzieliśmy z przytoczonych wyżej tekstów
Pisma świętego.
5. Dzieje się to dlatego, że aktualne
posiadanie w duchu jednego przedmiotu tym samym
wyklucza równoczesne posiadanie i odczuwanie
innego przedmiotu, pierwszemu przeciwnego. W
części zmysłowej duszy jest to jednak możliwe,
gdyż wrażliwość jej jest jeszcze słaba. Ponieważ
jednak duch nie jest jeszcze zupełnie wolny i
oderwany od przy wiązań, jakie tkwią w jego
niższej części, chociaż jako duch nie zmienia się,
zmieni się jednak pod wpływem cierpienia. Widzimy
bowiem, że Dawid, który w chwilach pomyślności
sądził, że nigdy nie będzie poruszony, zmienił się
całkowicie, gdy przyszły chwile złe i zmartwienia.
Podobnie dzieje się tu z duszą w tych chwilach
obfitości dóbr duchowych. Napawając się nimi w
obfitości, nie dostrzega korzenia niedoskonałości
i nieczystości, jaki w nich tkwi i sądzi, że
uznojenia już na zawsze przeminęły.
6. Takie przeświadczenie przychodzi jednak
rzadko, ponieważ dopóki oczyszczenie duszy nie
będzie całkowite, bardzo rzadko słodkie udzielanie
się zwykło być tak obfite, aby zakryło wspomniany
wyżej korzeń, a przeto dusza odczuwa, że jej
czegoś brak i że jest jeszcze coś do zrobienia, a
to nie pozwala jej radować się ulgą całkowicie.
Czuje bowiem w sobie jakby jakiegoś
nieprzyjaciela, który chociaż uspokojony i
uśpiony, może w każdej chwili zbudzić się i
wszcząć z nią walkę. Stąd też im dusza pewniejszą
się czuje i mniej na siebie uważa, tym gorszy,
boleśniejszy, ciemniejszy i twardszy będzie
stopień jej dalszego oczyszczenia. Pochłonie on ją
i będzie oczyszczał długo, może nawet dłużej niż
poprzednio. Wtedy dusza będzie znowu przekonana,
że wszystkie jej dobra przeminęły raz na zawsze.
Nie starczy tu doświadczenie, jakie miała odnośnie
do tych dóbr, które przeminęły, a którymi radowała
się po pierwszych uciskach. Pośród tych dóbr
myślała także, że już więcej zmartwień mieć nie
będzie. Doświadczenie to nie uwolni jej bowiem od
tego drugiego stopnia przykrości, płynącego z
przekonania, że wszystko to już minęło i nie
wróci. To bowiem, tak bezwzględne przeświadczenie,
jak powtarzam, powstaje w duszy z aktualnego
pojmowania duchowego wykluczającego wszystko, co
temu pojęciu jest przeciwne.
7. Z tej przyczyny dusze pozostające w czyśćcu
cierpią wielkie wątpliwości, czy skończą się
kiedyś ich męki i czy wyjdą kiedyś z tego miejsca.
Chociaż bowiem habitualnie mają trzy cnoty
teologiczne: wiarę, nadzieję i miłość, to jednak
aktualne uczucie zmartwienia i pozbawienia Boga
nie pozwala im radować się rzeczywistym dobrem i
pociechą tych cnót. Wprawdzie wiedzą, że chcą
kochać Boga, nie przynosi im to jednak pociechy,
gdyż nie sądzą, żeby Bóg je kochał i że mogą być
godne Jego miłości. Owszem, przeciwnie, widząc się
pozbawionymi Boga i pozostawionymi w swej nędzy,
uważają, że słusznie są przez Niego wzgardzone i
odrzucone, i to już na zawsze.
Podobnie ma się rzecz i w tym oczyszczeniu.
Dusza chce kochać Boga i oddałaby tysiąc razy swe
życie dla Niego (i tak jest rzeczywiście, bo w
tych utrudzeniach dusze istotnie bardzo miłują
Boga), nie przynosi jej to jednak ulgi, lecz
jeszcze większe sprawia zmartwienia. W pragnieniu
bowiem Bożej miłości, które ją całą przejmuje,
widzi równocześnie całą swą nędzę. I nie może
uwierzyć, że Bóg ją kocha i że ona na tę miłość
zasługuje. Przeciwnie, widzi, że zasługuje na
odrzucenie nie tylko przez Boga, ale przez
wszystkie stworzenia i to na zawsze. Boleje więc
niewymownie widząc, że zasługuje na odrzucenie
przez Tego, którego tak kocha i
pragnie. |