Droga na Górę Karmel
Św. Jan od Krzyża (Jan de Yepes)
Księga trzecia
Rozdział 45
Mówi o drugim rodzaju dobra szczegółowego,
którym wola może się próżno radować.
1. Do drugiego rodzaju szczegółowych i miłych
dóbr, którymi wola może się próżno radować, należą
te, które wzywają i zachęcają do służby Bożej i
dlatego nazywamy je wzywającymi. Należą do
nich kaznodzieje, o których możemy mówić z
podwójnego punktu widzenia: o tym, co dotyczy ich
samych i o tym, co dotyczy słuchających. Nie
będzie bowiem zbyteczne tak jednych, jak i drugich
przestrzec, jak mają zwracać ku Bogu radość swej
woli w tych czynnościach.
2. Jeśli chodzi o kaznodziejów, to powinni oni
wiedzieć, że kaznodziejstwo jest pracą bardziej
duchową niż słowną. Sami nie popadną wtedy w
próżną radość i zarozumiałość, a słuchacze odniosą
prawdziwy pożytek. Chociaż bowiem kazanie wygłasza
się zewnętrznie słowami, to jednak jego siła i
skuteczność pochodzi z wewnętrznego ducha. Dlatego
też nawet najwznioślejsza nauka, którą kaznodzieja
głosi, oraz najlepsza jego wymowa i najpiękniejszy
styl, same z siebie nie więcej sprawią pożytku,
niż będzie w nich potęgi duchowej. J tak dzieje
się zawsze, mimo prawdy zawartej w słowach Dawida,
że słowo Boże samo przez się jest skuteczne: "Oto
podnosi głos swój, głos mocy". Bowiem i ogień ma
moc palenia, a nie spali przedmiotu, jeśli ten
będzie nieodpowiedni.
3. Dwa warunki są wymagane, by kazanie odniosło
swój skutek. Pierwszy ze strony kaznodziei,
drugi ze strony słuchacza. Zazwyczaj
korzyść mierzy się dyspozycją nauczającego,
dlatego też mówią: jaki jest mistrz, taki będzie i
uczeń. Czytamy w Dziejach Apostolskich, że kiedy
siedmiu synów przedniej szego kapłana izraelskiego
zaczęło zaklinać czartów takim samym sposobem, jak
to czynił św. Paweł, powstał przeciwko nim szatan,
mówiąc: "Znam Jezusa i wiem kim jest Paweł, ale wy
coście za jedni?". I umocniwszy się przeciw nim,
obdarł ich i poranił. Spotkało ich to z tego
powodu, że nie mieli odpowiednich warunków, a nie
dlatego, by Chrystus nie chciał, aby wzywano Jego
imienia. Bo kiedy razu pewnego spotkali
Apostołowie człowieka, który chociaż nie był
uczniem Chrystusa, wyrzucał jednak czarty w imię
Pana naszego Chrystusa i zakazali mu to czynić,
Zbawiciel zganił ich, mówiąc: "Nie zabraniajcie
mu, albowiem nie masz nikogo, kto by czynił cuda w
imię moje, a mógł zaraz źle mówić o mnie". Takimi
tylko Bóg się brzydzi, którzy innych ucząc prawa
Bożego, sami go nie zachowują, a głosząc innym
ducha dobrego, sami go nie mają. O takich mówi
słowami św. Pawła: "Ucząc drugich, nie uczysz
samego siebie, ty, który głosisz, że nie trzeba
kraść, kradniesz". Również Duch Święty mówi przez
Dawida: "Grzesznikowi rzekł Bóg: Czemu ty
opowiadasz sprawiedliwości moje i bierzesz
przymierze moje w usta twoje? Przecież ty masz w
nienawiści karność i rzuciłeś słowa moje poza
siebie". Słowa te oznaczają, że takim Pan Bóg nie
udziela ducha potrzebnego, aby przynieśli
owoc.
4. Widzimy to naocznie, o ile o tym sądzić
można, że im świątobliwszy jest kaznodzieja, tym
obfitsze owoce wydaje jego nauczanie, choćby tak
jego styl i sposób mówienia, jak i zasób wiedzy
były bardzo przeciętne. Płomienny duch rozpala
bowiem ogień. Kto zaś mniej jest doskonały,
niewiele sprawi dobrego, choćby się posługiwał
najpiękniejszym stylem i głęboką nauką. Trzeba
wprawdzie przyznać, że piękny styl, gesty, głęboka
nauka i piękna wymowa, połączone z wartością
wewnętrzną kaznodziei, o wiele więcej sprawiają
dobra. Lecz jeśli zabraknie im ducha, to chociaż
działają, nikły tylko skutek sprawią w woli
słuchających, jakkolwiek działają na smak i
upodobanie zmysłów i rozumu. Wola pozostaje tak
słaba i nieudolna do dobra, jak była przedtem,
mimo że słyszała cudowne rzeczy, równie cudownie
wyrażone. Służyły one jednak tylko dla rozkoszy
słuchu, jak nastrajająca muzyka lub dźwięk
dzwonów. Ducha jednak nie poruszyły i nie
pociągnęły ku dobru, gdyż głos ten nie miał mocy,
by wskrzesić umarłego z grobu.
5. Na niewiele się przyda słyszeć muzykę jedną
piękniejszą od drugiej, jeśli nie pociągnie ona
człowieka do czynów. Choćby kaznodzieje głosili
rzeczy niezwykłe, zapomni się o nich wkrótce,
jeśli woli nie rozpłomienili ogniem. Pominąwszy
już to, że przepowiadanie takie niewielki przynosi
owoc, bywa przy tym upodobanie zmysłowe, jakie
słuchający znajdują w takim kazaniu, przeszkodą,
że nie trafia ono do ducha. Słuchający bowiem
zatrzymują się raczej na pięknych słowach, gestach
itp. objawach, chwaląc w tym czy innym kaznodzieję
i skłaniając się ku niemu raczej dla tych
przymiotów, niż dla poprawy życia, jaką stąd winni
by odnieść.
Daje nam to wyraźnie do zrozumienia św. Paweł,
gdy pisze w liście do Koryntian: "A i ja, gdy
przyszedłem do was bracia, nie przybyłem z
podniosłą mową lub mądrością głosząc wam
świadectwo o Chrystusie. Mowa moja i nauczanie
moje nie polegały na przekonywujących słowach
mądrości ludzkiej, ale na okazaniu ducha i
prawdy".
Nie chce tutaj Apostoł, jak również nie chcę i
ja potępiać dobrej wymowy, stylu i budowy kazania,
gdyż wszystko to wiele pomaga kaznodziei, jak
również wszystkim innym poczynaniom. Dobre bowiem
wysłowienie i piękny styl podnosi nawet rzeczy
słabe i nikłe oraz odnawia je tak, jak nieudolne
psuje i niszczy rzeczy
dobre... |