Droga na Górę Karmel
Św. Jan od Krzyża (Jan de Yepes)
Księga druga
Rozdział 7
Rozważa, jak wąska jest droga, wiodąca do
żywota wiecznego. Ci więc, co chcą nią postępować,
muszą być ogołoceni i uwolnieni od wszystkiego.
Zaczyna mówić o ogołoceniu rozumu.
1. Większej wiedzy i umiejętności by trzeba niż
moja, by mówić o ogołoceniu i czystości trzech
władz duszy oraz wykazać należycie osobom
duchowym, jak wąska jest ta droga, o której mówi
Zbawiciel, że wiedzie do żywota, aby przekonani
nie dziwili się, że w tej nocy władze duszy
muszą być w tak wielkim ogołoceniu i
opróżnieniu.
2. Należy więc zwrócić pilną uwagę na słowa
naszego Zbawiciela o tej drodze, przytoczone u św.
Mateusza w rozdziale siódmym:
Quam angusta porta, et arcta via est, quae
ducit ad vitam, et pauci sunt qui inveniunt
eam; "Jakże ciasna brama i wąska jest droga,
która wiedzie do żywota i jak niewielu jest
takich, którzy ją znajdują". W tych słowach musimy
zwrócić uwagę na podkreślenie i nacisk zawarty w
wykrzykniku: jakże! - co innymi słowy
znaczy: zaiste bardzo jest wąska droga, węższa,
niż sądzicie.
Należy również zauważyć, że najpierw jest mowa
o "ciasnej bramie". Albowiem dusza, jeśli chce
wejść w tę bramę Chrystusową, która jest
początkiem drogi, musi najpierw uwolnić i ogołocić
wolę ze wszystkich rzeczy zmysłowych i doczesnych
i ukochać Boga ponad nie wszystkie. Odnosi się to
do nocy zmysłów, jak już mówiliśmy.
3. Następnie mówi, że "wąska jest droga",
rozumie się doskonałości. Dla postępu bowiem na
drodze doskonałości nie tylko trzeba wejść przez
ciasną bramę oczyszczenia zmysłowego, lecz również
ograniczyć się, wyzbywając się i uwalniając
całkowicie od tego, co odnosi się do części
duchowej. Słowa "ciasna brama" możemy bowiem
odnieść do części zmysłowej człowieka, a "wąska
droga" możemy stosować do części duchowej, czyli
rozumowej. Słowa zaś "niewielu jest tych, którzy
ją znajdują" wskazują na przyczynę; jest nią to,
iż tylko mała liczba dusz umie i chce wejść w owo
oderwanie się i ogołocenie duchowe. Ta bowiem
ścieżka na wzniosłą górę doskonałości, jako że
jest stroma i ciasna, takich wymaga podróżnych,
którzy ani nie dźwigają niczego, co by ich
ciągnęło w dół, ni czegokolwiek, co by
przeszkadzało im iść w górę. Jest to bowiem takie
zajęcie, w którym szuka się i zdobywa tylko Boga i
Jego tylko szukać i zdobywać wolno.
4. Można stąd jasno zrozumieć, że dusza musi
się uwolnić nie tylko od tego wszystkiego, co
dotyczy stworzeń, lecz także od tego wszystkiego,
co odnosi się do jej ducha i tak postępować
ogołocona i unicestwiona. Chcąc nam to wskazać i
wprowadzić nas na tę drogę, nasz Boski Zbawiciel
dał nam przedziwną naukę, przekazaną u św, Marka w
rozdziale ósmym. Niestety, im więcej ta nauka jest
potrzebna, tym mniej stosują się do niej ludzie
duchowi. Ponieważ te wskazania bardzo ściśle
odpowiadają naszemu założeniu, przytoczę je tutaj
w całości i objaśnię według dosłownego i duchowego
ich sensu. Mówi więc Zbawiciel: Si quis vult me
sequi, deneget semetipsum, et tollat crucem suam,
et sequatur me. Qui enim voluerit animam suam
salvam facere, perdet eam, qui autem perdiderit
animam suam propter me... salvam faciet eam;
"Jeśli kto chce iść za mną, niech się zaprze
samego siebie, niech weźmie krzyż swój i naśladuje
mnie. Kto by bowiem chciał duszę swoją ocalić,
straci ją, a kto by stracił duszę swoją dla
mnie..., ocali ją".
5. O! któż by mógł skutecznie to wyłożyć,
pokazać i dać zasmakować w tym, co zawiera w sobie
owo wskazanie o zaparciu samego siebie, dane przez
naszego Zbawiciela, aby osoby duchowe ujrzały, jak
właściwy sposób dążenia po tej drodze jest inny od
tego, jaki wiele z nich uważa za dobry! Jedni
bowiem myślą, że wystarczy jakikolwiek rodzaj
skupienia i poprawy życia. Inni znowu zadowalają
się pewnym stopniem ćwiczenia się w cnotach,
praktyki modlitwy, umartwienia i nie dochodzą do
zalecanych przez Zbawiciela: ogołocenia, ubóstwa,
oderwania się i czystości duchowej (wszystko to
bowiem jedno). Dzieje się tak dlatego, ponieważ
wciąż jeszcze karmią i odziewają swą naturę
pociechami i uczuciami duchowymi, zamiast oderwać
się i wyzbyć się tego dla Boga. Inni jeszcze
sądzą, że wystarczy oderwać się od rzeczy tego
świata, a nie wyniszczają się i nie oczyszczają z
tego, co dotyczy ducha. Dlatego też, jeśli mają
sposobność osiągnąć coś pewnego i doskonałego, a
mianowicie utratę wszelkiej słodyczy w Bogu,
pozostając w oschłości, niesmaku i znużeniu (a to
wszystko jest prawdziwym krzyżem duchowym i
ogołoceniem w duchu ubóstwa Chrystusowego) -
uciekają od tego jak od śmierci, szukając w Bogu
tylko słodkości i rozkosznych darów. Takie
postępowanie nie jest zaparciem siebie samego, nie
jest ogołoceniem duchowym, lecz raczej łakomstwem
duchowym.
Ci, co tak postępują, czynią się w duchu
nieprzyjaciółmi krzyża Chrystusowego, gdyż
prawdziwy duch wybiera w rzeczach Bożych raczej to
co przykre, niż to co miłe; raczej się skłania ku
cierpieniu niż ku pociechom; raczej pragnie
utracić wszystko dla Boga, niż coś posiadać;
raczej idzie za oschłościami i utrapieniami niż za
pociechami i słodkimi obcowaniami, wiedząc, że to
właśnie jest naśladowaniem Chrystusa i zaparciem
się siebie. Przeciwne zaś postępowanie jest tylko
szukaniem siebie w Bogu i sprzeciwia się
całkowicie prawdziwej miłości. Szukać siebie w
Bogu - to szukać w Bogu przyjemności i
wytchnienia. Szukać zaś Boga w sobie - to nie
tylko pragnąć być pozbawionym wszystkiego dla
Boga, lecz skłaniać się z miłości dla Chrystusa ku
wybieraniu tego co przykre, tak w rzeczach Bożych
jak i w rzeczach świata. I to jest prawdziwa
miłość Boga.
6. O, któż nam może należycie wyłożyć, jak
daleko, zgodnie z wolą naszego Pana, mamy posunąć
wyrzeczenie samych siebie! To pewne, że ma to być
jakby śmierć i unicestwienie doczesne, naturalne i
duchowe wszystkich rzeczy cenionych przez wolę, od
której wszelkie wyrzeczenie zależy.
To właśnie chciał Zbawiciel wyrazić w słowach:
"Kto by bowiem chciał duszę swoją ocalić, straci
ją". Znaczy to: Kto by chciał coś posiadać, czegoś
szukać dla siebie, ten straci duszę. "Kto by zaś
stracił duszę swoją dla mnie, ocali ją", to
znaczy, że kto wyrzeknie się dla Chrystusa tego
wszystkiego, czego jego wola pragnie i w czym ma
upodobanie, a wybierze raczej to, co jest krzyżem
(co sam przez św. Jana nazywa "nienawiścią duszy
swojej", ten ocali swą duszę.
Tę samą naukę dał Chrystus owym dwom uczniom,
domagającym się miejsca po Jego prawicy i lewicy,
nie odpowiadając wprost na żądanie tego
wywyższenia, lecz ofiarując im kielich, który
sam miał pić. jako rzecz cenniejszą i
pewniejszą na tej ziemi niż radość.
7. "Kielich" ten to umrzeć dla własnej natury,
aby mogła postępować tą wąską ścieżką, ogołacając
się i unicestwiając we wszystkim, co posiada w
dziedzinie zmysłów (jak już powiedzieliśmy) i (jak
zaraz powiemy) w sferze ducha, tj. w swym
rozumowaniu, smakowaniu i odczuwaniu. Musi więc
być nie tylko wolna od rzeczy zmysłowych i
ziemskich, lecz również nie obciążona rzeczami
duchowymi, by mogła swobodnie postępować po tej
wąskiej drodze. Na niej bowiem zmieści się tylko
wyrzeczenie siebie (jak to zaznacza Zbawiciel) i
krzyż jako laska umilająca i ułatwiająca drogę.
Dlatego też mówi Pan przez św. Mateusza: "Albowiem
jarzmo moje słodkie jest, a brzemię moje lekkie".
Brzemieniem tym jest krzyż Chrystusa. I jeśli
człowiek zdecyduje się naprawdę podjąć i znosić
dla Boga uznojenie we wszystkich rzeczach,
znajdzie w nich wszystkich wielką ulgę i słodycz,
aby tak ogołocony ze wszystkiego mógł postępować
tą drogą nie szukając czegokolwiek. Jeśliby jednak
zechciał cośkolwiek mieć dla siebie, czy to od
Boga czy od stworzeń, nie będzie zupełnie
ogołocony i pełen zaparcia się we wszystkim, a co
za tym idzie, nie będzie mógł ani wejść na tę
ciasną ścieżkę, ani po niej postępować.
8. Chciałbym więc przekonać osoby duchowe, że
ta droga do Boga nie polega na mnogości rozważań,
ani na różnych ćwiczeniach czy upodobaniach (co
wprawdzie jest potrzebne, ale dla początkujących).
Droga zaś zjednoczenia opiera się na jednej
niezbędnej rzeczy, to jest na umiejętności
prawdziwego zaparcia się siebie tak co do zmysłów,
jak i co do ducha, na cierpieniu dla Chrystusa i
unicestwieniu się we wszystkim. Przez tę praktykę
więcej się czyni i więcej zdobywa niż przez
wszystkie ćwiczenia. Gdy zaś zaniedba się to
ćwiczenie, które jest fundamentem i korzeniem
cnót, wszelkie inne ćwiczenia stają się
bezużytecznym kołowaniem, chociażby dosięgały tak
wzniosłych rozważań i obcowań jak anielskie.
Postęp bowiem to nic innego jak tylko naśladowanie
Chrystusa, który "jest drogą, prawdą i życiem i
nikt nie przychodzi do Ojca, jeno przez Niego",
jak to sam mówi przez św. Jana. Na innym zaś
miejscu mówi te słowa: "Jam jest bramą. Jeśli kto
przeze mnie wnijdzie, będzie zbawiony". Nie jest
więc oznaką dobrego ducha, jeśli kto chce iść
przez słodkości i wygody, uciekając od
naśladowania Chrystusa.
9. Wspomnieliśmy już, że Chrystus jest "drogą";
droga ta, to śmierć dla naszej natury, zarówno w
jej części zmysłowej jak i duchowej. Chcę teraz
wskazać na przykładzie Chrystusa, jak to się
dokonywa, Chrystus bowiem to nasz wzór i
światło.
10.a) Po pierwsze, pewne jest, że
Chrystus co do zmysłów duchowo obumarł w swym
życiu, a naturalnie w swej śmierci. Sam bowiem
powiedział, że w życiu nie miał, gdzie by głowę
skłonił, a tym mniej miał jeszcze w chwili
śmierci.
11.b) Po drugie, pewne jest, że w chwili
śmierci został wyniszczony w swej duszy przez
pozbawienie wszelkiej pociechy i podpory. Ojciec
pozostawił Go w tak całkowitym opuszczeniu w
niższej części duszy, że Chrystus zmuszony był
wołać: "Boże mój. Boże mój, czemuś mnie opuścił?".
To było największe odczuwalne opuszczenie w Jego
życiu. Ale też wtedy dokonał dzieła większego niż
wszystkie cuda, które zdziałał, dzieła
największego na niebie i ziemi, jakim jest
pojednanie i połączenie przez łaskę rodzaju
ludzkiego z Bogiem. A stało się to w czasie i
chwili, gdy nasz Pan wyniszczony był we wszystkim.
Opuścili Go ludzie, bo w chwili śmierci zamiast
uszanowania, naigrawali się z Niego. Opuszczały Go
siły przyrodzone, dla których śmierć była
ostatecznym wyniszczeniem. Opuścił Go i Ojciec, bo
nie miał wtedy żadnej opieki i pociechy od Niego.
I w tym opuszczeniu, jakby unicestwiony i starty
na proch, spłacał doskonale dług i łączył ludzi z
Bogiem. Dlatego słusznie mówił w Jego imieniu
Dawid: Ad nihilum redactus sum, et nesciyi;
"A ja w niwecz obrócony byłem i nie
wiedziałem".
Z tego przykładu człowiek duchowy zrozumie
tajemnicę bramy i drogi Chrystusowej do
zjednoczenia z Bogiem, oraz pojmuje, że im więcej
się ktoś wyniszczy dla Boga w swej części
zmysłowej i duchowej, tym więcej się z Nim
zjednoczy i tym większego dzieła dokona. A jeśli
ktoś dojdzie mężnie do tego całkowitego
nic, które jest najgłębszą pokorą, dokona
się wtedy zjednoczenie duchowe pomiędzy duszą a
Bogiem. I to jest najwznioślejszy i najwyższy
stan, jaki można osiągnąć w tym życiu.
Polega on nie na przyjemnościach, upodobaniach,
smakach i uczuciach duchowych, lecz na prawdziwej
śmierci krzyżowej w zmysłach i duchu, czyli w
zewnętrznej i duchowej części człowieka.
12. Nie chcę się zbyt rozwodzić, choć
równocześnie nie chciałbym pominąć tego
przedmiotu, wiem bowiem, że wielu z tych, którzy
uważają się za przyjaciół Chrystusa, zna Go mało.
Szukają bowiem u Niego pociech i upodobań dla
siebie, kochając raczej siebie niż Jego gorycz i
śmierć.
Mówię o tych, co się uważają za Jego
przyjaciół. O innych bowiem, którzy żyją z dala od
Niego - czy to będą wielcy uczeni i możni tego
świata, czy którzykolwiek inni, żyjący światem,
jego sprawami, zajęci sobą i swymi godnościami -
można powiedzieć, że nie znają Chrystusa. Kres ich
ostateczny, chociażby nie był najgorszy, będzie
bardzo gorzki. I o nich tu nie mówię, powiedzą im
to w dzień sądu, ponieważ oni przede wszystkim
powinni głosić słowa Boże, jako że postawieni są
przez Boga na świeczniku ze względu na swą naukę i
wysoki stopień hierarchii społecznej.
13. Wróćmy jednak do spraw dotyczących
człowieka duchowego, zwłaszcza tego, którego Bóg
podniósł do stanu kontemplacji, bo jak już
wspomniałem, do tych szczególnie tu się zwracam.
Wskażemy mu, jak ma się kierować do Boga przez
wiarę i oczyszczać się tak ze wszystkiego, co jest
jej przeciwne, by wejść na tę wąską ścieżkę
ciemnej
kontemplacji. |