Droga na Górę Karmel
Św. Jan od Krzyża (Jan de Yepes)
Księga druga
Rozdział 14
Uzasadnia potrzebę tych trzech znaków i
wskazuje na ich nieodzowność, by dusza mogła
postępować naprzód.
1. Co do pierwszego z wymienionych
znaków, trzeba wiedzieć, że człowiek
duchowy, aby mógł wstąpić na drogę ducha, tj.
kontemplacji, musi opuścić drogę wyobraźni i
rozmyślań dyskursywnych wtedy, gdy nie ma w nich
upodobania i nie może już rozmyślać. Dwa są tego
powody, które właściwie zamykają się w
jednym.
Pierwszy, że dusza wyczerpała już niejako
wszelkie dobro duchowe, które mogła znaleźć w
rzeczach Bożych przez rozmyślanie i rozważanie.
Objawem tego jest niemożność rozmyślania i
rozważania tak jak dawniej i nie znajdowanie w nim
tego smaku i upodobania, jaki znajdowała wtedy,
gdy nie doszła jeszcze do radowania się duchem.
Zazwyczaj bowiem za każdym razem, gdy dusza
przyjmuje nowe jakieś dobro duchowe - przyjmuje je
smakując, przynajmniej duchowo, w tym środku,
który jej tego dobra udziela i przynosi jej
pożytek. Byłoby bowiem swego rodzaju cudem, gdyby
dobro duchowe przynosiło jej pożytek, a ona
odbierając je nie znajdowała w jego źródle pomocy
i smaku. Filozofowie bowiem mówią: quod sapit,
nutrit; co smakuje, to karmi i wzmacnia.
Dlatego powiada Job: Numquid poterit comedi
insulsum, quod non est sale conditum? - "Czy
można jeść rzecz mdłą, która nie jest osolona?".
Oto przyczyna niemożności rozważania i
rozmyślania: brak smaku, jaki tu duch odczuwa, i
brak pokarmu.
2. Drugim znakiem jest to, że dusza w
tym okresie ma już ducha rozmyślania w jego
istocie i stanie habitualnym. Celem bowiem
rozmyślania o rzeczach Bożych jest nabycie pewnego
stopnia poznania i miłości Boga. Każdorazowe zaś
nabywanie go przez rozmyślanie stanowi dla duszy
pewien akt. A jak wiele aktów wykonywanych w
odniesieniu do jakiegokolwiek przedmiotu wytwarza
w duszy sprawność, tak wiele aktów tych miłosnych
poznań, jakich dusza w poszczególnych wypadkach
doświadczała, wchodzi w użycie tak ciągłe, że
stają się one w niej sprawnością. W wielu duszach
Pan Bóg dokonuje tego czasem bez pośrednictwa tych
aktów (a przynajmniej przed wypełnieniem ich
liczby), od razu wprowadzając je w
kontemplację.
Wówczas to, co dusza przedtem nabywała z trudem
w poszczególnych poznaniach, teraz już (jak
powiedzieliśmy) przez używanie staje się w niej
sprawnością i substancją jednego ogólnego,
miłosnego poznania, a nie jak przedtem,
rozdzielonego i szczegółowego. Stąd, zaledwie
zabierze się do modlitwy, a już, jak ten co ma
wodę blisko, pije w słodkości, bez uznojenia, nie
będąc zmuszona dobywać jej przez studzienne rury
dawnych rozmyślań, kształtów i postaci.
Natychmiast bowiem, gdy tylko dusza stawi się
przed Bogiem, wchodzi w akt poznania ciemnego,
miłosnego i uciszonego, w którym pije mądrość,
miłość i słodycz.
3. Dlatego jeśli duszę zostającą w tym
spoczynku zmusza się znów do trudu rozmyślań nad
szczegółowymi poznaniami, czuje ona wtedy wielkie
uznojenie i zniechęcenie. Zdarza się jej wtedy to,
co niemowlęciu, któremu, gdy ssie już mleko z
pełnej piersi, wydzierają ją i każą na nowo jej
szukać, oraz własną zręcznością mleko z niej
wydobywać, albo człowiekowi, któremu po obraniu
łupiny, gdy już zakosztował owocu, każą przestać
jeść i znów obierać z łupiny obranej. Wtedy ani
łupiny nie znajduje, ani jeść nie może owocu
trzymanego w rękach. Staje się podobny temu, kto
zagarniętą zdobycz opuszcza dla tej, której nie
posiada.
4. Wielu zaczynających wchodzić w ten stan tak
postępuje. Sądzą bowiem, że całe zadanie polega na
rozmyślaniu i rozważaniu szczegółów za pomocą
obrazów i form stanowiących niejako łupinę ducha,
a ponieważ nie znajdują ich w tym miłosnym i
substancjalnym ukojeniu, w jakim pragnie zostawać
ich dusza, a w którym niczego jasno nie pojmują,
sądząc, że zbłądzili i tracą czas - zaczynają
szukać łupiny, tj. rozmyślań swoich obrazów i nie
znajdują jej oczywiście, ponieważ jest już
odrzucona. I wtedy ani się radują istotą rzeczy,
ani nie odzyskują rozmyślania. Trwożą się sami w
sobie, myśląc, że idą wstecz i gubią się. A gubią
się rzeczywiście, chociaż nie tak, jak sądzą.
Gubią się bowiem dla własnych zmysłów i
początkowego odczuwania, a to oznacza pomnażanie
się w duchu, który im się udziela. Im mniej zaś
rozumieją, idąc za nim, tym głębiej wchodzą w
noc ducha, omawianą w tej księdze, a przez
którą muszą przejść, aby ponad wszelką wiedzę
zjednoczyć się z Bogiem.
5. Co do drugiego znaku to niewiele jest
do zauważenia. Jest bowiem jasne, że w tym okresie
dusza z konieczności nie może mieć upodobania w
innych wyobrażeniach, które są ze świata, jako że
i w bardziej odpowiednich, tj. Bożych nie smakuje,
a to dla wyżej wymienionych przyczyn. W tym
skupieniu, jak to już wyżej zostało zaznaczone,
wyobraźnia porusza się i zmienia jak to jest jej
właściwe. Dzieje się to wbrew upodobaniu i woli
duszy, która martwi się tym, iż wyobraźnia narusza
słodycz jej pokoju i rozkoszy.
6. Trzeci znak jest potrzebny i
konieczny, by można opuścić rozmyślanie. Objawia
się on przez poznanie Boga, czyli ogólną miłosną
uwagę Nań skierowaną. Nie sądzę, by trzeba tu było
o nim mówić, gdyż już wpierw o nim wspomniałem i
temat ten poruszymy jeszcze wtedy, gdy mówić
będziemy o tym ogólnym i ciemnym poznaniu. Będzie
to na właściwym miejscu po omówieniu wszelkich
szczegółowych pojęć umysłu.
Na teraz podamy jedno tylko uzasadnienie, przy
pomocy którego jasno się zrozumie, jak konieczne
jest dla duszy owo wejrzenie lub ogólne i miłosne
poznanie Boga wówczas, gdy musi opuścić drogę
rozmyślania. Bez tego poznania i obecności Bożej
dusza przestałaby działać i nie posiadałaby
niczego. Opuszczając bowiem rozmyślanie, przez
które za pomocą władz zmysłowych rozważa, a nie
mając jeszcze kontemplacji, czyli tego ogólnego
poznania, w którym są czynne jej duchowe władze:
pamięć, umysł i wola, zjednoczone już w tym
poznaniu dokonanym i przyjętym przez nie - byłaby
pozbawiona wszelkiego ćwiczenia odnośnie do Boga.
Dusza bowiem nie może działać ani odbierać skutków
działania inaczej, jak tylko drogą tych dwóch
rodzajów władz: zmysłowych i duchowych. Za pomocą
władz zmysłowych może rozważać, szukać i dochodzić
do poznania przedmiotów; za pomocą zaś władz
duchowych może radować się z wiadomości przez te
władze otrzymanych - gdy one już nie działają.
7. Pomiędzy jednymi a drugimi władzami duszy
zachodzi taka różnica w działaniu, jaka istnieje
między samym działaniem a radowaniem się z
dokonanego dzieła; pomiędzy przyjmowaniem a
używaniem tego, co się otrzymało; między
uznojeniem w podróży a odpoczynkiem i ukojeniem u
celu drogi; pomiędzy przygotowaniem uczty a
spożywaniem już przygotowanej i rozkoszowaniem się
bez jakiegokolwiek wysiłku. Gdyby dusza nie była
zajęta w rozmyślaniu działaniem władz zmysłowych
lub przyjmowaniem tego, co otrzymuje we władzach
duchowych, co właśnie stanowi kontemplację i
poznanie, o którym mówimy, nie byłaby zajęta
niczym, byłaby próżnująca w obydwóch rodzajach
władz. Bo na jakiej podstawie można by powiedzieć,
że jest zajęta? Trzeba to wszystko mieć na uwadze,
zanim się zrezygnuje z drogi rozmyślania.
8. Wypada jednakże tu zaznaczyć, że to ogólne
poznanie, o którym mówimy, jest często tak
subtelne i delikatne, zwłaszcza gdy jest czystsze
i prostsze, doskonalsze, bardziej duchowe i
wewnętrzne, że dusza, mimo że ono jest jej
udziałem, nie spostrzega go ani odczuwa.
Najczęściej zdarza się to wtedy, gdy jest ono w
niej jaśniejsze, czystsze prostsze i doskonalsze,
a także i wtedy, gdy przenika duszę czystszą i
bardziej oddaloną od innych pojęć i wiadomości
szczegółowych, którymi by mogła zająć umysł lub
zmysły. Dusza wówczas nie odczuwa tego, a to z
braku przedmiotów, w jakich rozum i zmysły miały
zdolność i zwyczaj ćwiczyć się, jako że nie
posiada ona już swej dawnej zmysłowości.
I to jest przyczyną, dla której to poznanie w
miarę, jak staje się czystsze, doskonalsze i
prostsze dla rozumu, jest mniej odczuwalne i
wydaje mu się ono bardziej ciemne. Przeciwnie, im
mniej jest czyste i proste w umyśle, tym
jaśniejsze i zrozumialsze mu się wydaje przez to,
że jest okryte, zabarwione, czy odziane w jakoweś
formy uchwytne dla rozumu. Na takich kształtach
bowiem rozum lub zmysły mogą się zatrzymać.
9. Można to jaśniej zrozumieć przez porównanie.
Jeśli patrzymy na promień słońca, który wpada
przez okno, zauważymy, że im więcej w nim pyłu i
prochu, tym jest wyraźniejszy, widoczniejszy i
jaśniejszy dla wzroku. A przecież jest on wówczas
mniej czysty, mniej jasny, przejrzysty i
doskonały, bo pełen prochu i pyłu. Im zaś jest
czystszy i wolniejszy od niego, tym mniej wyraźny
staje się dla oka; a gdy jest najczystszy, staje
się najmniej widoczny. Gdyby więc promień stał się
całkowicie czysty i wolny od wszelkich pyłów i
prochów, choćby najmniejszych, wówczas stałby się
zupełnie niedostrzegalny dla oczu. Brakłoby bowiem
w nim tego, co jest widzialne, tj. przedmiotów
podpadających pod zmysł wzroku. Oko nie znalazłoby
oparcia, gdyż światło nie jest właściwym
przedmiotem dla wzroku, jeno środkiem, przez który
oko dostrzega to, co jest widzialne. I gdy
zabraknie przedmiotów widzialnych, w których
odbija się promień czy światło, niepodobna go
ujrzeć. Gdyby więc promień wpadł przez jedno okno,
a wyszedł przez drugie, nie napotkawszy jakiejś
rzeczy materialnej, nie można by go było zobaczyć.
A przecież właśnie wtedy promień sam w sobie byłby
czystszy i jaśniejszy niż wówczas, gdy będąc
pełnym widzialnych przedmiotów, wydaje się
bardziej jasny.
10. Tak samo ma się rzecz ze światłem duchowym
w rozumie, który jest wzrokiem duszy. Ogólne
poznanie i światło nadprzyrodzone, o jakim mówimy,
przenika go tak prosto i jasno, i tak jest wolne i
dalekie od wszelkich form będących właściwym
przedmiotem dla rozumu, że ten go nie spostrzega
ani nie zauważa. A nawet (gdy to poznanie jest
czystsze) powoduje w rozumie ciemności. Oddala go
bowiem od zwykłego blasku, form i wyobrażeń, i
wtedy odczuwa i spostrzega ciemność.
Natomiast, gdy to światło boskie nie przenika
duszy tak silnie, wtedy nie czuje ona ani
ciemności, ani nie widzi światła, nie pojmuje nic
z tego, co widziała z rzeczy naturalnych czy
nadprzyrodzonych. Dusza zostaje wtedy jakby
pogrzebana w wielkim zapomnieniu, bo ani nie wie,
gdzie się znajduje, ani co i kiedy w niej się
działo. I nieraz wiele godzin mija w tym
zapomnieniu, a duszy, gdy wróci do siebie, czas
ten wydaje się jedną chwilą, lub zgoła niczym.
11. Zapomnienie to ma swą przyczynę w czystości
i prostocie tego poznania. Poznanie to bowiem,
czyste i jasne, owłada duszą czyniąc ją również
czystą i jasną odnośnie do tych wszelkich
wyobrażeń i form zmysłowych, oraz pamięciowych,
przez które dusza działa w czasie, i tak stawia ją
w zapomnieniu i jakby poza czasem.
Stąd modlitwa takiej duszy, mimo że trwa długo,
zdaje się niesłychanie krótka. Dusza jest bowiem
zjednoczona w czystym poznaniu, niezależnie od
czasu. O tej krótkiej modlitwie mówi się, że
przenika niebiosa. Jest krótka, bo wolna od granic
czasu. Przenika niebiosa, bo dusza ta jest
zjednoczona w poznaniu niebiańskim. Zapomnienie to
opuszcza duszę, kiedy ona zaczyna sobie zdawać
sprawę ze skutków, jakie w niej sprawiło to boskie
poznanie. Objawiają się one przez podniesienie
umysłu zapatrzonego w prawdy wieczne, przez
oderwanie się i oddalenie od wszelkich rzeczy,
form i kształtów, oraz od pamięci o nich. I to
właśnie wyraża Dawid, gdy przychodząc do siebie z
takiego zapomnienia woła: Vigilavi et factus
sum sicut passer solitaritus in tecto;
to znaczy: "Ocknąłem się i stałem się jak
wróbel sam jeden na dachu". "Sam jeden" - to
znaczy oddalony i oderwany od wszelkich rzeczy.
"Na dachu" zaś oznacza, że jest wysoko podniesiony
umysłem. Zostaje tu dusza jakby nie rozumiejąca
żadnych rzeczy, poznaje tylko Boga, nie wiedząc,
jakim sposobem. Podobnie w Pieśni nad pieśniami
oblubienica mówi o skutkach, jakie w niej sprawił
ten sen i zapomnienie, w które weszła. Wyraża to
słowem: Nescivi - "nie wiedziałam". Mówi,
że nie wiedziała, skąd to przyszło. Chociaż duszy
zdaje się w tym zapomnieniu, jak powiedzieliśmy,
że nic nie czyni i niczym nie jest zajęta, gdyż
nie działa władzami ani zmysłami - niemniej
wierzy, że nie traci czasu. Chociaż bowiem zespół
władz duszy pozostaje w zawieszeniu, rozum jednak
znajduje się w wyżej opisanym stanie.
Dlatego, również w Pieśni nad pieśniami
oblubienica odpowiadająca sama sobie na te
wątpliwości mówi; Ego dormio, et cor meum
vigilat; "Ja śpię, lecz serce moje czuwa".
Innymi słowy: śpię wedle natury, zaprzestawszy
działania, moje serce jednak czuwa w sposób
nadprzyrodzony, wywyższone do nadprzyrodzonego
poznania.
12. Oczywiście, poznanie takie niekoniecznie
musi powodować owe zapomnienie, o jakim przed
chwilą wspomnieliśmy. Zachodzi to tylko wówczas,
gdy Bóg odrywa duszę od działania wszystkich władz
naturalnych i duchowych, co zdarza się rzadko,
gdyż poznanie to nie zawsze owłada całą duszę. W
wypadku, o którym mówimy, wystarcza, by umysł był
oderwany od wszelkiego poznania szczegółowego, tak
doczesnego jak duchowego, i aby wola nie miała
chęci do zajmowania się żadnymi rzeczami. Wtedy
mamy znak, że jest ono udziałem duszy.
Dowód ten jest potrzebny wtedy, gdy to poznanie
udziela się samemu tylko umysłowi i dusza tego nie
zauważa. Bo gdy równocześnie udziela się i woli,
jak to się dzieje prawie zawsze, wówczas dusza,
jeśli chce, poznaje mniej lub bardziej, że to
poznanie jest jej udziałem i że jest nim
owładnięta, albowiem czuje w sobie smak miłości
nie wie zaś ani nie odróżnia szczegółowo, co
kocha. Dlatego nazywa się ono ogólnym poznaniem
miłosnym, gdyż jak udziela się rozumowi w
ciemności, tak też woli wlewa smak i miłość w
sposób tak niewyjaśniony, że dusza nie wie
dokładnie, co kocha.
13. Niech to na razie wystarczy do zrozumienia,
jak konieczną jest rzeczą, by to poznanie było
udziałem duszy, ażeby mogła opuścić drogę
rozmyślania dyskursywnego a równocześnie być
pewną, że mimo pozorów bezczynności nie traci
czasu, byleby wyżej opisane znaki były
rzeczywiście jej udziałem. Z przytoczonego wyżej
przykładu można zrozumieć, że dusza nie powinna
uważać tego światła za bardziej czyste, wyższe i
jasne na podstawie tego, że bardziej dotykalne i
zrozumiałe wydaje się rozumowi, podobnie jak
promień wydaje się jaśniejszy oczom, I gdy pełen
jest pyłu. Zgodne jest to bowiem z twierdzeniem
Arystotelesa i teologów, że im wznioślejsze i
wyższe jest światło Boże, tym ciemniejsze staje
się od naszego umysłu.
14. Wiele by można mówić o tym boskim poznaniu,
o nim samym i o skutkach, jakie sprawia w duszach
kontemplatywnych. Odłóżmy to jednak na porę
właściwą, gdyż to, cośmy dotąd powiedzieli, nie
pozwala nam zbytnio się rozwodzić. Uczyniłoby to
bowiem tę naukę ciemniejszą jeszcze niżeli jest,
bo że jest ciemna to twierdzę na pewno. Przedmiot
ten rzadko się porusza tak w słowie, jak i w
piśmie, gdyż sam z siebie jest niezwykły i
niejasny. Utrudnia sprawę jeszcze mój niezręczny
styl i niedostatek wiedzy. Nie dowierzając własnej
umiejętności wyrażania swych myśli, nieraz pewnie
rozwodzę się zbytecznie i przekraczam granice
wystarczające w danym miejscu dla podawanej przeze
mnie nauki. Przyznam się, że czynię to często
rozmyślnie, gdyż to, czego nie można zrozumieć po
jednym objaśnieniu, wyjaśnić się powinno po
kilkakrotnym. Spodziewam się, że przez to dalsze
rzeczy będą jaśniejsze.
Sądzę, że dla dopełnienia tej części, nie można
pozostawić bez odpowiedzi pewnej wątpliwości,
która dotyczy tego poznania. Uczynię to pokrótce w
rozdziale
następnym. |