Noc ciemna Św. Jan od
Krzyża (Jan de Yepes)
Księga pierwsza
Rozdział 10
Jak powinny się zachować dusze
przechodzące przez tę ciemną noc.
1. W czasie trwania oschłości tej nocy
zmysłów dusze odczuwają wielkie udręki. W tej
bowiem nocy, jak już mówiliśmy, przeprowadzą Bóg
zmianę, przenosząc duszę z życia zmysłowego do
bardziej duchowego, tj. z rozmyślania do
kontemplacji, na skutek czego nie może się on w
rzeczach Bożych posługiwać swymi władzami. Martwią
się te dusze nie tyle z powodu oschłości, jakich
doznają, ile z obawy, że się zgubiły na drodze
Bożej, że utraciły dobro duchowe i że je Bóg
opuścił, skoro nie znajdują w rzeczy dobrej
żadnego oparcia [czy smaku]. Męczą się wtedy i
usiłują, jak to zwykły przedtem czynić, zająć swe
władze jakimś przedmiotem rozmyślania lub jakimś
upodobaniem. Sądzą, że gdyby tego nie czyniły i
nie pracowały, nic nie czynią. Wysiłki te
spotykają się z wielkim niezadowoleniem i
wewnętrznym wstrętem duszy, która chciałaby
pozostać w owej bezczynności i ukojeniu, nie
posługując się władzami. I tak trudzą się te dusze
w jednym, a nie postępują w drugim. Szukając
korzyści dla ducha, tracą ducha, którego miały w
[pokoju i] uciszeniu. Podobne są do człowieka,
który to, co już zrobił, zaczyna na nowo, który
wychodzi z miasta, by do niego powrócić, puszcza
zwierzynę, by znów na nią polować. Całe to
utrudzenie jest w tym wypadku bezskuteczne, gdyż,
jak to zostało powiedziane, nie uzyska już nic
dawnym sposobem postępowania.
2. Jeśli dusze będące w tym stanie nie znajdą
kogoś, kto by je zrozumiał, będą się cofały
wstecz, zejdą z drogi lub na niej osłabną.
Przynajmniej zaś nie będą postępowały naprzód,
gdyż im przeszkodzi w tym zbytnie staranie, by iść
dawną drogą rozmyślania dyskursywnego. Utrudzą i
znużą nadmiernie swą naturę, mniemając, że taki
stan przyszedł na nie za ich niedbalstwo i
grzechy. Tymczasem utrudzenie to jest już
zbyteczne, gdyż Bóg prowadzi je inną drogą,
całkowicie odmienną od pierwszej, tj. przez
kontemplację. Pierwsza droga polega na rozmyślaniu
dyskursywnym, a druga nie podpada pod wyobraźnię
ni rozważanie dyskursywne.
3. Ci, którzy znajdą się w takim stanie,
powinni podnieść się na duchu i trwać w
cierpliwości, porzucając troskę. Niech ufają, że
Bóg nie opuszcza tych, którzy Go szukają prostym i
szczerym sercem, ani też nie odmówi im potrzebnej
pomocy na tej drodze, dopóki nie doprowadzi ich do
jasnego i czystego światła miłości, którego
udzieli im w drugiej ciemnej nocy ducha,
jeśli zasłużą sobie, żeby Bóg ich w nią
wprowadził.
4. Sposób postępowania, jakiego mają się
trzymać w tej nocy zmysłów, polega na tym, aby
zaprzestali medytacji dyskursywnej, ponieważ już
nie czas na nią. Niech raczej pozwolą trwać duszy
w spoczynku i ukojeniu, choćby się im wydawało, że
nic nie czynią, tylko czas tracą i choćby się im
zdawało, że to z powodu swej słabości nie mają
chęci o czymkolwiek myśleć. Wiele już uczynią,
jeśli trwać będą z cierpliwością w tej modlitwie,
nie czyniąc nic ze swej strony. Jedyne, co im
pozostało do zrobienia, to zostawić duszę wolną,
swobodną, nie zajętą żadnymi wiadomościami czy
myślami. Niech się nie troszczą, o czym mają
myśleć i rozważać, lecz zadowalają się miłosną i
spokojną pamięcią o Bogu. Niech pozostają bez
starań i wysiłków, by odczuwać i kosztować Boga.
Albowiem wszystkie te wysiłki niepokoją i
rozpraszają duszę, wyprowadzając ją z tego
spokojnego ukojenia i słodkiego odpocznienia
kontemplacji, jaka się jej udziela.
5. Choćby dusza czuła wiele skrupułów, że traci
czas, że lepiej byłoby się czym innym zająć, gdyż
wśród tej modlitwy nie może nic czynić ani myśleć,
niech znosi siebie cierpliwie i trwa w spoczynku.
Nie po to bowiem idzie się na modlitwę, aby w niej
szukać własnego upodobania lub duchowej swobody.
Wszelkie działanie wewnętrznymi władzami duszy
byłoby sprzeciwianiem się i utratą tych dóbr,
jakie Bóg chce wprowadzić w duszę i wyryć w niej
za pośrednictwem tego pokoju i jej spęcznienia.
Byłoby to zupełnie podobnie jak z malarzem, który
maluje jakąś twarz. Gdyby ta twarz się poruszała,
chcąc coś zrobić, nie tylko nie pozwoliłaby
malarzowi pracować, ale w dodatku popsułaby to, co
już zrobił. Tak więc, kiedy dusza trwa w pokoju i
spęcznieniu wewnętrznym, jakiekolwiek działanie,
odczucie czy uwaga, rozproszy ją, zaniepokoi i
sprowadzi na nią pustkę i oschłość zmysłów; a im
więcej szukałaby jakiegoś oparcia dla afektu i
poznania, tym bardziej odczuje jego brak, jako że
tą drogą niepodobna go już zaspokoić.
6. Niech dusza będąca w tym stanie nie troszczy
się o to, że zanika działanie jej władz, lecz
raczej niech pragnie, by się prędko zatraciły,
ponieważ nie będzie przeszkadzała działaniu
kontemplacji wlanej, którą Bóg zaczyna dawać;
wówczas Bóg obficiej pokrzepi ją i sprawi, że
zapłonie i rozpali się w duchu miłość, którą ta
ciemna i ukryta kontemplacja ze sobą przynosi i
umacnia w duszy. Kontemplacja nie jest to co
innego, jak tylko tajemne, spokojne i miłosne
udzielanie się Boga. Jeśli się da jej miejsce,
rozpali ona duszę w duchu miłości, jak to tłumaczy
się w następującym wierszu:
Udręczeniem miłości
rozpalona. |