Droga na Górę Karmel
Św. Jan od Krzyża (Jan de Yepes)
Księga trzecia
Rozdział 19
Mówi o szkodach grożących duszy, która
pokłada swą radość w dobrach doczesnych.
1. Szkody, jakie wynikają dla duszy, jeśli ona
afekt swej woli położy w dobrach doczesnych, są
tak wielkie, że zabrakłoby atramentu, papieru i
czasu, by je należycie przedstawić. Z małej
rzeczy dochodzi się do wielkich upadków i
marnuje się wielkie dobra. Dzieje się podobnie jak
z ogniem. Mała iskierka, nie zagaszona zawczasu,
może wzniecić wielkie, obejmujące świat
pożary.
Wszystkie te szkody mają swój korzeń i początek
w jednej głównej szkodzie pozbawiającej,
która kryje się w takiej radości oddalającej od
Boga. Dusza bowiem, jeżeli zbliża się do Boga
przez uczucia woli, nabywa wszelkie dobra. Jeśli
się zaś oddala od Niego przez afekty do stworzeń,
nabywa wszelkiego zła, tym większego, im większa
jest jej radość i afekt do stworzeń. Łącząc się
bowiem ze stworzeniami, oddala się tym samym od
Boga. Stąd, według większej lub mniejszej miary
oddalenia, będzie mógł każdy poznać, czy szkody
jego są liczniejsze, czy poważniejsze, czy też
zarówno liczne jak i poważne, jak się to
najczęściej zdarza.
2. W owej szkodzie pozbawiającej,
będącej źródłem wszystkich innych szkód
negatywnych i wprost szkodzących, są cztery
stopnie coraz to gorsze. Po nich schodzi dusza
coraz to niżej, a kiedy zejdzie na czwarty
stopień, spadają na nią wszystkie możliwe
nieszczęścia i szkody. O tych czterech stopniach
wyraźnie mówi Mojżesz w Księdze Powtórzonego
Prawa: "Roztył się miły i odwierzgnął; otyły,
stłuściały, zgrubiały, opuścił Boga, Stworzyciela
swego, i odstąpił od Boga, Zbawiciela swego".
3. "Roztycie" duszy, która była mila zanim się
roztyła, jest to nic innego, jak zanurzenie się w
radości stworzeń. Stąd powstaje pierwszy stopień
szkody: cofanie się wstecz. Cofanie to idzie w
ślad za przytępieniem umysłu w poznawaniu Boga.
Przytępienie bowiem umysłu przesłania dobra Boże,
podobnie jak gdy mgła przysłoni widnokrąg, nie
mogą go rozświetlić promienie słoneczne. Człowiek
duchowy, jeśli pokłada swą radość w jakiejś rzeczy
i daje folgę pożądaniu rzeczy niestosownych, staje
się tym samym ciemny w rzeczach dotyczących Boga.
Zaćmiewa w sobie jasność sądu, według tego, co
mówi Duch Święty w Księdze Mądrości: "Urok
marności zaciemnia dobro, a niestateczna
pożądliwość wywraca umysł niezepsuty". Poucza tu
Duch Święty, że nawet bez świadomej złości w
duszy, samo pożądanie i radość ze stworzeń
przynoszą jej ten pierwszy stopień szkody. Jest to
przytępienie umysłu i zaciemnienie sądu w
rozpoznawaniu prawdy i w należytym rozsądzaniu
każdej sprawy podług rzeczywistego jej stanu.
4. I nie wystarczy ani świętość, ani zdrowy
rozsądek człowieka dla zabezpieczenia go przed tą
szkodą, jeśli będzie pożądał rzeczy doczesnych i z
nich się radował. Ostrzegając nas przed tym,
powiedział Bóg przez Mojżesza: "Darów brać nie
będziesz, bo i mądrych zaślepiają". Słowa te były
wyrzeczone szczególnie do tych, którzy mieli być
sędziami. Takim bowiem najwięcej trzeba czystego i
prawego sądu, zaś dary i ich żądza mogą sąd
wypaczyć. Dlatego również rozkazał Bóg Mojżeszowi,
by wybrał na sędziów takich, którzy brzydzą się
chciwością, iżby się nie przytępił ich rozsądek
przez uleganie namiętnościom.
I rozkazał Bóg, by nie tylko nie byli chciwi,
ale żeby nienawidzili chciwości, gdyż ten, co się
chce doskonale obronić przed tym afektem miłości,
musi ją znienawidzić i walczyć z nią tym, co jest
jej zupełnie przeciwne. Samuel byt zawsze sędzią
sprawiedliwym i roztropnym, gdyż (jak sam mówi w
Księdze Królewskiej) nie przyjął od nikogo żadnego
daru.
5. Drugi stopień tej szkody
pozbawiającej jest następstwem pierwszego. Widać
to z dalszych słów Pisma świętego: "Utyły,
stłuściały, zgrubiały". Drugim stopniem zatem tej
szkody jest większa swoboda woli w rzeczach
doczesnych, która polega na tym, że już nawet nie
zwraca uwagi i nie martwi się tym, że tak się
raduje i ma upodobanie w rzeczach stworzonych.
Dzieje się to na skutek zbytniego początkowo
pobłażania radości, pod której wpływem dusza
"tłuścieje", jak powiedziano w Piśmie. Ten
przerost radości i pożądań powoduje zbytnie
rozszerzenie się woli na stworzenia.
To zaś pociąga za sobą wielkie szkody. Ponieważ
ten drugi stopień oddala duszę od Boga i świętych
ćwiczeń, nie smakuje już ona w nich, ma bowiem
upodobanie w innych rzeczach. Popada w wiele
niedoskonałości i niedorzeczności, kaprysów i
czczych upodobań.
6. W ogóle ten drugi stopień, skoro się go
przekroczy, pozbawia człowieka poprzedniej
stałości w wykonywaniu ćwiczeń duchowych i
sprawia, że cały jego umysł i żądza kierują się ku
rzeczom światowym. Ci, którzy zeszli na ten drugi
stopień, mają nie tylko sąd i umysł przyćmiony w
rozpoznawaniu prawdy i sprawiedliwości, jak ci,
którzy pozostają na pierwszym stopniu, ale nadto
ulegają wielkiej słabości, oziębłości i
niedbalstwu w myślach i uczynkach. Do nich stosują
się słowa Izajasza: "Wszyscy miłują dary i idą za
nagrodą. Sierocie nie czynią sprawiedliwości, a
sprawa wdowy nie przychodzi przed nich". Popadają
oni w te niedoskonałości nie bez swojej winy,
zwłaszcza jeśli coś z urzędu czy z obowiązku
powinni wykonać. Zszedłszy bowiem na ten stopień
nie są wolni od złego, przynajmniej nie w tej
mierze jak ci, którzy zostają jeszcze na pierwszym
stopniu. Oddalają się coraz bardziej od
sprawiedliwości i cnoty, ponieważ wola ich coraz
bardziej rozszerza swój afekt do stworzeń.
Cechą charakterystyczną dusz, zostających na
drugim stopniu, jest wielka oziębłość w rzeczach
duchowych i niedbałe ich spełnianie. Wykonują je
bowiem raczej z obowiązku, z przymusu albo dla
korzyści, jaką w tym znajdują, a nie z pobudki
miłości.
7. Trzecim stopniem tej szkody
pozbawiającej jest całkowite opuszczenie Boga,
przekraczanie Jego prawa i popełnianie grzechów
ciężkich z powodu chciwości. To wszystko zaś
przychodzi stąd, że dusza nie chce utracić rzeczy
i dóbr światowych. Na ten trzeci stopień szkody
wskazują słowa Pisma świętego, które już
przytaczaliśmy: "Opuścił Boga, Stworzyciela
swego".
Na ten stopień schodzą ci wszyscy, którzy
władze swojej duszy tak mają pogrążone w rzeczach
świata, w jego bogactwach i interesach, że
zupełnie nie starają się spełnić tego, czego
wymaga prawo Boże. Mało interesują się rzeczami
dotyczącymi zbawienia, natomiast wykazują wielkie
zainteresowanie i zręczność w sprawach światowych.
Takich Chrystus Pan nazywa w Ewangelii synami tego
świata i mówi o nich, że są roztropniejsi w swych
interesach i zręczniejsi niż synowie światłości w
swoich. Odnośnie do rzeczy Bożych są oni niczym,
zaś w sprawach światowych są wszystkim. Do nich
należą przede wszystkim ludzie chciwi, którzy mają
tak wielkie pożądanie rzeczy stworzonych,
taką z nich odczuwają radość i tak są w nich
rozmiłowani, że te nie mogą ich zaspokoić.
Pożądania ich raczej wzrastają ustawicznie w
miarę, jak oddalają się od źródła, które jedno
mogłoby ugasić ich pragnienie. Tym źródłem jest
Bóg. On też mówi o nich przez Jeremiasza: "Mnie
opuścili, źródło wody żywej, a wykopali sobie
cysterny, cysterny rozwalone, które nie mogły wody
zatrzymać". Tak być musi, gdyż człowiek chciwy nie
zdoła w stworzeniach ugasić swego pragnienia, lecz
raczej będzie je zwiększał. Tacy chciwi ludzie
popadają przez miłość dóbr doczesnych w rozliczne
grzechy i narażają się na niezliczone straty. Mówi
o nich Dawid: Transierunt in affectum
cordis; "Puścili się za żądzami serca".
8. Czwarty stopień tej szkody
pozbawiającej zaznaczony jest w ostatnich słowach
Pisma świętego, które przytaczaliśmy: "Odstąpił od
Boga, Zbawiciela swego". Jest on naturalnym
następstwem szkód trzeciego stopnia, o którym
mówiliśmy. Kto lekceważy prawo Boże i obojętny
jest względem niego, a kocha dobra doczesne, staje
się chciwy i oddala się daleko od Boga rozumem,
pamięcią i wolą. Zapomina o Nim, jak gdyby nie był
Bogiem, bo chciwiec uczynił sobie bogów z mamony i
dóbr doczesnych, jak mówi św. Paweł. Nazywa on
chciwość bałwochwalstwem. Ta czwarta szkoda jest
tak zgubna, że doprowadza człowieka do całkowitego
zapomnienia Boga. Zamiast bowiem w Nim złożyć
całkowicie swe serce, składa je formalnie w
pieniądzach, jakby ponad nie nie było innego
Boga.
9. Na ten czwarty stopień zstępują ci, którzy
rzeczy [boskie i] nadprzyrodzone
podporządkowują sprawom doczesnym, będącym dla
nich jakby jakimiś bożkami. Czynią więc zgoła
przeciwnie, niż czynić powinni, gdyż właśnie
zgodnie z nakazami rozumu rzeczy doczesne powinni
podporządkować Bogu. Do takich ludzi należał
zuchwały Balaam, który sprzedał łaskę daną przez
Boga. Również czarnoksiężnik Szymon, który chciał
podobną łaskę kupić za pieniądze. [Cenił on więcej
pieniądze, mniemając, że ktoś, co podobnie sądzi,
odda mu za zapłatę łaskę czynienia cudów].
I dzisiaj wielu po różnych drogach schodzi na
ten czwarty stopień. Są to ludzie, którzy przez
swe pojęcia zaćmione chciwością rzeczy
duchowych, służą raczej pieniądzom aniżeli
Bogu. I więcej pracują dla bogactwa aniżeli dla
Boga. Przenoszą oni zapłatę pieniężną ponad
nagrodę Boga i wartości duchowe. Posługując się
wieloma sposobami, czyniąc pieniądz swym głównym
bożkiem i celem oraz przeciwstawiają go
najwyższemu celowi, którym jest Bóg.
10. Na tym ostatnim stopniu znajdują się
również ci nieszczęśnicy, którzy są tak
rozmiłowani w bogactwach, że uważając je za swego
bożka, nie wahają się oddać za nie życia, gdy
widzą, że temu bożkowi grozi jakaś doczesna
strata. Rozpaczają wtedy i zadają sobie śmierć,
własnymi rękami wskazując na tę nieszczęsną
zapłatę, jaką się od takiego bożka odbiera.
Bogactwa, gdy zawiodą, sprowadzają rozpacz [i
śmierć], a jeśli do tej ostateczności nie
doprowadzą, sprawiają, że człowiek, który w nich
nadzieję położył, żyjąc niejako umiera ze
zmartwień, trosk i wielu nędz. Nie dopuszczają one
radości do serca i nie pozwalają, by przed nimi
zabłysnął jakiś blask dobra na ziemi. Rozmiłowani
w bogactwach, muszą zawsze składać daninę swych
serc pieniądzom i martwić się z ich powodu. W
końcu dochodzą do ostatecznej zguby i
sprawiedliwej zatraty, jak to wyraża Mędrzec:
"Bogactwa zachowane na nieszczęście ich
właściciela".
11. [Na tym czwartym stopniu znajdują się
ludzie, o których mówi św. Paweł, że tradidit
illos in reprobum sensum; "Zostawił ich na łup
nierozsądnych zmysłów". Do takiej bowiem utraty
doprowadza człowieka radość, gdy się ją oprze jako
na ostatecznym celu na posiadaniu rzeczy
doczesnych.
Chociażby jednak nie wyrządziła tak wielkiej
szkody, zawsze jest nieszczęściem, bo, jak już
mówiliśmy, zawraca duszę z drogi Bożej. Dlatego
też powinno się tak postępować, jak mówił Dawid:
"Nie bój się, gdy się wzbogaci człowiek - to
znaczy, nie miej zazdrości, jeśli cię kto sławą
przyćmi - albowiem, gdy umrze, nie weźmie
wszystkiego ani zstąpi z nim sława
jego"]. |