Droga na Górę Karmel
Św. Jan od Krzyża (Jan de Yepes)
Księga trzecia
Rozdział 9
Mówi o drugim rodzaju szkód, tj. o
niebezpieczeństwie miłości własnej i próżnej
zarozumiałości.
1. Nadprzyrodzone pojmowania pamięci również
stanowią dla osób duchowych okazję do popadnięcia
w zarozumiałość i próżność. Oczywiście jeżeli te
osoby uważają je za coś wielkiego. Jeśli jednak
człowiek pozbywa się tej wady, nie ulegnie temu
niebezpieczeństwu. Nie może bowiem czuć pychy i
próżności ten, co niczego nie doświadcza;
przeciwnie zaś, kto doświadcza takich rzeczy, ma
pełne powody do próżności, iż otrzymuje te łaski
nadprzyrodzone. I chociażby szczerze przypisywał
je Bogu i dziękował Mu za nie, i czuł się ich
niegodny, to jednak w duszy zostaje skryte
zadowolenie, tak z nich jak i z siebie, z czego
następnie rodzi się podświadomie wielka pycha
duchowa.
2. Ujawnia się ona w tym, że dusze takie czują
niechęć i uprzedzenie do tych, którzy nie
pochwalają ich ducha i którzy lekceważą ich
przeżycia, a także i z powodu tego, że inni
doznają tych samych łask, lub większych od nich.
Takie uczucia pochodzą z ukrytej miłości własnej i
pychy, a dusze te często nie zdają sobie sprawy,
że są w niej zanurzone aż po uszy. Sądzą, że
wystarczy pewne uznanie swej nędzy, a tymczasem są
pełne próżnej miłości i zadowolenia z siebie
samych. Lubują się w swoich dobrach duchowych,
bardziej niż cieszą się z dóbr innych, jak ów
faryzeusz, który dziękował Bogu, że nie jest jak
inni ludzie. Wyliczał również swoje cnoty, którymi
się szczycił i nadymał. Ludzie duchowi, nadęci tą
pychą, nie mówią wprawdzie tak jak faryzeusz, ale
takie samo mają usposobienie. Czasem bywa i tak,
że niektórzy dochodzą do takiej pychy, że gorsi są
od szatana. Odczuwając bowiem w sobie wrażenia i
uczucia pobożne oraz, według ich opinii, słodycz
Bożą, napełniają się takim zadowoleniem, że sądzą,
iż są bardzo blisko Boga. Uważają również, że
inni, nie posiadający tych darów, stoją na niskim
stopniu, pogardzają więc nimi jak ów
faryzeusz.
3. Kto chce uniknąć tej szkody, tak zgubnej i
obrzydliwej w oczach Boga, powinien rozważyć
dwie rzeczy. Pierwsza, że cnota nie polega
na pojmowaniu i odczuwaniu Boga, chociażby ono
było najwznioślejsze. Nie polega też na tym, co
człowiek stąd odczuwa. Lecz przeciwnie, cnota
polega na tym, czego się nie odczuwa, tj. na
głębokiej pokorze i pogardzie zarówno względem
siebie, jak i względem swych spraw, zwłaszcza
tych, które się zbyt wyraźnie odczuwa. Powinna
więc dusza pragnąć, by inni tak o niej myśleli i
niech nie szuka znaczenia w sercu bliźniego.
4. Druga rzecz jest ta, że należy być
przekonanym, iż wszystkie widzenia, objawienia,
niebiańskie odczucia i cokolwiek w tym rodzaju
można jeszcze wymyśleć, nie są warte nawet tyle co
najmniejszy akt pokory. Pokora bowiem przynosi z
sobą skutki miłości: nie ceni siebie samej, nie
stara się o rzeczy nadzwyczajne, nie myśli
źle o nikim, tylko o sobie samej. Nie widzi w
sobie żadnego dobra, lecz widzi je u innych.
Niech więc dusza nie wpatruje się z upodobaniem
w te pojmowania nadprzyrodzone, lecz stara się o
nich zapomnieć, by tym sposobem pozostała
wolna. |