Noc ciemna Św. Jan od
Krzyża (Jan de Yepes)
Księga pierwsza
Rozdział 11
Objaśnienie dalszych trzech
wierszy strofy.
1. Owego rozpalenia miłości nie odczuwa
się zwyczajnie w początkach tej drogi, albowiem
nie zaczęło się ono jeszcze rozszerzać z powodu
nieczystości natury lub dlatego, że dusza, sama
siebie nie rozumiejąc, nie daje mu spokojnego
miejsca w sobie, jak to powiedzieliśmy.
Niejednokrotnie jednak dusza zaraz odczuwa
dręczącą tęsknotę za Bogiem, a im bardziej owa
tęsknota rośnie, tym bardziej dusza czuje się
skłoniona uczuciowo ku Bogu i rozpłomieniona
miłością, choć nie wie i nie rozumie jak i skąd
rodzi się taka miłość i skłonność. Jednak widzi,
że płomień i rozpalenie tak w niej wzrasta, że
przez udręki miłości pragnie Boga, według słów
Dawida, który znajdując się w tej nocy, tak
mówi o sobie: W miłosnej kontemplacji "zapaliło
się serce moje i odmieniły się nerki moje". Znaczy
to, że odmieniły się moje pożądania i odczucia
zmysłowe, tj. z drogi zmysłowej przeszły na
duchową, na której usychają i zanikają wszystkie
te pożądania i odczucia, o których mówimy. "A ja -
mówi - wniwecz obrócony byłem i nie wiedziałem"
(Ps 73, 21-22). Tutaj bowiem dusza, nie wiedząc
którędy idzie, widzi się unicestwioną względem
wszystkich rzeczy niebieskich i ziemskich, w
których zwykła smakować, widząc tylko, że jest
rozmiłowana, nie wiedząc skąd się to bierze.
Niekiedy rozpłomienienie w duchu wzrasta
bardzo, a dręcząca tęsknota za Bogiem staje się
tak wielka w duszy, że zdaje się, iż w tym
pragnieniu kości jej wysychają i więdnie natura, a
jej żar i siła niszczeje z powodu żywości
miłosnego pragnienia; dusza bowiem czuje, jak żywe
jest to pragnienie miłości. Doznał tego i odczuł
to również Dawid, gdyż mówi: "Pragnęła dusza moja
do Boga mocnego, żywego" (Ps 42, 3). Czyli, innymi
słowy: żywe było pragnienie mej duszy. Będąc zaś
żywe, niejako zabija sobą. Wypada jednak
zaznaczyć, że gwałtowność tego pragnienia nie trwa
ustawicznie, lecz przychodzi od czasu do czasu,
chociaż pewien stopień tego pragnienia zwykło się
stale odczuwać.
2. Trzeba zauważyć, że, jak tu zacząłem mówić,
w samych początkach tej drogi nie odczuwa się
zazwyczaj tej miłości, lecz oschłość i próżnię.
Wtedy miejsce tej miłości, która dopiero później
się rozpala, zajmuje to, co powoduje oschłości i
opróżnienie władz, a mianowicie, codzienna troska
i staranie o Boga połączone ze zmartwieniem i
obawą, że się Mu nie służy. Jest to ofiara
bardzo miła Bogu, gdy widzi, że duch
dręczy się zatrwożony i zatroskany o Jego
miłość (Ps 51, 19).
Tę troskę i niepokój sprawia w duszy owa
tajemna kontemplacja tak długo, dopóki za pomocą
oschłości nie oczyści przynajmniej nieco jej
zmysłów, tj. części zmysłowej z sił i skłonności
naturalnych, rozpalając w ten sposób w niej miłość
Bożą. Tymczasem jednak, w tym ciemnym i oschłym
oczyszczeniu pożądania, dla duszy, jak dla chorego
poddanego kuracji, wszystko jest cierpieniem.
Leczy się wtedy z wielu niedoskonałości i zaprawia
w licznych cnotach, aby się stać zdolną do
wspomnianej miłości, jak się to zaraz powie,
objaśniając następujący wiersz:
O wzniosła szczęśliwości!
3. Bóg w tym celu wprowadza duszę w noc
zmysłów, by oczyściwszy zmysły jej niższej
części, przygotować ją, poddać i złączyć z duchem.
Stąd zaciemnia ją i pozbawia możności posługiwania
się rozważaniami. W ten sam sposób przeprowadza ją
później przez noc ducha, by go oczyścić i
przygotować do zjednoczenia z Bogiem, jak to
powiemy później. Dusza, chociaż o tym nie wie,
odnosi tak wielkie korzyści, że uważa za
radosną szczęśliwość, iż wśród tej
nocy wyszła z więzów i ciasnoty swej
niższej, zmysłowej części. Woła zatem: O
wzniosła szczęśliwości!
Zatrzymamy się tu nad korzyściami, jakie dusza
odnosi wśród tej nocy, którą właśnie
dlatego uważa za szczęśliwy los. Korzyści te
wyraża dusza w następnym wierszu:
Wyszłam nie spostrzeżona.
4. Wyjście to rozumie się tu jako uwolnienie
się duszy z części zmysłowej i z tych
niedoskonałości, wśród jakich pozostawała, gdy
dążyła do Boga przez słabe i nieudolne działanie
swych władz. Popadała wtedy w wiele błędów i
niedoskonałości, jak to wykazaliśmy mówiąc o
siedmiu wadach głównych. Teraz uwalnia ją z tego
wszystkiego owa ciemna noc, pozbawiając wszystkich
pociech z nieba i ziemi i zaciemniając wszystkie
jej rozważania. Nadto, przez pomnażanie w niej
cnót przynosi jej niezliczone dobra, jak to
wykażemy. Dla tego, kto podąża tą drogą, będzie
bardzo miłe i pocieszające poznać, ile dóbr
sprawia w duszy to, co na pierwszy rzut oka
wydawałoby się tak przykre i przeciwne duszy oraz
tak niezgodne z upodobaniem ducha.
Te dobra, jak powiedzieliśmy, osiąga się
wychodząc za sprawą owej nocy pod względem
odczucia i działania ze wszystkich rzeczy
stworzonych, a kierując się ku wiecznym, co
stanowi wielką pomyślność i szczęście. A to dla
dwóch powodów: po pierwsze, że wielką jest
korzyścią zgaszenie pożądania i odczucia
wszystkich rzeczy; po drugie, że niewielu jest
takich, którzy idą wytrwale przez ową ciasną bramę
i ową wąską drogę prowadzącą do żywota wiecznego,
jak to mówi nasz Boski Zbawiciel (Mt 7,
14). Zaiste "ciasną bramą" jest owa noc
zmysłów, z których się dusza ogołaca i
wyzwala, aby w nią wejść, opierając się na wierze
niedostępnej dla żadnego zmysłu. Dalej zaś idzie
"wąską drogą", czyli przechodzi przez ową drugą
noc ducha i szuka Boga jedynie w czystej
wierze, będącej środkiem zjednoczenia z Bogiem. Ta
droga ciemnej nocy ducha jest tak wąska,
ciemna i straszna - co do ciemności i cierpień,
nie można jej nawet porównywać z nocą zmysłów
- że idzie po niej tylko bardzo niewielu.
Korzyści z niej wynikające są jednak nieporównanie
większe niż z nocy zmysłów. Zanim jednak zaczniemy
o niej mówić, wspomnimy teraz nieco o korzyściach,
jakie dusza odnosi z nocy
zmysłów. |