Wprowadzenie
Nasza refleksja wpisuje się w obecny kontekst liturgiczny, w którym pochylamy się nad sprawami ostatecznymi, nad Tajemnicą ostatecznych rozstrzygnięć, czy to w wymiarze jednostkowym, czy całej ludzkiej historii. Każdy z nas jest na etapie tej swojej historii. I każdy z nas powinien sobie zadać pytanie o to, czy właściwie wyczuwa cały dramat tego, co dzieje się z każdym z nas i tego, co dzieje się wokół nas.
I. Wątek - "Wyznania" św. Augustyna, V 8.5, s. 104;
"Powiał wiatr i napełnił nasze żagle. Brzeg począł się oddalać od naszych oczu. Tego rana ona szalała z bólu, skarżąc się Tobie i jęcząc, bo myślała, żeś wzgardził jej modlitwą. Ty zaś pozwalałeś, aby moje własne pragnienia pognały mnie ku kresowi tych pragnień; a jej zbyt zazdrosną miłość do syna poddałeś słusznej chłoście smutku. Bo jak to zwykle dzieje się u matek - i znacznie bardziej niż u większości z nich - chciała mieć mnie zawsze przy sobie. A nie wiedziała, jaką radość miałeś jej zgotować skutkami mojego wyjazdu. Nie rozumiała tego, więc płakała, zanosiła się płaczem. Cierpienia, jakich doznawała, świadczyły o tym, że odziedziczyła brzemię Ewy, poszukującej w bólu tego, co w bólu urodziła. Ale w końcu przestała mnie oskarżać o zdradę i okrucieństwo i od nowa zaczęła się modlić do Ciebie w mojej intencji. Wróciła do swoich zajęć domowych, a ja zbliżałem się do Rzymu".
Pamiętamy, że Augustyn uciekł przed matką dopuszczając się przy tym wobec niej wybiegu, oszustwa. Sytuacja stała się trudna. Monika jednak była zaborcza wobec syna, co sam przyznaje: "Bo jak to zwykle dzieje się u matek - i znacznie bardziej niż u większości z nich - chciała mieć mnie zawsze przy sobie". I jak zaznacza syn, Pan dopuścił, że doznała słusznej chłosty smutku.... Ale jej samej groziło jednak zamknięcie się w smutku, bo mogła nie zaprzestać oskarżać syna o zdradę i okrucieństwo... Jednak zaprzestała i zaczęła się na nowo modlić w jego intencji, i... co jest bardzo ważne, wróciła do swoich zajęć domowych... Czyli: na nowo podjęte modlitwa i zajęcia domowe. Pamiętajmy, że miała jeszcze dwoje dzieci, syna i córkę.
II. Wątek- Zagrożenie globalizacją
Marguerite A. Peeters, "Nowa etyka w dobie globalizacji", 39, 19-20: "Kolejnym skutkiem przyjęcia zasady partnerstwa było wykształcenie się nowych standardów politycznych, takich jak: dobre współrządzenie, demokracja uczestnicząca, porozumienie wielu interesariuszy oraz ponadpaństwowe sieci współrządzenia. Podstawą owych standardów nie jest zasada reprezentacji demokratycznej (która z kolei sama związana jest z wartościami uniwersalnymi), ale właśnie zasada partnerstwa, de facto wywodząca się z etyki globalnej. Te nowe standardy kryją w sobie niebezpieczeństwo przeniesienia prawowitego autorytetu moralnego wybranych rządów na rzecz niewybranych grup reprezentujących wąskie interesy, które nie tylko działają bez legitymizacji, ale często mają radykalne poglądy. Demokracja uczestnicząca oraz dobre współrządzenie nie tworzą spójnej całości z demokracją pośrednią. Ponieważ są one traktowane jako jej dopełnienie, funkcjonują na płaszczyźnie równoległej, poza sferą kontroli tradycyjnych procesów demokratycznych".
I tego rozdziału pomiędzy demokracją, a owymi grupami reprezentujących wąskie interesy zasadniczo nie chwytamy. Czyli w restauracji z napisem "demokracja" podaje się nam danie, które nie zostało w niej przygotowane... czy słyszycie ten chichot historii... ten chichot Hitlera, który przed 1939 roku uchodził za człowieka, który chciał zachować pokój w Europie, ten chichot Stalina, który był obrońcą ludu i ojcem narodu, a karmił ich ołowiem kul albo wypłacał dziesiątkami albo czerwieńcami lat niewolniczej pracy w gułagach, ten chichot walki o pokój na świecie w latach 50 i 60-tych, gdyż Sowieci musieli się dozbrajać...
...kolejne przedstawienie trwa...sztuka rozwija się pięknie, aktorzy wyborowi, oprawa sceniczna ujmująca... ręce składają się do klaskania... a jednak nie, zatrzymaj się z tym klaskaniem, nadstaw dobrze ucha, a może usłyszysz chichot. Nie słyszysz nic... nikt nie woła... to tylko zwidy biednych katolików... A może Twoje sumienie nie jest jeszcze przepalone i chronisz je, aby go nie dotknęło słowo Ewangelii, nie można się narażać na złe samopoczucie... A może jednak trzeba...?
III. Ewangelia z dnia: Łk 17, 7-10.
"Tak i wy, kiedy wykonacie wszystko, co wam polecono, mówcie: "Jesteśmy nieużytecznymi sługami. Wykonaliśmy to, co było naszą powinnością".
Może się okazać, że po ludzku Wasze życie nie przyniesie żadnej satysfakcji, bo w wymiarze życia duchowego nie dojdziecie do odrobiny kontemplacji, do jakiegoś doświadczenia obecności Boga, bo w wymiarze życia zawodowego i udzielania się społecznego zrobi się wokół Was pusto, jakieś pilne terminy przeminęły, jakoś oczekujących spraw i osób tyle co nic... w wymiarze życia rodzinnego może się okazać, że dzieci i wnuki co jakiś czas złożą jałmużnę z krótkich telefonów, pośpiesznych odwiedzin, zdawkowych pytań, aby nie otwierać niepotrzebnych list oczekiwań, bo przecież oni nie mają czasu... dobry rodzic, powinien to wyczuć... I co wtedy?
Póki jeszcze nie rozgości się ów niemiec Alzheimer w naszej świadomości - należy trwać przy tym zdaniu dzisiejszej Ewangelii - wykonaliśmy to, co było naszą powinnością.
I zakończę fragmentem listu św. Teresy od Jezusa o jej przyjaciółce żyjącej w świecie, która po ludzku nie doznała żadnych szczególnych łask i pisze zarazem do osoby, do nowicjuszki, którą do takiej bezinteresownej służby zachęca: "Przypomniałam sobie pewną świętą, którą poznałam w Avili1. Jej życie, jak widać, było naprawdę święte. Wszystko, co miała, oddała Bogu, tak że został jej tylko koc, którym się przykrywała. Ale i ten koc oddała. Wkrótce Bóg dopuścił na nią okres bardzo ciężkich doświadczeń i oschłości wewnętrznych. Wtedy bardzo narzekała i mówiła: Taki to jesteś, Panie? Kiedy mnie zostawiłeś bez niczego, teraz mnie opuszczasz? Tak to, moja córko, Jego Majestat należy do tych, którzy za wielkie usługi płacą cierpieniami. I nie może być lepszej zapłaty, bo one są ceną za miłość Bożą.
Ja wielbię Boga za to, że wasza wielebność postępuje wewnętrznie w cnotach. Oddaj Mu swoją duszę, która jest Jego oblubienicą, a On zaopiekuje się nią i poprowadzi tą drogą, która ci bardziej odpowiada. Również nowość życia i ćwiczeń zdaje się pozbawiać cię pokoju, ale później wszystko wróci. Dlatego proszę wcale się tym nie martwić. Proszę sobie cenić to, że możesz pomagać dźwigać krzyż Bogu i nie goń za przyjemnościami, co jest cechą żołnierzy najemnych, żeby zaraz żądać dziennego żołdu. Służ bezinteresownie, jak to czynią królowi grandowie Hiszpanii. Niech Król nieba będzie z tobą" L 449,3-4.
Zakończenie
Co jest naszą powinnością? Nie musem, nie przekleństwem, ale powinnością, czyli wezwaniem do posługi w Kościele, razem z Jezusem, posługi w tym właśnie czasie?